I

2K 119 17
                                    

Siedzę na nie swoim łóżku, w nie swoim domu, a co dziwniejsze w nie swoich ubraniach a nawet bieliźnie. Tak jak obiecała pani Camila, dostałam ubrania. Czarne dresy opinające łydki i w takim samym kolorze koszulka oraz skarpetki i bielizna.  Przyniósł mi je wysoki, łysy, lekko umięśniony mężczyzna po trzydziestce. Nie powiem, przestraszyłam się na jego widok. Kto by się nie przestraszył? Poza tym poinformował mnie, że za trzydzieści minut, mam być gotowa żeby spotkać się z Panią Cabello. Cholera ja nie wiem kto to jest. Teraz nic nie wiem. Jestem w obcym miejscu u obcych ludzi. Siedzę na łóżku i po prostu gapie się w okno. Usłyszałam kaszlnięcie. Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Przy drzwiach stała Lauren opierając się plecami o ścianę.

-Chodź ze mną- powiedziała, a ja natychmiastowo wstałam i podążyłam jej śladem. 

Kiedy byłyśmy na korytarzu moim oczom ukazał się rząd drzwi takich jak moje. Tylko że, moje były na końcu tego korytarza. Pomieszczenie było pomalowane na szaro, na ścianach pełno obrazów i ciemna, drewniana podłoga. Korytarz dzieliły schody, po  stronie drugiej ciągnął się dokładnie tak samo, rząd drzwi ,z tą różnicą, że stały tam jeszcze oszklone drzwi przez które wszystko było widać a, przy nich zamek elektroniczny. 

Zeszłyśmy po schodach. Na przeciwko nich znajdowały się wielkie dębowe drzwi, zapewne główne wejście. Skręciłyśmy w korytarz który był utrzymany w kolorach czerwieni. Stanęłyśmy przed wielkimi drzwiami. Czarnowłosa otworzyła drzwi przede mną i popchnęła kiedy zauważyła, że się cofam. 

Byłam w wielkiej jadalni. Wielki drewniany stół przy którym siedziały 3 osoby. Camila, ten łysy facet i młody mocno umięśniony mężczyzna. Lauren chwyciła mnie za ramię i poprowadziła do krzesła obok pani Camili, po czym usiadła obok mnie kładąc rękę na oparciu mojego krzesła, tak jakbym miała uciec. Nie wiem gdzie jestem to jak miałabym uciec. Przecież nawet nie mam gdzie iść. Patrzyłam się na swoje kolana. Nie wiem co tutaj robię ani tym bardziej co oni chcą mi zrobić.

-Alycia- odezwała się Camila.

-Tak?- zapytałam.

-Nie musisz się nas obawiać. Nie skrzywdzimy Cię.- posłała mi uśmiech którego nie odwzajemniłam, byłam zbyt przestraszona. Jej słowa mnie w ogóle nie uspokoiły.

-Mnie i Lauren już znasz, Ci dwaj to Titus-pokazała na łysego- a ten to Cody- kontynuowała.

-Miło mi- uśmiechnął się Cody. Titus tylko skinął głową.

-Przepraszam, z tego co  pan Titus mówił miałam rozmawiać z jakąś Cabello.- odważyłam się odezwać.

Brunetka lekko odwróciła się do mnie i wyciągnęła do mnie dłoń.

-Witam, jestem Camila Cabello.- posłała mi łobuzierski uśmiech, po czym się zaśmiała.

-Prze-przepraszam.. nie wiedziałam- jeśli wcześniej czułam się zmieszana to teraz nie wiem jak nazwać to uczucie.

Widząc moje zawstydzenie kazała wyjść mężczyznom. 

-Więc jak już zostałyśmy same...- odezwała się Camila, a ja odruchowo popatrzyłam na Lauren.

-Spokojnie nie masz się jej co obawiać, jak jest wyspana i nakarmiona to nie gryzie- zaśmiała się Cabello.

-Bardzo śmieszne ha-ha - wycedziła Lauren.

Ja tylko patrzyłam przed siebie. 

-Pewnie chcesz wiedzieć co tu robisz?- zapytała brunetka na co tylko jej twierdząco pokiwałam głową. 

-W drodze powrotnej z marketu- ha, już Ci uwierzę, że posiadaczka tak wielkiego domu nawet nie wiem czy nie willi jeździ na zakupy- Zauważyła Cię Lauren na przystanku. W starym kożuchu i przykrytą przypalonym kocem. Szczerze to nawet nie zwróciłabym na Ciebie uwagi. Dopiero po namowach Lauren, zgodziłam się zawrócić.- popatrzyłam na czarnowłosą która siedziała nie wzruszona z kamienną twarzą i rękami założonymi na piersi.- Zabrałyśmy Cię tu, byłaś wyziębiona i wygłodzona.- Skrzywiłam się na to zdanie pod napływem wspomnień. Tylko nie to. 

-Taa.. I musiałam Cię myć bo jebałaś gorzej niż buty Cody'ego po bieganiu- burknęła Lauren. Czułam jak moje policzki pieką. Czyli widziała mnie nago. Cholera.

-Lauren! Bądź miła!- skarciła ją Pani Cabello.

-Yhym..- wymruczała od niechcenia czarnowłosa.

Camila wstała z krzesła, to samo zrobiła Lauren. 

-Lauren, oprowadzisz ją po willi i wytłumaczysz zasady- odezwała się Pani Camila.

-Czemu ja?!- zapytała Lauren.

-Bo Ci ufam, i mam nadzieje, że się dobrze spiszesz- szepnęła jej do ucha, ale tez to słyszłam.

Wychodząc z pomieszczenia Cabello klepnęła w tyłek Lauren.  Ta, tylko odprowadziła brunetkę wzrokiem do drzwi i odwróciła się do mnie.

-To tak, ta laska to największa szycha jaką poznałaś, uważaj przy niej na to co robisz albo mówisz. Sprzeciwiwasz się jej, jesteś skończona.- kącik jej ust powędrował ku górze. Drgnełam, jak taka nie pozorna brunetka może być postrachem? Poza tym ja już nic nie mam. Nawet ubrania mam czyjeś.

-Teraz chodź za mną, dam Ci coś do jedzenia, bo tak długo nie pociągniesz- odwróciła się i skierowała do drzwi, a ja za nią jak wierny piesek.

###

Pokój Alyci

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pokój Alyci. 

Jadalna/pokój spotkań

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jadalna/pokój spotkań

DEAD POINTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz