Pracuje jako 'kurierka' już miesiąc. Właściwie to nie praca. Nie miałam żadnego zlecenia od tego czasu. Z resztą tak jak Lauren. Mam wrażenie, że jest zazdrosna o moje kontakty z Camilą. Przecież to tylko rozmowa. Nawet nie jestem lesbijką. Utrzymuje się w przekonaniu, że jak los postawi mi osobę która nauczy mnie kochać i sama mnie pokocha, nie będzie mnie obchodzić płeć, kolor skóry, waga czy wzrost. Po prostu będę z nią mimo wszystko.
Wspominając o Lauren. Zżyłyśmy się przez ten miesiąc. Średnio co dwa dni odwiedza mnie z butelką różnorakiego alkoholu. Po nim zachowujemy się jak sześciolatki. Przysięgi na paluszek, rozmowy o pluszakach i komentowanie ubioru pogodynek. Bardzo dojrzałe. Na trzeźwo dogryzamy sobie. Czarnowłosa zastosowała się do mojej rady i stara się spędzać z Camilą więcej czasu. śmieją się, oglądają filmy czasem zdarza się że, nawet przygotują nam obiad. Widząc je razem każdy by powiedział, że to para idealna. Chociaż Lauren jest szczęśliwa po takim spędzaniu czasu z brunetką to widać ewidentnie coś ją gryzie. Niestety tylko ja wiem co.
Tak samo nie mogę zapomnieć błękitnych oczu, Clarke. Śnią mi się prawie każdej nocy. Dlatego wpadłam na pewien pomysł. Zauważyłam, że Titus ma duże wpływy. Przymilam się do niego już od tygodnia. Chcę aby znalazł dla mnie jak najwięcej informacji o Griffin. Coś żeby się z nią skontaktować. Wiem, że to brzmi jak typowe stalkowanie. Obiecałam sobie, że ją znajdę.
Nadarzyła się odpowiednia okazja. Snując się po willi samotnie zauważyłam mężczyznę siedzącego przed laptopem w jadalni. Teraz albo nigdy, dawaj Lexa.
-Dzień dobry.- przywitałam się zajmując miejsce na przeciwko niego. W odpowiedzi burknął coś niezrozumiale. On jest straszny. Jedna wielka niewiadoma tak jak Cabello.
-Mogłabym mieć do Pana prośbę?- spojrzał na mnie znad laptopa. Skinął dłonią, że mam mówic dalej.
-Wiem, że ma pan wielu informatorów i ogromne wpływy. Chciałabym żeby znalazł Pan dla mnie dane na temat pewniej osoby.- zamknął laptopa i zmroził mnie spojrzeniem. Mówiłam, ze jest przerażający? Jest kurewsko przerażający.
-Kto?- zapytał.
-Clarke Griffin.-
-Coś za coś.- wstał obszedł stół dookoła.- Chodź za mną.- zrobię wszystko żeby ją odnaleźć.
Szłam za nim przez korytarz, ale nie ten w części mieszkalnej tylko skrzydło Camili. Boje się jak cholera. Nie znam tego faceta, nie mam pojęcia do czego jest zdolny. Otworzył przede mną czarne drzwi, weszłam do środka po czym on uczynił to samo i zamknął je za sobą. Przez moją głowę zaczęły przebiegać wspomnienia.
Ali...! Ali.. Chodź tutaj. Ali... Alycia, chodź usiądź ze mną... To ostatni raz...
Kurwa tylko nie to. Nie, nie, nie. Czuje jego łapska na sobie. On nie żyje! Nie żyje! Już mnie nie dotknie!
-Chce abyś to dostarczyła w pewne miejsce.- zbliżył się do mnie Titus na co zrobiłam krok w tył.-Alexandrio nie bój się mnie. Nigdy w życiu bym Cię nawet nie dotknął, nie po to tu jesteś.- musiał zauważyć wyraz mojej twarzy. -Wracając to jest przesyłka dla ważnej osoby dla mnie. Chcę żebyś ją dostarczyła jak najszybciej pod ten adres.-podał mi kartkę.- Liczę na Ciebie.- powiedział a ja wybiegłam z pokoju jak oparzona.
Otóż właśnie mam prawdziwe pierwsze zlecenie. Wpadam do pokoju ubierając strój na motor. Biegiem do garażu. Im szybciej to dostarczę tym szybciej dostanę to czego chce.
***
Miejsce do którego zmierzam znajduje się na obrzeżach miasta. Niezbyt przyjemna okolica. Docieram pod biały dom. Chyba najbardziej zadbany pośród tych tutaj. Parkuje pod nim mój ukochany motocykl, rozglądam się dookoła. Nikogo nie ma na ulicy, żadnych aut, żadnych ludzi a, nawet zwierząt. Wygląda jakby to miejsce zostało opuszczone dawno temu.
Pukam kilkukrotnie w drzwi z których odpada lakier. Czekam. Nic. Ponawiam czynność trzy razy. Już zrezygnowana, dostrzegam niewielki ruch firanki. Drzwi otwierają się z głośnym skrzypnięciem. W nich stoi niska, bardzo schorowana staruszka. Widać, ze się mnie boi.
-Dzień dobry. Jestem Alexandria. Mam dla pani paczkę.- powiedziałam i posłałam jej najcieplejszy uśmiech jaki potrafiłam.
-Mogę wiedzieć kto Cię dziecko przysyła?- zapytała.
-Titus.- na dźwięk tego imienia twarz kobiety zmieniła się. Była jakby smutna?
Podałam jej paczkę. Ona tylko ją oglądnęła i schowała w kieszeni swetra.
-Skusisz się może na herbatę, kochanie?- powiedziała tak miło, że aż ciepło się na sercu robiło.
-Przepraszam, muszę jeszcze coś załatwić.- skrzywiła się. Widać po niej, ze mieszka tu sama.
Szkoda mi takich ludzi. Widać, że jest dobrą kobietą.
Posłałam jej jeszcze uśmiech i oddaliłam w stronę mojego motoru. Jak odjeżdżałam pomachała mi jeszcze z okna.
Jeździłam jeszcze dwie godziny po mieście bez celu. Po prostu żeby pomyśleć. W szczególności aby przemyśleć nagły przypływ wspomnień. Czemu powróciły akurat w towarzystwie Titusa? Przecież ten on w ogóle nie przypominał tego skurwysyna.
Zajechałam pod market aby kupić alkohol na wieczór. Zapomniałam wspomnieć, ze gdy przyjęłam moją posadę zostałam odpowiednio wyposażona. Lewe dokumenty, dowód, prawko, pistolet i sztylet. Dla mnie to delikatna przesada. Cody uczył mnie strzelać trzy dni i tak mi kiepsko idzie, dlatego przynajmniej dwie godziny dziennie muszę ćwiczyć tę umiejętność.
Wychodząc z marketu po przeciwnej stronie ulicy zauważyłam osobę. Nie byle jaką. Wypatrzyłam tam blondynkę. Nie było mi dane długo nacieszyć oczu, przejechał autobus gdy odjechał jej już nie było. Zniknęła.
###
A/N: 1k wyświetleń dlatego rozdział 💃💃💃 miło widziane komentarze 😏
CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.