XXVII

1.1K 122 1
                                    

Całkowicie zapomniałam o moim maleństwie, co ze mnie za mamuśka jak przy pierwszej lepszej okazji zostawić swoje maleństwo w niebezpiecznej dzielnicy gdzie bez problemu mogą mi go rozebrać na części i sprzedać mając z tego niezły zysk. Nie zapominajmy, że ten motor kosztował krocie. Mam nadzieje, że jeszcze tam jest cały i piękny. 

Biegiem ruszyłam w stronę swojego pokoju. Minęłam Lauren i Camilę popatrzyły na siebie zdziwione ale wróciły do prowadzenia konwersacji.

Z moim szczęściem bywa różnie, czas jest go aż nad to a czasem w ogóle go nie ma. Taki dzień jest właśnie dziś. Może nie dzień ale kilka ostatnich dni było wyssanych ze szczęścia. 

Na ostatnim schodku zahaczyłam nogą o niego co powodowało głośny i bolesny upadek. Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam beżowe szpilki. Moja twarz znajdowała się dosłownie kilka centymetrów od buta, gdyby jego właścicielka się nie zatrzymała z pewnością miałabym wypite oko. 

-Dziecko! Nic Ci nie jest?- wrzasnęła kobieta przez co na nią spojrzałam. Pochyliła się do mnie. 

-Daj rękę pomogę Ci wstać.- wysunęłam dłoń do Ally. 

-Dzięki wielkie.- wstałam z jej drobną pomocą. Drobną bo dziewczyna sama nie była największa. 

Wyglądała wręcz jak nauczycielka polskiego. Miała na sobie czarny żakiet, dopasowaną spódnice oraz białą bluzkę a na nosie okulary.

-My chyba nie miałyśmy okazji się poznać.- uśmiechnęła się do mnie.- Ally Brooke.- wysunęła do mnie dłoń którą uścisnęłam.

-Woods.- także się uśmiechnęłam.

-Co tak oficjalnie? Jestem może starsza o 10 może 12 lat. Jednak to nie zmienia faktu, że zwracasz się do mnie jak do staruszki.- 

-Przepraszam Ally, ale troszkę mi się śpieszy.-

-Okej- 

Muszę wziąć prysznic, przebrać się, poszukać kasku na motor... 

Jak ja się dostanę do Clarke skoro mój motor jest u niej?!

Wpadła mi do głowy pewna myśl. 

-Ally!- zawołałam i pobiegłam w stronę schodów.

-Tak?-

-Mogłabym mieć do Ciebie małą prośbę?- 

-Oczywiście.- 

-Mogłabyś mnie zawieźć w pewne miejsce?- 

-Myślę, że tak. Kiedy?-

-Za 20 minut.- 

-Okeej, będę czekać przy drzwiach, a teraz wybacz muszę iść rozmówić się z Camilą.- 

-Do zobaczenia za 20 minut!- krzyknęłam na co blondynka tylko pokiwała głową. 

***

Siedziałam już w mustangu blondynki. 

-Zapnij pasy, dziecko.- uśmiechnęła się.

-Czemu dziecko? Przecież sama mówiłaś, że nie jesteś babcią.- zaśmiałam się.

-Gdybyś opiekowała się tą zgrają oszołomów przez pół życia też byś zaczęła się czuć jak ich mamuśka.- 

-Mogę zadać Ci pytanie?- popatrzyłam się na nią.

-Rzęsy są sztuczne ale usta mam naturalne.- uśmiechnęła się i zatrzepotała rzęsami.

-C-co?- 

-To twoje pytanie?- roześmiała się.

-Nie, nie. Ym.. Ile znasz się z Camilą i resztą?- odwróciłam się w jej stronę, zmarszczyła brwi.- jeśli nie chcesz nie odpowiadaj.- dorzuciłam szybko.

-Jest w porządku, to nic takiego. Hm, z Milą znam się ze studiów. Ona poznała mnie z Dinah, a ta natomiast z Mani. Wiesz wydaje mi się, że między nimi coś było, dlatego są takie oschłe w stosunku do siebie. Zauważyłaś?- 

Ma racje. Dinah praktycznie nie rozmawia z Normani, a jak już się to zdarzy to są to pojedyncze zdania wypowiadane oschłym tonem.

-Racja, dziwnie się zachowują.- 

-Chciałyśmy z Milą wyciągnąć z Mani co się stało. Niestety nasza misja skończyła się niepowodzeniem. Cami próbowała też rozmawiać z Dinah, mimo, że to okropna gaduła to i tak nic nie powiedziała. Dinah potrafi płakać przez godzinę kiedy złamie paznokieć i wyzywać wszystko po kolei.- zaśmiałam się kiedy wypowiadała ostatnie zdanie.- Lexa, gdzie mam w ogóle jechać? Nastawisz nawigacje?- 

Zagadałam się z dziewczyną przez co nawet nie zauważyłam, że dalej stoimy pod willą.  Wstukałam w telefon blondynki adres Clarke, odpaliła silnik i sprawnie wycofała.

-Więc po ich zachowaniu wnioskujecie, że coś ich łączyło? Nie uważasz, że to zbyt pochopne?- zapytałam.

-Nie, zanim się pojawiłaś w tym domu, czytaj jakiś rok temu były nierozłączne. Ciągłe przytulanie, śmianie, a nawet spanie w jednym łóżku przy czym chichotały jak sześciolatki. Dlatego mamy podstawy myśleć, że ich coś łączyło..- 

-Dobrze rozumiem, a co myślisz o związku Lauren i Camili?- to pytanie wypowiedziałam już z pewnością ponieważ wiem co się między nimi dzieje. Jednak chce poznać opinię kogoś kto dłużej je zna. Ally wydawała się do tego odpowiednią osobą.

-Myślę, że są słodkie razem. Lauren klei się do Mili jak kociątko. Już prawie trzy lata kręcą ze sobą. Wcześniej łączył je tylko sex.- zrobiłam duże oczy. Tego nie powiedziała mi Lauren. Może to lepiej dla mnie. Pewnie to był jedyny sposób aby czarnowłosa była blisko Cabello. 

-Nie wiedziałaś?- roześmiała się.

-Nie. Jednak myślę, że lepiej im obydwu kiedy robią TO podczas tego kiedy są parą.- 

-Zdecydowanie.- 

Zaśmiałyśmy się jednocześnie. 

-Spójrz już jesteśmy.- rozglądnęłam się dookoła. 

Faktycznie byłyśmy już na miejscu.

-Dziękuje za podwózkę.- cmoknęłam ją w policzek.

-Hej! Zetrzesz mi puder!- 

-I ty jesteś najstarsza?- roześmiałam się.

-Mam po Ciebie przyjechać?- zapytała zanim opuściłam samochód. 

-Nie trzeba, przyjechałam odebrać motor.-

-No tak, Ci dawcy.. Zapomniałam, że między nami tez są.- zaśmiała się.-Nie zapomnij napisać do Lauren!- krzyknęła kiedy zamykałam drzwi. 

-Okej! Pa!- krzyknęłam i pomachałam jej. 

Otworzyłam drzwi i znalazłam się na zniszczonej klatce schodowej. 

###

DEAD POINTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz