-Clarke!- wołam kiedy obce osoby zaciągają ją w stronę czarnego samochodu.
-Clarke!- coraz bardziej rozpaczliwie wołam.
Chcę biec, ale nie mogę się ruszyć. Chcę zrobić cokolwiek, ale moje ciało nie reaguje. Nie mogę nawet pogrążyć się w rozpaczy, bo żadna kończyna mnie nie słucha. Nie wiem co się dzieje, nie docierają do mnie żadne dźwięki. Widzę tylko jak ktoś, a raczej coś odciąga moją miłość, która próbuje się wyrwać ze wszystkich sił, na stronę pogrążoną w mroku. Nie mogę płakać, chodź chcę. Nie mogę już nawet krzyczeć, otwieram usta ale nie wydobywa się żaden dźwięk. Nie wiem co się dzieję. Wszystko jakby zwolniło. Jedynym miejscem w którym jest światło to miejsce gdzie znajduje się Clarke.
-Czemu mnie zostawiłaś?- słyszę jej szloch.
W dalszym ciągu nie mogę nic zrobić, mogę jedynie patrzeć, na to jak moją dziewczynę pożera ciemność. Ciemna fala, przez którą krew wydobywa się z jej oczu, nosa i uszu. Patrze jak krople, spadają na ziemie. Ostatnie co widzę, to kałuża czerwieni.
-Lexa! Lexa, już spokojnie. Jestem tutaj.- otwieram gwałtownie oczy. Rozglądam się po pomieszczeniu, które jest naszą sypialnią. Czuję ciepło, które dają mi ramiona Clarke. Patrze się na jej zatroskaną twarz, następnie gwałtownie całuje. To nie jest coś, czego się spodziewała. Mimo to oddaje pocałunek. Usadawiam się na jej biodrach, zmuszając ją do tego aby się położyła. Delikatnie moje dłonie wkradają się pod jej koszulkę, muskając skórę jej brzucha.
Patrze w jej błękitne oczy, czując motyle w brzuchu. Moje reakcje na nią nie zmieniły się, mimo upływu kilku lat.
Podnosi się delikatnie żebym mogła ściągnąć jej koszulkę. Badam uważnie każdy skrawek jej ciała. Mój wzrok zatrzymuje się na bliźnie po operacji. Podczas rekonwalescencji, Clarke przeszła operację. Guz nie poddał się działaniom chemioterapii dlatego było potrzebne pozbycie się go podczas operacji. W ten właśnie dzień tuż przed zabiegiem, oświadczyłam się jej. To było tylko pomiędzy nami. Nikt nie wiedział. Chciałam pokazać jej, jak bardzo ją kocham. Blondynka płakała, ale się zgodziła. Kiedy ją operowali byłam cały czas pod wejściem na blok operacyjny. Po sześciu godzinach, wywieźli ją stamtąd, wciąż pogrążoną w głębokim śnie. Siedziałam przy jej łóżku, do czasu aż się obudziła. Opowiedziała mi wtedy, że śniło się jej, że mieszkamy w drewnianym domu blisko lasu.
I tak też się stało. Jesteśmy w naszym wymarzonym w domu, razem. Obcałowałam jej bliznę.
-Cieszę się, że ze mną tu jesteś.- wyszeptałam, wracając do jej ust.
-Nie było przecież innej opcji, prawda?- uśmiechnęła się.
-Prawda.- złożyłam szybkiego całusa na jej ustach.
-Znów miałaś ten koszmar?- zapytała.
-Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać. Najważniejsze, że mam cię obok.-
-Dzwoniła wieczorem Camila. Mówiła, że Lauren zaczynają się humorki.-
-Teraz musi być wyjątkowo cierpliwa.-
-To samo jej powiedziałam. Mówiła, że raz się śmieje, raz płaczę, a potem jest obrażona na cały świat.-
-Lauren można ugłaskać jak dasz jej czekoladę albo broń. To drugie teraz jest niemożliwe, więc musi mieć ogromny zapas czekolady.-
-Na ciebie, skarbie też to działa.-
-Nieprawda!-
-Prawda! Też chciałabym mieć dziecko.- westchnęła.
