Po nie do końca udanym wieczorze, przynajmniej dla mnie, nie widziałyśmy się trzy dni. Clarke zapewniała mnie, że było cudownie i jest zadowolona z naszego spotkania, jednak mi czegoś tam brakowało. Praca pochłonęła nas doszczętnie. Czas przysłowiowego bezrobocia skończył się i nie mogłam znaleźć chwili dla siebie. Źle mi było z tym, że zaniedbywałam siłownię, dziewczyny i przede wszystkim Clarke. Oczywiście wymieniałyśmy esemesy ze słodkim, miłego dnia rano i dobranoc wieczorem. Dowiedziałam się, że dziś ma wolny wieczór. Wiedząc, że swoje ostatnie zlecenie kończy o 20 postanowiłam zrobić jej niespodziankę.
-Wychodzę! Nie wrócę na noc!- krzyknęłam, ubierając swoje ukochane czarne martensy. Zgarnęłam jeszcze z szafki przy drzwiach kask z białym napisem L.W. i wyszłam zamykając drzwi za sobą. Kierując się do garażu powtarzałam w głowie co mam kupić w supermarkecie.Przesunęłam dłonią po skórzanym siedzeniu mojego motoru. Jestem niesamowicie wdzięczna za niego Camili. To był cudowny prezent i trafiony w stu procentach. Uprzednio otworzyłam bramę do posiadłości pilotem przyczepionym do kluczyków, odpaliłam motocykl i opuściłam posesje. Kierowałam się do wielkiego sklepu w którym dostanę wszystkie potrzebne produkty.
Stojąc na światłach przy największej placówce szpitalnej w mieście, rzuciła mi się w oczy pewna dziewczyna. Normalnie nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie przypominała łudząco Clarke. Jednak to jest niemożliwe bo moja ukochana jest na wymianie po drugiej stronie miasta. Z przemyśleń wyrwał mnie klakson auta za mną. Nie zauważyłam kiedy światło z czerwonego zmieniło się na zielone. Ruszyłam z piskiem opon, kontynuując drogę do marketu.
***
Zaparkowałam motocykl pod kamienicą w której mieszkała blondynka. Otworzyłam drzwi do nieciekawie wyglądającego budynku, wchodząc uważałam na próg o którym zawsze zapominałam. Wchodząc po schodach miałam wrażenie, że są bardziej zniszczone niż ostatnim razem kiedy tu byłam. Będąc na szczycie schodów potknęłam się o wystający drut, uderzając brodą o posadzkę.
-Cholera.- syknęłam, kiedy poczułam ból. Ciesze się, że pomyślałam i zakupy spakowałam do plecaka. Szybko się podniosłam, zgarniając kask który upuściłam przy upadku. Oglądnęłam go dokładnie, zauważając dosyć głęboki defekt w materiale który musiał się zrobić kiedy upadł.
Otworzyłam drzwi kluczem który blondynka zawsze chowa nad drzwiami w wystających odrzwiach. Zdjęłam buty w malutkim przedpokoju, odwiesiłam kurtkę, biorąc ze sobą plecak zmierzałam do małej wnęki kuchennej. Wypakowałam wszystko co było mi potrzebne do zrobienia makaronu z krewetkami. Clarke je uwielbia, a tak się składa, że Ally ostatnio mnie gnębiła abym się nauczyła dobrze przygotować to danie. Jestem jej teraz za to wdzięczna.
Kiedy wszystko jest już gotowe, idę do łazienki aby ubrać wcześniej przygotowaną czerwoną sukienkę, którą kiedyś kupiła mi Dinah twierdząc, że będę w niej wyglądać gorąco. Nie minęła się z prawdą bo w obcisłej sukience wyglądałam naprawdę dobrze. Chciałam wyglądać najlepiej jak tylko mogłam dla niej. Przeglądam się w lustrze chcąc dokonać ewentualnych poprawek, zauważam zaschniętą krew po lewej stronie brody. W tym miejscu powstała rana na skutek upadku i zderzenia z pokruszonym betonem. Szybko zmywam czerwoną substancje i wiąże włosy w wysoki kucyk.
Wychodząc z łazienki przeszył mnie ból w dole pleców. Odwróciłam się w stronę z której nadszedł cios. Zobaczyłam blondynkę z parasolem w ręku której klatka piersiowa unosiła się i opuszczała w szybkim tempie. Mogę stwierdzić po jej minie, że jest przestraszona. Kiedy otrząsnęła się, upuściła swoją zabójczą broń i w mgnieniu oka znalazłam się w jej ramionach, jedną dłoń zatopiła w moich włosach, a druga delikatnie umieściła na moich plecach.
