Do salonu weszła zdezorientowana Camila. W jednej ręce trzymała kubek z kawą i torebkę, a w drugiej kilka pokrowców na ubrania.
-Co tu się dzieje?- zapytała, patrząc na nas. Najpierw zlustrowała wzrokiem mnie potem Lauren na końcu Dinah na której widok także się roześmiała.
Śmiałyśmy się z niej przez dobre piętnaście minut.
-Możecie w końcu kurwa przestać?- warknęła już zirytowana, gdyż na początku sama się śmiała.
-Widziałaś się Di w lustrze?- odezwała się Camila wycierając łzy z kącików oczu.
-Nie, nie widziałam!- fuknęła, odwróciła się na pięcie i opuściła pomieszczenie ze środkowym palcem w górze.
-Nie zapomnij, że za godzinę jest przymiarka!- krzyknęła za nią Cabello.
-Teraz się przyznać, która tak ją załatwiła?- brunetka zmierzyła nas wzrokiem.-Lauren?-
-Tym razem to nie ja!- uniosła ręce w geście obronnym.- Dobrze wiesz, że różowy to mój wróg numer jeden.-
Nie mogłam powstrzymać uśmieszku który wkradł się na moją twarz. Sama się o to prosiła kiedy przyznała się, że to ona wymyśliła aby wparować do mojego pokoju podczas niezapowiedzianych odwiedzin Clarke.
-Lex nie wiedziałam, że drzemie w tobie dusza figlarza.- powiedziała poważnie, za poważnie. Chyba mam przesrane. Zapadła cisza. -Pobiłaś żarty Lauren na głowę!- roześmiała się, a mi spadł kamień z serca.
-Hej! Moje żarty są dobre!- oburzyła się czarnowłosa robiąc minę w stylu obrażonej siedmiolatki.
-Kocham Cię, ale jesteś kiepska.- cmoknęła ją w nos.
-W zasadzie to była zemsta.- odezwałam się bo nie miałam ochoty patrzeć na kolejny pokaz uczuć tych dwóch.
-Za co?- Camila popatrzyła mi w oczy, a uśmiech opuścił jej twarz.- Co znów zrobiłaś, Lauren?-
-Ja? Nic.- zielonooka rozsiadła się w koncie kanapy, umieszczając ręce na oparciu.
-Jeśli nic masz na myśli wparowanie do mnie do pokoju z Dinah w stylu odlotowych agentek i robienie przesłuchania Clarke to faktycznie wielkie nic.- uśmiechnęłam się wrednie do niej.
-Lauren ile ty masz lat?-
-Dziewiętnaście, jednak to nie zmienia faktu jakbyśmy były agentami ja byłabym najładniejszą i w dodatku zajebiście by mi było w obcisłym kombinezonie.- zaśmiała się czarnowłosa patrząc na Camile. Na jej wypowiedź Camili wkradł się łobuzierski uśmieszek na twarz.- Nie Camz! Nawet o tym nie myśl!-
-Czemu? Uważam, że wyglądałabyś bardzo sexownie.- mruknęła, układając pokrowce na krześle.
-Camila jaką przymiarkę miałaś na myśli?-zmieniłam temat.
-A tak! Mam sukienki i buty na misje. Musicie je przymierzyć żeby w razie czego wymienić.- pisnęła podekscytowana.
To dla tego miała stertę pokrowców.
-Tylko nie mów mi, że są one żółte.- westchnęła Lauren.
-Tylko dla Ciebie.- uśmiechnęła się do niej.
-No nie, nie mówisz poważnie!- jęknęła zielonooka.
-Śmiertelnie.-odpowiedziała z powagą Camila.
***
-No dziewczyny ruchy! Nie mamy całego dnia!- krzyknęła Camila.
Dziewczyny otworzyły swoje pokrowce oglądając z zainteresowaniem materiał wyjęty ze środka.

CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.