Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Ponowiłam te czynność trzy razy, dalej nic. Postanowiłam wejść. O dziwno drzwi były otwarte. W mieszkaniu była słyszalna cicha muzyka znaczy, że Clarke jest w domu. Nagle drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich stanęła naga blondynka.
Była naga! Stała i gapiła się na mnie jak na ducha.
Moje policzki zaczęły piec, a do rzeczywistości przywróciło mnie wibrowanie w kieszeni. Odwróciłam się tyłem do Clarke aby nie widziała moich rumieńców. Nie chciałam tego robić ponieważ podobało mi się to uczucie które towarzyszyło mi przyglądając się dziewczynie.
Na ekranie mojego telefonu widniało imię Lauren. Musiałam od niej odebrać.
-Halo?-
-Gdzie jesteś i kiedy wrócisz?-
-Jestem u znajomej, myślę, że przed północą będę. Nie martw się, mamo.- specjalnie podkreśliłam ostatnie słowo po czym się rozłączyłam.
Poczułam jak moja ramoneska zsuwa się z moich ramion. Odwróciłam się do dziewczyny która trzymała w ręce moją kurtkę. Stała przede mną w czerwonym, satynowym szlafroku.
Wolałam ją bez niego. Takie myśli biegały po mojej głowie.
-Co tam napaleńcu?- zapytała blondynka odwieszając moją kurtkę.
-Ja napaleńcem? Nigdy.- Zawsze, ale tylko przy Tobie.
-Twoja śliczna buźka mówi co innego.- smyrnęła palcem mój policzek.
Odruchowo załapałam się za miejsce gdzie znajdował się jej palec. W jego miejscu poczułam szczególne pieczenie.
-Jasne, a twoja nie!- roześmiałam się.
-Chcesz sprawdzić?- poruszyła brwiami.
Podeszłam do niej biorąc jej twarz w dłonie. Nie widać było na jej policzkach rumieńców, tym bardziej nie była szczególnie gorąca.
Ku mojemu zaskoczeniu przemierzyła w mgnieniu oka dzielącą nas przestrzeń i cmoknęła mnie w usta. Odskoczyła ode mnie jak poparzona podchodząc do parapetu.
-Hej! Planowałaś to!- w odpowiedzi usłyszałam jej śmiech.
Kiedy próbowała odpalić papierosa podeszłam do niej oplatając ramionami jej brzuch i kładąc brodę na ramieniu.
-I kto to jest napaleńcem?- zachichotała i zaciągnęła się papierosem.
Teraz zorientowałam się gdzie znajduje się moja dłoń. Pod jej szlafrokiem, na brzuchu. Czułam ciepło bijące od niej i ten piękny kwiatowy zapach z domieszką limonki. Chciałam nacieszyć się miękkością jej skóry. Nie było mi dane dłużej tego robić bo odwróciła się do mnie przodem opierając o parapet. Wzięła jedną z moich dłoni i umieściła ją na swoim biodrze, drugą sama tam położyłam.
-Lubie jak mnie dotykasz. - wyszeptała i spojrzała na mnie spod swoich długich rzęs.
Dalej doprowadza mnie do czerwoności, w pozytywnym znaczeniu.
-Paliłaś kiedyś?- zapytała a ja pokiwałam przecząco głową.-Chcesz spróbować?- skinęłam głową.
Czemu nie? Wszystko jest dla ludzi.
-Okej. Wciągnij dym.- zaciągnęła się, i dmuchnęła białą chmurą wprost do moich ust. Po chwili sama wypuściłam taką tylko, że bledszą i mniejszą.
Szczerze mogłabym to robić cały czas byle by z nią.
-Teraz ty.- podała mi papierosa. Włożyłam go między wargi, pociągnęłam a moje gardło zapiekło.
Nachyliłam się nad ustami blondynki tak, że dzieliły nas milimetry, powróciło to uczucie w podbrzuszu kiedy tylko mam z nią kontakt, tylko, że teraz jest o wiele silniejsze. Powoli wydmuchiwałam dym, Clarke zamknęła oczy i usta. Wypuściła dym nosem i przyciągnęła mnie bliżej układając swoją rękę na moim karku, przez co połączyła nasze usta. Jedna z jej dłoni znajdowała się na moim karku druga na biodrze, moje zaś znajdowały się na jej pośladkach. Nie wiem skąd u mnie taki pomysł, przecież jestem całkiem zielona w tych sprawach. Posadziłam ją na parapecie na co ona oplotła moją talie nogami, a jej dłonie znajdowały się na moich policzkach.
-I kto tu jest napaleńcem.- szepnęłam gdy zabrakło nam powietrza i opierałyśmy się o siebie czołami. Nic nie odpowiedziała tylko ponownie wpiła się w moje usta. Rękami błądziła po moim ciele. Jej dotyk sprawiał, że gotowało się we mnie. Przygryzła moją wargę, kiedy ją puściła poczułam smak krwi który mi teraz całkowicie nie przeszkadzał. Czułam jedynie słodycz warg Clarke.
-Ja jestem.- złożyła pocałunek na moich ustach. Zeskoczyła z parapetu aby pociągnąć mnie za rękę i wylądować w łóżku.
Rozgościła się na moim ciele jakby należało do niej.
Bo należy.
Dłonią podwijała moją koszulkę, aby później przejechać językiem od mojego pępka w górę tworząc mokrą ścieżkę. Mimowolnie westchnęłam na jej pieszczotę. Jej dłoń sunęła w górę aż do mojego stanika aby tylko zahaczyć o jego brzegi.
Zrzuciłam ją z siebie bo wiem jak to się skończy. Jednak mój instynkt miał inne plany usiadłam opierając się o ścianę i z powrotem na moich uchach zagościła blondynka. Patrząc jej w oczy rozwiązałam jej szlafrok. Rozczarowałam się gdy zobaczyłam iż ma na sobie czerwoną koronkową bieliznę. Moje dłonie spoczęły na jej pośladkach, a usta na jej wargach kontynuując penetrację jej ust. Zjeżdżałam pocałunkami niżej aby zassać skórę tuż nad jej lewym obojczykiem tworząc siny ślad który na końcu polizałam. W tym czasie Clarke wplotła swoje dłonie w moje włosy.
Pociągnęła mnie za nie abym na nią popatrzyła.
-Alycia, jesteś niesamowita.- wyszeptała przerywanym głosem na oddechy.
Zamarłam.
###
CZYTASZ
DEAD POINT
Fiksi PenggemarZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.