-Clarke wiesz, że teraz nie możemy. Jak tylko mój biznes się rozkręci i będziemy mieć stałe źródło przychodów, pomyślimy o tym, obiecuje.-
-Wiem. Tylko wiesz, że ja też mogę pracować?-
-Dopóki będę na siłach, będziesz moją księżniczką i nie będziesz pracować.-
-Jesteś okropna.-
-Za to mnie kochasz.- uderzyła mnie w ramię.
-Ej za co to?-
-Bo cię kocham, a teraz śmigaj robić śniadanie.-
Westchnęłam i wstałam. Korzystając z tego, że wiem, że na mnie patrzy, bo jestem ubrana w top i majtki, wychodzę z pokoju kręcąc biodrami.
W kuchni włączam wieże z płytą, na której są nagrane moje ulubione piosenki. Wstawiam wodę na kawę i otwieram lodówkę chcąc zobaczyć co się w niej znajduje. Widzę, że Clarke stosuje jakąś nową dietę bo w lodówce znajduje się, tylko światło.
Z niczego powstaje owsianka. Kiedy wykładam nasze śniadanie czuję parę ramion zaciskających się wokół mojego brzucha i mokrego całusa na moim karku.
Kiedy odwracam się w jej stronę, upuszczam garnek z jedzeniem przez co wszystko znajduje się na podłodze, ale to jest teraz nieważne.
Wlepiem wzrok w ciało mojej narzeczonej. Łapie mnie za koszulkę i ciągnie w stronę krzesła na którym mnie usadawia.
-Pobawimy się.- uśmiechnęła się.- Jest jedna zasada, żadnego dotykania. Zrozumiano?- kiwam głową na znak przyswojenia informacji. Podchodzi do wieży i zmienia płytę po chwili słychać pierwsze dźwięki utworu.
Podchodzi do mnie kręcąc swoimi krągłymi biodrami, podnosząc co chwile swoją sukienkę. Siada okrakiem na moich kolanach, wykonując delikatne ruchy biodrami, co jakiś czas dociskając je nieco mocnej. Zaciskam ręce na oparciu drewnianego krzesła. Czuję uścisk w dole brzucha wywołany, poczynaniami blondynki. Nagle zaprzestaje swoich ruchów i wstaje. Splatam swoje palce za głową, nie chcąc dotknąć jej ciała, jestem cholernie ciekawa co stanie się dalej.
Wypina pośladki w moją stronę, chcąc żebym rozpięła zamek od jej sukienki.
-A to dozwolone?- pytam.
-Jeśli nie chcesz...-
-Chcę.- nie daje jej dokończyć, tylko rozpinam jej sukienkę. Ściąga materiał bardzo wolno, co jest zabójstwem. Po chwili stoi w czarnej bieliźnie przede mną. Znów siada na mich kolanach, niestety plecami do mojej klatki piersiowej. Ponownie zaciskam palce na oparciu krzesła.
-Jebać zasady.- szepnęłam. Składam kilka całusów na jej nagich plecach, dłońmi ściskając jej piersi, jeszcze okryte materiałem stanika.
-Chcę się z tobą kochać.- powiedziałam prosto w jej usta. Ona się przybliżyła i złączyła nasze usta. Wstałam biorąc na ręce i sadzając na stole który znajdował się za nami. Ściągnęłam jej biustonosz, rzucając gdzieś w kąt. Napierałam swoim ciałem na jej, przez co zmusiłam ją do położenia się na stole. Objęła mnie swoimi nogami w pasie, kiedy ja ssałam jej pierś.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
-Chyba trzeba otworzyć.- powiedziała.
Dzwonienie nie ustępowało, wręcz stawało się bardziej natarczywe. Byłam zmuszona zaprzestać tej czynności.
-Tak w ogóle, to szczęśliwej rocznicy, kotku.- uśmiechnęła się blondynka, składając na moich ustach pocałunek. Zabrawszy swoje rzeczy, pobiegła schodami na górę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że minął kolejny rok. Piąty rok.
Z niechęcią poszłam otworzyć te cholerne drzwi.
###
CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.