Cisza odbijała mi się w uszach gdy stałam w kuchni i przeżuwałam kanapkę. Zawsze tu jest cicho ale nie aż tak. W ciągu miesiąca przyzwyczaiłam się, że gdy wracam zawsze ktoś jest. Sprawdziłam każdy zakamarek, nie zostawiły mi wiadomości gdzie idą. Nie zaprzeczę, że się nie martwię bo to byłoby kłamstwo. Jednak jestem pewna, iż wrócą całe i zdrowe. Camila jest znana każdemu i nikt przy zdrowych zmysłach się do niej nie zbliży inaczej skończyłby martwy lub bardzo ciężko pobity, a pytanie przez kogo? Lauren oczywiście. Potrafiła MI zrobić scenę zazdrości a co dopiero komuś zupełnie obcemu. Poza tym Lauren nosi przy sobie broń. Zawsze. Nie przesadzam, zawsze ma ją przy sobie. Nawet w tedy gdy bierze prysznic.
Także staram się nosić pistolet wszędzie. Tak na wszelki wypadek. Skoro Cabello budzi taki postrach to na pewno ma mnóstwo wrogów. Wiedza na mój temat wszystko. W tym biznesie nie trudno o informacje. Sama się o tym przekonałam gdy poprosiłam Titusa o dane Clarke.
Wspominając to zdarzenie. Czuje się okropnie zostawiając tą kobietę samą. Powinnam zostać na głupią herbatę i poplotkować z nią o polityce. Dzięki Camili moja wiedza w tej dziedzinie znacznie się powiększyła.
Postanowiłam dla zabicia czasu pozmywać naczynia które się na piętrzyły przez moją nieobecność. Mogłabym użyć zmywarki, pomijając fakt, iż mieszkam tu miesiąc, a dalej nie umiem jej obsługiwać. Po tej czynność zrobiłam listę produktów których brakuje w lodówce. To znacznie ułatwia robienie zakupów. Ten nawyk wpaja mi brunetka, że kiedy się coś kończy wpisuje się to na listę aby kupić w piątek. Niby nic takiego ale cały czas zapominam. Stwierdzam, że nie ma nic już do zrobienia. Dlatego siadam przed telewizorem szukając czegos co zwróci moją uwagę. Jakiś film wojenny przyciąga moją uwagę.
Koło 2 w nocy słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Wstaje z kanapy, po czym sięgam dłonią w miejsce gdzie znajduje się kabura z pistoletem dla upewnienia, że dalej tam jest. Cicho podchodzę do drzwi i uderza we mnie śmiech Dinah. Cieszę się, że to nie włamywacze.
-Kurwa, Lexa pomóż mi!- donośny krzyk Lauren rozbrzmiewa po domu. Przed oczami pokazała mi się czarnowłosa z dziewczynami uwieszonymi na niej. Nie ukrywając rozbawienia podeszłam do niej i wzięłam Dinah pod ramię.
-Chodź, idziemy do łóżka.- powiedziałam i skierowałam się w stronę schodów.
-A zaśpiewasz mi kołysankę?- zapytała, wypychając dolną wargę do przodu.
-Ym.. Tak, jasne.- nie miałam ochoty na kłótnie z mocno upitą dziewczyną.
-AA.. wiesz... co..- przeciągnęła blondynka.
-Zaraz mnie oświecisz.-
-Ładnie pachniesz...- przytuliła się do mnie.
Wyplątałam się z jej uścisku i położyłam na łóżko uprzednio ściągając jej buty i okrywając kocem. Opuściłam pokój aby uniknąć kolejnej bezsensownej wymiany zdań. Jednak po tym co zobaczyłam wolałabym prowadzić głupi spór o to, że mam śpiewać. Camila stała oparta o ścianę, jedna ręka Lauren znajdowała się po lewej stronie jej głowy a drugą miała zatopioną w materiale jej spódnicy. Pogrążone w pocałunku nie zauważały mnie, a ja jak idiotka stałam i się gapiłam. Musiałam wejść w takim momencie. Barwa dla mnie za wyczucie.
-Dziewczyny, możecie to robić w sypialni?- zakryłam dłonią oczy by stwarzać pozory, że dopiero weszłam.
-A co? Nie wyglądało to gorąco?- zwróciła się do mnie Lauren, na jej twarzy malował się nie tylko podstępny uśmieszek ale także szminka którą miała rozmazaną. Zapewne należała do Camili.
Mimowolnie wybuchłam śmiechem, na co obie się skrzywiły.
-Ma.. ma.. masz coś na twarzy!- dalej się śmiałam.
Brunetka ujęła twarz zielonookiej w dłonie i oglądnęła. Mruknęła coś niezrozumiałego. Lauren nie odpowiedziała nic tylko wzięła dziewczynę na ręce w stylu panny młodej. Camila zarzuciła jej swoje ręce na kark, zbliżyła swoją twarz do jej, potarły się nosami 'noski eskimoski' i zniknęły na schodach.
Podeszłam do drzwi bo chciałam je zamknąć noc nie jest taka ciepła, a przez nie wpadało dużo zimnego powietrza. W ostatniej chwili zauważyłam dwie postaci zmierzające w stronę drzwi. Jedna dość wysoka w stosunku do drugiej. Kiedy światło z korytarza zaczęło oświetlać postaci okazało się iż są to dziewczyny z walizkami w dłoniach. Jedna czarnoskóra a druga drobna blondynka, całkowite blond-przeciwieństwo Dinah.
Kiedy mogłam dostrzec dokładnie ich twarze, od razu poznałam czarnoskórą.
Normani.
###
A/N:
Rozdział bo wybiło 600 gwiazdek. Dziękuję (:
CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.