-To tak się teraz wita gości?- odezwałam się pierwsza.
-Przepraszam, nie spodziewałam się nikogo dziś. Poza tym drzwi były otwarte i pomyślałam, że ktoś się włamał.- przełożyła swoje dłonie na moje biodra, odsuwając się delikatnie.
-Nie uważasz, że musisz mi wynagrodzić tego siniaka którego zrobiłaś?- zamruczałam spoglądając w błękitne tęczówki. Cios nie był bardzo bolesny, po prostu chciałam znów poczuć jej usta. Niższa uniosła się na palcach aby złożyć delikatny pocałunek na moich ustach. Jednak po trzech dniach bez jej ust dla mnie to było za mało. Położyłam swoją dłoń na jej karku, przyciągają mocniej do siebie. Nie zabrała dłoni z moich bioder tylko je delikatnie ścisnęła. Uwielbiam jej usta. Jeszcze bardziej kiedy nie czuje smaku tytoniu, zastąpił go słodki smak gumy limonkowej. Mimowolnie się uśmiecham zdając sobie sprawę z tego, że blondynka przestała całkowicie palić lub robi to na prawdę sporadycznie ku mojemu zadowoleniu.
-Pięknie wyglądasz.- powiedziała kiedy się od siebie odsunęłyśmy.
Taki był plan. - pomyślałam.
Uśmiechnęłam się na komplement.
- Poza tym coś cudownie pachnie.--Zrobiłam dla nas kolacje.- w błękitnych oczach mogłam dojrzeć radość, jakby właśnie tego jednego, konkretnego zdania oczekiwała.
-Jesteś wspaniała! Idę tylko odwiesić kurtkę i możemy jeść.-
Korzystając z kilku dodatkowych sekund dosunęłam fotel do stolika kawowego który był postawiony przy łóżku. Ze względu na to, że Clarke mieszka w kawalerce nie ma tu stołu z krzesłami. Odsunęłam dla blondynki fotel, po czym zajęłam miejsce na przeciwko niej.
-Czytasz mi w myślach. Marzyłam o krewetkach od poniedziałku.- powiedziała, zawijając makaron na widelec.
-Cieszę się, że spełniłam jedno z twoich marzeń.- nalałam wina do dwóch wysokich szklanek.
-Jak jedno? Ja naliczyłam co najmniej trzy.-
-Jak to?-
-Zwyczajnie, pierwsze jest to, że siedzisz tu ze mną w pięknej sukience, jedząc makaron.- uśmiechnęłam się.- O i proszę! Już drugie. Za każdym razem gdy się uśmiechasz spełniasz jedno.-
Resztę posiłku dokończyłyśmy w ciszy. Zabrałam talerze i szklanki po winie aby włożyć je do zlewu i później umyć. Szybko przebrałam się w moje czarne baggy i białą koszulkę które zostawiłam tu na takie sytuacje jak ta. W czasie kiedy ja sprzątałam po naszej kolacji blondynka brała prysznic. W trakcie zmywania objęła mnie i ucałowała w ramię.
-Dużo ci jeszcze zostało?- zapytała, wtulając twarz w moje plecy.
-Już kończę. Możesz iść i wybrać film. - zabrała swoje ręce, a ich miejsce zastąpił chłód.
Po kilku minutach leżałam obok Clarke która umiejscowiła głowę na mojej klatce piersiowej. Jedną dłonią gładziłam jej plecy.
-Jak ci minął dzień?- zagadnęłam.
-Ciężko, a tobie?- powiedziała, nie odkrywając wzroku od ekranu laptopa.
-Podobnie.- zamilkłyśmy- Jadąc obok szpitala zauważyłam dziewczynę, tak bardzo podobną do ciebie, że z daleka wyglądała jak ty.-
Blondynkę przeszedł dreszcz. Uniosła się na przedramieniu i podarowała mnie. Kiedy chciałam pogłębić pocałunek, odsunęła się.
-To tylko zbieg okoliczności.- ułożyła się całym ciałem na mnie.
-Może pójdziemy spać?- odpowiedziała mi kiwnięciem głową i zeszła ze mnie.
Wyłączyłam laptopa i odłożyłam go na stolik. Ułożyłam się obok Clarke, a ona momentalnie mnie objęła.
-Kolorowych snów.- szepnęłam.
-Z tobą u boku na pewno takie będą.
###
CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.