-Mila!- rozległ się krzyk blondynki. Rzuciła swoją różową walizkę i podbiegła do Camili żeby zamknąć ją w swoich ramionach.
Bardzo dyskretnie przyglądałam się blondynce. Gdyby stała tyłem mogłabym z całą pewnością pomylić ją z Beyonce.
-Chodź tu Lauser, nie przywitasz się ze mną?- zwróciła się do Lauren. Ta tylko pokiwała głową na nie. Wysokiej to nie obchodziło bo i tak przytuliła do siebie czarnowłosą.
-Widzisz Heda, to jest ta sprawa o której chciałyśmy Ci powiedzieć.- odezwała się brunetka z uśmiechem na twarzy.
-To nie jest sprawa, tylko problem!- Lauren wyrwała się z uścisku.
-Oh, wybacz. Nie zauważyłam Cię.- zwróciła się do mnie blondynka.-Jestem Dinah Jane Hansen. Dla przyjaciół DJ. Ale ty śliczna, możesz do mnie mówić jak chcesz.- zatrzepotała rzęsami i wyciągnęła rękę.
-Lexa.- uścisnęłam dłoń kobiety, pociągnęła mnie za nią i zamknęła w uścisku. Wnioskując po reakcji dziewczyn moja mina musiała być nieziemska. Czułam rumieńce na twarzy i łzy w oczach pod wpływem zbyt mocnego uścisku. Ta kobieta ma zadatki na dobrą zapaśniczkę jak zwykłym przytuleniem potrafiła wydusić ze mnie łzy. Tamte się zataczały ze śmiechu.
W końcu Lauren wzięła ścierkę i zdzieliła nią Hansen.
-Puść ją. Dziewczyna już płacze przez ciebie, a musi wytrzymać dwa tygodnie z tobą u boku.- roześmiała się czarnowłosa.
-Tylko na tyle mogę zostać?- zapytałam Dinah.
-Zostań małpo ile chcesz. Tylko żadnych facetów w tym domu.- pogroziła jej Camila. Na twarzy Lauren gościł tylko uśmiech. Widać że, ta trójka zna się nie od wczoraj.
-A no tak zapomniałam. Żadnych mięśniaków w twojej lesbijskiej norze.- zaśmiała się blondynka. Mimowolnie moje usta też uformowały się w uśmiech.
-Spiepszaj, Cody też tu mieszka.- broniła się Cabello.
-On się nie liczy, jest jak twój młodszy brat.- dalej wytykała jej blondynka.
Wyłączyłam się po tym zdaniu ponieważ poczułam wibracje w kieszeni spodni. Moje szczęście sięgnęło wyżyn, gdy zobaczyłam nadawce wiadomości.
10:04 Clarke: Witaj, jak się spało? :)
10:04 Ja: Cześć, bardzo dobrze. A Tobie? Wisze Ci już dwie kawy. ;)
10:05 Clarke: Krótko ;/ Czemu? ;p
10:05 Ja: Uratowałaś mi tyłek od rozmowy ze znajomą moich współlokatorek. Nawiasem mam wrażenie, że mnie podrywa.
10:05 Clarke: Nie dziwie się jej, bo jesteś naprawdę śliczna. :* To na kiedy się umawiamy?
Poczułam jak moje policzki palą. Czy ona naprawdę mi to napisała? Przecież widzę. Tak zdecydowanie jest napisane, ze uważa mnie za śliczną.
10:06 Ja: Kiedy tylko chcesz, jestem do twojej dyspozycji. :)
Boże, ta rozmowa nie mogłaby być bardziej niezręczna. Nie chce źle wypaść w jej oczach źle.
10:06 Clarke: Pasuje Ci jutro, 17?
10:06 Ja: Oczywiście. :)
Po wymienieniu jeszcze kilku wiadomości, dogadaniu miejsca i po prostu krótkiej rozmowie z mojej cudownej chwili wyrwał mnie wrzask Lauren. Podniosłam wzrok na źródło hałasu. Zielonooka okładała Hansen swoją koszulką. Jak mniemam była mokra. Dinah stanęła z jednej strony blatu natomiast Lauren z drugiej. Blondynka mierzyła ją wzrokiem, zjechał na malinkę wykonaną uprzedniego wieczoru przez Cabello.
-Ouuuu! Lauser! Widzę, że się nieźle bawisz!- roześmiała się.-Kto Cię tak oznaczył?-
Lauren spojrzała na Camilę. Na twarzy brunetki widniał rumieniec oraz uśmiech. Zielonooka spojrzała pytająco na Cabello, szukając zgody na powiedzenie przyjaciółce prawdy. Otrzymała skinienie głowy. Rozumieją się bez słów. To takie urocze.
-Wyczuwam Camren!- krzyknęła blondynka nie dając za wygraną.
-Co to jest Camren?- zapytałam, mogłam się ugryźć w język. Cholera. Hansen podeszła do mnie i objęła ramieniem.
-Wiesz... Między tą dwójką iskrzy nie od dziś. Razem z dziewczynami wymyśliłyśmy nazwę ich shipu.- powiedziała bardzo spokojnie Hansen.
-Ona ich nie zna, nie jest tu długo.- wycedziła Lauren.
-Musisz je poznać!- skąd u blondynki tyle energii?
-Kogo?- znów zapytałam.
-Allyson i Normani.- wyjaśniła Camila- Nasze przyjaciółki.- popatrzyła przelotnie na Lauren.
-To jesteście razem do kurwy nędzy czy nie?- znów wydarła się Dinah przerywając dalszą wymianę zdań.
-No własnie.- założyłam ręce na piersi.
-ym.. to znaczy.. no..- Camila zaczęła się jąkać.
-Camila jest moją dziewczyną. Prawda Camz?- powiedziała Lauren. Brunetka tylko energicznie pokiwała głową na tak podeszła do czarnowłosej i musnęła jej usta. Kiedy chciała wrócić na miejsce Lauren przyciągnęła ją do ponownego pocałunku.
-Dobra dziewczyny bo zaczniecie się piepszyć na blacie. Raz to widziałam i nie chce powtórki.- zarzuciła blondynka swoje długie włosy na drugie ramię.
-DINAH JANE HANSEN! Miałaś o tym nie wspominać!- krzyknęła Cabello, a Lauren wystawiła środkowy palec w stronę blondynki.
-Dobra dobra. Złość piękności szkodzi, nie zapominaj. Mówiąc o piękności, Queen Di potrzebuje snu. Lex pomóż mi z walizkami.- szarpnęła mnie za ramie. Zdążyłam popatrzeć na Lauren. O nie. Ja znam ten uśmiech. Znaczy, że stanie się coś nie dobrego. Tylko nie wiem co.
###
CZYTASZ
DEAD POINT
أدب الهواةZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.