Gdy była na tyle blisko aby mnie zobaczyć, odwróciłam się. Ewidentnie mnie rozpoznała ponieważ rzuciła wszystko co miała w dłoniach i ruszyła biegiem w moją stronę. W ciągu kilku sekund zostałam przyparta do ściany, uderzając tyłem głowy o nią. Jej przedramię znajdowało się na mojej szyi co było bardzo bolesne i uniemożliwiało mi normalne oddychanie. Chwyciłam rękoma jej przedramię aby spróbować się wyswobodzić. Niestety jest dużo silniejsza niż sześć miesięcy temu.
-Co ty tu szmato robisz?! Huh?! Myślałam, że już dawno skończyłaś w rynsztoku!- wycedziła czarnoskóra.
-No co Alycia?! Mowę Ci odebrało?!- gwałtownie przyparła mnie mocniej do ściany, podduszając bardziej.
-Jestem Lexa kretynko!-powiedziałam na tyle głośno na ile mi sytuacja pozwalała.
Uścisk czarnoskórej jakby zelżał a na jej twarzy malowało się zdezorientowanie. Korzystając z okazji wzięłam duży wdech.
-Łżesz! Poznaje Cię, idiotko!- ponownie uderzyłam głową o ścianę.-Nigdy nie zapomnę twojej mordy, śniła mi się po nocach.- zbliżyła swoją twarz do mojej. Nasze spojrzenia się skrzyżowały ale nie na długo. Normani została ode mnie oderwana przez Lauren i niską blondynkę. Odruchowo złapałam się za szyje.
-Co wy kurwa wyprawiacie?!- wrzasnęła Lauren.
-Najpierw mi odpowiedz co ona tu robi.- czarnoskóra kiwnęła głową moją stronę.
-No kurwa nie wiem. Może mieszka?! Może pracuje dla Camili?!- odpowiedziała jej Lauren. W jej głosie była wyczuwalna złość, nie tylko można było ją wyczuć ale także zobaczyć gdyż zrobiła się czerwona.
-C-co?!- Kordei gwałtownie odwróciła się w moją stronę. Sekundę później leżałam na zimnej podłodze przygnieciona jej ciałem.
-Najpierw zabierasz mi coś o co walczyłam, tak długo!- pierwsza seria ciosów spadła na moją twarz. Lauren nieudolnie próbowała ją odciągnąć, jednym zamachem czarnoskórej, Lauren znalazła się na podłodze.
-A teraz zabierasz mi przyjaciółki!- druga seria ciosów.
-Jeszcze śmiesz mnie okłamywać?!- kolejne ciosy. Widziałam jej twarz jak przez mgłę, słyszę zniekształcony głos Camili, nie rozumiem ani słowa. Powieki stają się niesamowicie ciężkie, słyszę tylko moje bardzo przyśpieszone bicie serca. Zapanowała ciemność, już nic nie słyszę i nie czuje.
***
Czuję jak ból przeszywa moje ciało. Rozejrzałam się. Leże na kanapie w salonie. Moją głowę zaatakowały wspomnienia z nocy. Do moich uszu dochodzi czyjaś wymiana zdań. Raczej dość ostra kłótnia, rozgrywająca się między Kordei i Camilą. Nie słyszę głosów pozostałych dziewczyn. Co oznacza, że jesteśmy w pomieszczeniu tylko we trzy.
-Masz coś na swoją obronę Normani?- pyta ostrym tonem brunetka.
-Ym... Właściwie to nie bardzo.- odpowiada zmieszana ciemnoskóra.
-Twoim powodem do ciężkiego powicia jest tylko 'nie bardzo'?! Ile ty masz lat do cholery?!-krzyknęła.-Nie odpowiadaj. Wyjaśnisz mi skąd się w ogóle znacie?-
-Skoro tego chcesz. Jakieś pół roku temu, kiedy jeszcze nielegalnie walczyłam, była moją przeciwniczką. Szczerze mówiąc nie miała żadnych szans. Nie wiadomo jak znalazła się w finale tych walk. Wiadomo, natomiast jak ją wygrała. Dobrze wiedziała, że nie ma żadnych szans. Dosypała mi coś do picia. Nie obchodziły mnie pieniądze tylko wygrana. Gdybym to wygrała... nie stałabym tu. Tylko gdzieś na ringu, zdobywała sławę i podziw.- przy ostatnim zdaniu załamał się jej głos.
Dotarło do mnie jak bardzo ją skrzywdziłam. Kategorycznie zasłużyłam na to co mnie spotkało z jej strony. Musiała się jakoś wyładować. Gdybym była w takiej sytuacji zareagowałabym tak samo. Zrujnowałam jej marzenie. Moim jedynym usprawiedliwieniem było to, że desperacko potrzebowałam gotówki. Jednak mogłam zachować się uczciwie. Wybrałam drogę na skróty która okazała się dużo dłuższa i męcząca. Uświadamiając sobie te rzeczy, łzy ciekły mi po policzkach. Nauczyłam się, żeby nie okazywać słabości bo wykorzystają je w mgnieniu oka. Niestety ta sytuacja mnie przerosła.
Nie słuchałam ich dalszej rozmowy. Wstałam, co skutkowało głośnym syknięciem z bólu. Spojrzały w moją stronę. Obie pary oczu skanowały moją twarz.
-Normani.- starałam się aby mój głos brzmiał normalnie.- Chciałabym Cię przeprosić, chodź wiem, że to nie wystarczy. Po prostu to jedyne co mogę zrobić.- łzy lały się po moich czerwonych policzkach.
Dała mi znak głową abym kontynuowała.
-Nie potrzebny mi ten tytuł. Nawet nie skorzystałam z niego. Uciekłam, najdalej jak tylko mogłam. Były mi potrzebne pieniądze. Po prostu. Tylko to. Wiem, że to nic nie usprawiedliwia. Proszę Cię. Nie wiedziałam, że to tyle dla Ciebie znaczy.- rozpłakałam się na dobre, gula w gardle dawała o sobie znać ponieważ nie mogłam wypowiedzieć ani słowa. Ryczałam jak jeszcze nigdy w życiu. Patrząc się w jej oczy i doszukując jakiejś najmniejszej emocji.
Nic nie znalazłam.
-Muszę to przemyśleć. Przepraszam.- te słowa opuściły jej usta niczym strzał. Wyszła. Zostawiając mnie z poczuciem winy.
-Daj jej czas, Lexa.- Camila położyła dłoń na moim ramieniu.- Wybaczy Ci, tylko musi chwilę pomyśleć.- zamknęła mnie w uścisku.
Dokładnie tego potrzebowałam.
Szepnęłam ciche 'dziękuje'. Kulejąc szłam do swojego pokoju, aby dalej zasnąć.
Usiadłam na łóżku, wzięłam telefon z szafki na którym widniało powiadomienie.
Nadawcą wiadomości była Clarke.
17:58 Clarke: Dziękuje Alexandria za to, że mnie wystawiłaś.
Moje serce zabiło szybciej. Całkowicie o tym zapomniałam. Jestem taka głupia. Co ja tu jeszcze robię...
###
CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.