*Lauren POV*
Lexy nie ma już cztery godziny. Nie powiem, że się nie martwię bo by to było cholerne kłamstwo. Tak jak Lexa, zniknęła i Camila. Tylko, że brunetka miała w zwyczaju znikać bez słowa było to związane z jej interesami. W domu jest jeszcze Dinah. Ona niestety mi nie pomoże w niczym. Gdyby coś się działo Lexa powiedziałaby mi. Coś tu nie gra i to nie sprawa z Normani. Czarnoskóra jest wraz z Ally u Troy'a więc wiem, że im nic nie grozi.
Czemu nie pobiegłam za Lexą i nie zmusiłam do powiedzenia o co chodzi. Teraz jest gdzieś nie wiadomo gdzie i nie wiadomo co się z nią dzieje. Nie mam pomysłu gdzie może być. Jesteśmy jej cholerną rodziną powinna nam powiedzieć gdzie jedzie.
Do salonu weszła Jane, w wyśmienitym humorze, nucąc jakąś piosenkę.
-Co jest Ralph?- wykrzyknęła podchodząc do lodówki. Nie wierze własnym uszom. Pytałam się jej chyba ze cztery razy czy wie gdzie jest Lexa, a ona jak to ona, nigdy nic nie wie. Mówiłam, że się martwię, że się jej coś stało. Właśnie tak, Dinah Jane Hansen żyje w swoim świecie przepełnionym jednorożcami, wróżkami i elfami. Czasem nie mogę w to uwierzyć, że jest jednym z najlepszych szpiegów w naszej organizacji.
-Ty się jeszcze pytasz co jest?!- odpowiedziałam jej szorstko.
-Noo, tak. Przecież to nic takiego. Młoda pojechała się zabawić i tyle.- wzruszyła ramionami co mnie jeszcze bardziej wkurwiło.
-Czyli kurwa wiesz gdzie jest i nic nie mówisz?!-
-Nie wiem gdzie jest ale wiem co robi.- uśmiechnęła się i poruszyła sugestywnie brwiami.
-Oświeć mnie Hansen.-
-Nie ładnie po nazwisku.- przymrużyła oczy, co miało wyglądać groźnie.
-Gadaj wreszcie bo nie mam ochoty na twoje gierki.- warknęłam, podchodząc do blatu.
-A no co masz ochotę, hm? Może bzyknięcie Mili na odstresowanie?-
-Na to jest zawsze czas i miejsce.- odpowiedziałam z pełną powagą, natomiast ona opluła się mlekiem które własnie piła.
-No co? Już prawie zaliczyłam ją na każdym meblu w tym domu.- uniosłam jedną brew w górę czekając na jej reakcje. Ta tylko odsunęła się od blatu i przetarła mokrą koszulkę ścierką. W rzeczywistości to Camz zawsze dominowała. Kiedy tylko chciałam przejąć inicjatywę albo się wycofywała albo mi na to nie pozwalała. Camz kochała kontrolę dlatego nie dziwiło mnie to w ogóle.
-Czyli między wami jest poważnie?- zapytała.
-Myślę, że tak.- uśmiechnęłam się na wspomnienie naszej pierwszej randki na dachu wieżowca.-A teraz gadaj gdzie jest Lex!!- nie zauważyłam nawet, że mnie zagadała. Kocham Camilę i mogłabym o niej mówić cały czas.
-Wiem tylko, że pokłóciła się z jakąś blondyną i teraz pewnie uprawią sex na zgodę.-
-Jesteś obleśna Dinah Jane.-
Jak ja mogłam nie wiedzieć, że Lexa kogoś ma?! Czemu mi nic nie powiedziała? Właściwie to nic nie wiem o jej przeszłości. Może to własnie jeden z tych demonów które ją dręczą. Nie mówi tego głośno ale to widać, że przeszłość za nią dalej chodzi. Nie wiem jak mam jej z tym pomóc. Musze porozmawiać z Camilą może ona mi coś doradzi. Jest bardzo cenionym psychologiem, po powrocie do domu niebezpieczną gangsterską która wzbudza strach we wszystkich. Nawet do końca nie wiem jak zdążyła tak szybko tyle osiągnąć. Czasem przy niej czuje się jak zero, które od czasu do czasu weźmie sobie do łóżka i przeleci. Nie jednak to ona do mojego łóżka wejdzie i tam mnie przeleci. Jeszcze nigdy nie byłam u niej w pokoju.
-Lauren ? Słuchasz mnie?- pstryknęła mi przed twarzą Jane.
-Nie.-
-Camila wróciła, mówiła żebyś poszła do siebie.- znów poruszyła brwiami.
Nie chętnie snułam się po schodach aby jak najdłużej zajęła mi droga do pokoju. Weszłam do pokoju odwracając się aby zamknąć drzwi na klucz. Chcę z nią porozmawiać i nie chce żadnych gości albo Dinah. Jej w szczególności. Zostałam przyciśnięta do drzwi przez Camilę. Mój policzek stykał się z drzwiami. Jak na taką drobną osobę Camz miała dużo siły. Czułam mokre pocałunki na karku i jej dłonie sunące w duł moich bioder. Złapałam ją za ręce i delikatnie odepchnęłam abym mogła się odwrócić w jej stronę.
-Tak bez powitania Camzi?- brunetka zatrzepotała rzęsami, a ja ułożyłam usta w dzióbek. Od razu dostałam całusa. Jednak dalej trzymałam tak ułożone usta.
-Hej Lauren. A ty jak zwykle niespełniona.- obdarowała całusami całą moją twarz kończąc na ustach. Chwyciłam ją za pośladki i zaniosłam do łóżka. Kategorycznie to jest mój największy narkotyk. Jej zapach i tyłek. Od tego można się łatwo uzależnić.
-A gdzie gra wstępna?- zapytała Camila patrząc na mnie spod rzęs.
-Camz!- krzyknęłam i uderzyłam ją poduszką.
-No co? Nie podobało Ci się ostatnio?-
-Nawet nie próbuj, chce porozmawiać.-
-O.. O czym?- zająknęła się a na jej twarzy malowało się zdziwienie.
-O Lexie. Wyszła nie powiedziała gdzie idzie i z kim. Dinah mówi, że spotkała się z jakąś blondynką. Ja nic nie wiem i się martwię.- wtuliłam się w jej klatkę piersiową.
-Spokojnie, Lexa wie co robi. Jest odpowiedzialna i podejmuje przemyślane decyzje nic się jej nie stanie. Pamiętaj, że tak jak ty zawsze jest uzbrojona.- złożyła pocałunek w moje włosy.
-Mam jeszcze jedno pytanie. Czemu nie byłam nigdy u Ciebie w pokoju?- brunetka się spięła.
-A czy to jest ważne? Jeśli uczyni Cię to bardziej szczęśliwą, zabiorę Cię tam.-
-Nie musisz.Do szczęścia jesteś potrzebna mi tylko ty i opłacony Netflix.-
-Czyli nie lubisz się ze mną kochać?-
-To przebija wszystko, skarbie.- podniosłam się aby pocałować Camz. Jest taką urocza kobietą, że nie wyobrażam sobie jak to jest się jej bać.
Wtedy nie zastanawiałam się nad tym jak łatwo jej ulegam, a ona od niechcenia zbywa moje pytania.
###
A/N: Tak wiem, że zrąbałam ten rozdział. )):
CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.