Zgodnie z tym co poradziłam Lauren sama myślałam nad zabraniem gdzieś Clarke. Dochodziło między nami do jednoznacznych sytuacji. Jeżeli ktoś przyglądałby się nam z boku, stwierdziłby, że ewidentnie jesteśmy parą. Nie jest tak. Jeszcze. Mam zamiar zmienić to w najbliższym czasie.
Całą noc spędziłam na oglądaniu komedii romantycznych. Nic nowego się nie dowiedziałam, jedynie zmarnowałam osiem godzin które mogłam przeznaczyć na sen. Stwierdziłam, że nie będę szaleć i zabiorę dziewczynę na dach budynku z widokiem na plaże, gdzie już raz byłyśmy. To miejsce jest najwłaściwsze bo to nasze miejsce. Tam się wszystko rozpoczęło i chce aby tam nasza relacja wkroczyła na nowy poziom.
Wzięłam do ręki telefon aby sprawdzić godzinę. Zegar wskazywał siódmą piętnaście. Czyli mogę sobie pozwolić na trzy lub cztery godziny snu. Odłożyłam telefon na szafkę nocną podłączając go uprzednio do ładowarki. Owinęłam się szczelnie kołdrą, usiłując zasnąć.
Otworzyłam oczy, kiedy drzwi do mojego pokoju się otworzyły obijając o ścianę, zapewne robiąc w niej większą dziurę niż była dotychczas. Osobą która kochała otwierać te drzwi z tą specjalną delikatnością była oczywiście Dinah. Nie musiałam nawet podnosić żeby wiedzieć kto mnie zaszycił swoją obecnością.
-Suko, ktoś do ciebie.-powiedziała Dinah i zaraz wyszła. Podniosłam się jak najszybciej umiałam aby ujrzeć Clarke która właśnie zamykała drzwi.
-Hej, śpiochu.- odezwała się blondynka, odkładając swoją czarną torebkę na krzesło przy biurku. Przesunęłam się na środek łózka żeby mogła zająć miejsce obok mnie. Cmoknęła mnie w czoło na co przymrużyłam oczy, ona jedynie cicho się zaśmiała i usiadła obok.
-Jest trzynasta. Co robisz w nocy, że potem śpisz tak długo?- zaśmiała się.
-Różne nieciekawe rzeczy.- wtuliłam twarz w zagłębienie jej szyi, zaciągając się cudownym zapachem perfum. O dziwo dziś nie był pomieszany z zapachem papierosów na co się uśmiechnęłam. Chodź uwielbiałam tą mieszankę, cieszę się, że pali coraz mniej.
-Pisałam do ciebie, że po pracy cię odwiedzę bo jestem w okolicy.- położyła swoją rękę na moim ramieniu. Ujęłam dłoń blondynki, bawiąc się jej palcami.
-Co tym razem kazali ci zrobić?- zapytałam. Lubiłam wiedzieć co robi i jakich ludzi spotyka. To co robimy nie rożni się zbytnio. Jeździmy, wozimy lub przyjmujemy paczki od obcych ludzi. Często niebezpiecznych, aby zawieźć je w umówione miejsce. Jednak blondynka otrzymuje znacznie więcej zleceń. Nie dziwię się, że chętnie ją wynajmują. Kto by podejrzewał, małą blondynkę o to, że przemyca coś niebezpiecznego, często nielegalnego i groźnego w swojej torebce.
-To co zawsze. Jedź, zostaw, wyjdź. Nic nadzwyczajnego. To ostatnie zlecenie.- delikatnie się uśmiechnęła.
-Czemu?- ciekawość wzięła górę.
-Mój szef, przenosi się do innego miasta. Wiesz jak to jest jak policja zaczyna węszyć za dużo.-
-Czyli mam rozumieć, że ty też się przenosisz?- wstałam aby nawiązać z nią kontakt wzrokowy.-Dlatego przyszłaś? Żeby powiedzieć, że wyjeżdżasz?- momentalnie poczułam pustkę na sam pomysł tego, że nie będę mogła się z nią spotykać, kiedy tylko będę mieć na to ochotę. Nie pocałuje jej, nie dotknę i nie będę słyszeć jej cudownego śmiechu, nie zobaczę już jej małego tańca do ulubionej piosenki lub gdy podśpiewuje przygotowując herbatę. Patrzyłam się na nią ze zeszklonymi oczami. Ona jedynie się uśmiechnęła, pokręciła głową i wciągnęła mnie na swoje kolana. Ujęła moją twarz w swoje dłonie. Odwróciłam wzrok aby nie patrzeć w jej przenikliwe oczy.
CZYTASZ
DEAD POINT
FanficZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.