XXXIX

1K 121 3
                                    

Po ciężkim tygodniu wkońcu znalazłyśmy chwilę dla siebie. Poprzednich pięć dni były wypełnione wyjazdami i wymianami. W tym czasie odbyłam moją pierwszą strzelanine, dziękuję niebiosom, że Lauren mi towarzyszyła. Sama nie dałabym rady zmierzyć się z dwoma mężczyznami. Zdążyłyśmy zabrać paczkę i uciec, nie doznając żadnych urazów. Mimo, że Lauren zdziera mnie codziennie rano z łóżka i zabiera na wszelakie treningi to dalej kiepsko mi idzie w posługiwaniu bronią. Kategorycznie wolę walkę wręcz. Niestety przy mojej sylwetce ciężko by było powalić kogoś dwa razy większego.

Toczyłam wojnę wewnętrzną między tym aby powiedzieć Clarke, a tego nie robić. Jednak wygrała ta strona która nalegała żeby jej jednak powiedzieć. Jej reakcja była taka, jakiej się spodziewałam. Zaczęła mnie dokładnie oglądać czy aby napewno nie mam żadnych ran o których jej nie mówię. Nic wielkiego mi się nie stało oprócz sporego siniaka na udzie.

Siedziałam oparta plecami o poduszkę która była ułożona przy ścianie, Clarke umościła się między moimi nogami i trzymała za dłoń którą początkowo położyłam na jej brzuchu.

-W tym serialu jest tylu bohaterów, że nie mogę zapamiętać połowy imion. Bran? Bron? To nie jest ta sama osoba?- zaśmiałam się na jej reakcję. Uwielbiam grę o tron i próbuje przekonać do tego serialu i ją. Lauren po trzech odcinkach go pokochała natomiast z Clarke jest trochę ciężej. Oglądamy już czwarty sezon, a ona tylko narzeka.

-Nie wiesz, bo nie oglądasz uważnie.- odgryzłam się.

-Wcale nie! Ta z białymi włosami jest całkiem fajna.-

-A na imię ma...?-

-Wiem! Dracarys.- chociaż nie widziałam jej twarzy, wiedziałam, że uśmiecha się tryumfalnie. Roześmiałam się. Była taka pewna tego, że podała poprawną odpowiedź, nie biorąc pod uwagę tego, że się pomyliła.

-Kochanie, gdyby się tak nazywała jej smoki spaliłyby każde miejsce w którym się znajdowała.-

-To jak się nazywa, huh?- odrzuciła moją dłoń, udając obrażoną.

-Daenerys Targaryen.- z powrotem ułożyłam dłoń na jej brzuchu delikatnie drapiąc na co przeszedł ją dreszcz.

-Szpaner.- odchrząknęła.

-Co mówiłaś?- obróciłam nas tak, że siedziałam na jej biodrach, ręką trzymając nadgarstki. -Więc?- nie spodziewała się takiego ruchu z mojej strony, więc przez pierwszych kilka sekund po prostu patrzyła się w moje oczy.

-Nic.-

-Czyżby?- wolną dłonią łaskotałam ją w miejscach gdzie była na to w szczególności wyczulona.

-Że, że Cię kocham.- wyrwała mi nadgarstki, chwytając moją koszulkę gwałtownie za nią pociągnęła przez co położyłam się podtrzymując na przedramieniu. Bez najmniejszych skrupułów Clarke zaatakowała moje usta co nie przeszkadzało mi. Momentalnie poczułam jak moje policzki robią się czerwone kiedy dłonią zjechała na dół moich pleców.

-Ja Ciebie też.- zdążyłam powiedzieć w przerwie między pocałunkami. Nie tylko ja stęskniłam się za moją księżniczką jak widać z wzajemnością.

-Cholera, szkoda, że nie mam kamery. Zbiłabym fortunę za porno na żywo.- po pokoju rozszedł się donośny głos Dinah. Ta dziewczyna ma zawsze wejście w najlepszym momencie. Jak to sama ujęła 'królowa zawsze wchodzi w najlepszym momencie'.

-Głupia krowo! Zostaw je same! Tobie nikt nie przeszkadzał.- prychnęła Ally, unosząc się na palcach i bijąc Dinah z otwartej dłoni w tył głowy przez co jej włosy znalazły się na twarzy.

Najwyższa blondynka roześmiała się i poprawiła swoje długie, kręcone włosy.

-Allyson, skąd w Tobie tyle agresji.- powiedziała Hansen, chwytając się teatralnie za serce.

-Zniknij mi z oczu, bo lodówka będzie otwierana na linie papilarne.- warknęła Ally.

Patrzyłam na Clarke która powstrzymywała śmiech, tak bardzo, że w jej oczach pojawiły się łzy.

-No dobra dziewczyny to my znikamy. Kontynuujcie bez obaw, że znów tu przylezie. Przypilnuje tego.- uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi. Przez ścianę można było usłyszeć jeszcze krzyki Ally jak mówi o prywatności oraz śmiech Dinah.

-Przepraszam, myślałam, że nie ma tu nikogo.- niebieskooka jakby ignorując moje słowa wstała i zaczęła nerwowo kręcić się po pokoju, robiąc się czerwona na twarzy.

W pewnym momencie zaczęła kaszleć, zasłaniając dłonią usta. Myślałam, że się zakrztusiła więc szybko znalazłam się obok niej i delikatnie przegubem dłoni uderzałam między jej łopatki. Gestem ręki pokazała mi aby przestała. Zdezorientowana patrzyłam na nią. Nie miałam bladego pojęcia co się dzieje.

Pierwsze o czym pomyślałam to tak zwany kaszel palacza. Jednak tą możliwość odrzuciłam tak szybko jak się pojawiła. To nie możliwe żeby w tak młodym wieku cierpieć na coś takiego.

Dostrzegłam czerwoną substancje między jej palcami kiedy zwróciła się pod światło. Ta substancja nie mogła być niczym innym niż krwią. Ale dlaczego? Jest na coś chora? Jak tak to czemu mi nic nie powiedziała? O co w tym wszystkim chodzi?

-C-clarke.- wydusiłam z siebie kiedy się uspokoiła.-Co to ma znaczyć?- wskazałam na jej dłoń na której znajdowała się czerwona plama. Ta jedynie odwróciła się i zniknęła w łazience. Szybko wróciła i usiadła na łóżku.

-Nie martw się. To nic takiego. Mam nadzieję...- powiedziała. Jednak jej głos nie był zbyt mocny. Widać, że sama w to nie wierzyła. Uczyła się na pielęgniarkę więc na pewno domyślała się co to ma być.

-Jak mam się nie martwić? Plujesz krwią. To nie jest nic, Clarke.- uniosłam się.- Powiedz mi. Byłaś chociaż u lekarza?- usiadłam obok niej na łóżku, biorąc jej dłonie w swoje.

-Tak.- nie patrzyła mi w oczy.

-Czyli to nie zdarzyło się pierwszy raz?-

-Nie.- dalej unikała mojego wzroku.

-Długo to trwa?-

-Około dwa tygodnie.-

Przyciągnęłam ją do siebie, żeby ją przytulić.

-Proszę Cię nie zatajaj przede mną takich informacji. Co by to nie było, przejdziemy przez to razem.- wtuliłam nos w zagłębienie jej szyi.

-Obiecujesz?- odsunęła delikatnie ode mnie.

-Obiecuję.- wyszeptałam opierając swoje czoło o jej.

Złączyła nasze usta.


###

DEAD POINTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz