IX

1.1K 119 4
                                    

Zostałam obudzona porannymi promieniami słońca. Lauren spała rozwalona na mnie. Co za nowość... Gdyby ktoś zrobił zdjęcie wyglądałby to bardzo  komicznie. 

-Lauren, złaź ze mnie grubasie.- powiedziałam. Od razu tego pożałowałam bo poczułam ogromną suchość w gardle. Zignorowałam to.

-Lauren!- zadarłam się zielonookiej do ucha.  Ta tylko podniosła głowę, rozglądnęła się po pokoju i położyła się z powrotem. 

-Kurwa, Lauren!- zepchnęłam ją z siebie. 

-Co się kurwa dzieje?!- zapytała zdezorientowana.

-Nic. Jak mnie głowa boli..- jęknęłam. Ona zaczęła się śmiać.  

-Co Cię tak cholera śmieszy?- warknęłam. Zaczyna wkurzać mnie jej zachowanie. Raz jest milutka potem sukowata. Tak jak wczoraj z płaczu przeszła w śmiech w ciągu kilku minut. To jest bipolarność, zdecydowanie.  

-Ty! Pierwszy kac co?- poruszyła brwiami a, uśmiech nie schodził jej z twarzy.

-Taa i co z tego.- burknęłam. 

Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, co mnie lekko zdziwiło bo normalnie by mi odpyskowała. Zajęłam się dobieraniem ubrań na dzisiejszy dzień. W prawdzie nie mam nic do roboty. Może wieczorem wybiorę się na przejażdżkę bo na razie nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. 

Poranna toaleta już za mną. Wychodząc z pokoju zauważyłam jak Lauren śpi w moim łóżku z twarzą w poduszce. Nie długo nie będzie potrzebowała swojego pokoju bo zajmie mój. 

-Jebana śpiąca królewna.-mruknęłam i okryłam ją kocem.

Schodząc na dół do kuchni słyszałam dwa głosy zwykle nikogo nie było o tej porze w domu, dlatego że, jest po 11. 

-Um, dzień dobry.- przywitałam się z Camilą i Titusem. 

-Jak się spało?- zapytała, nalewając sok do szklanki po czym mi ją podała. Wypiłam ją duszkiem, gasząc moje cholerne pragnienie. Jeszcze tylko ból głowy musi zniknąć i będzie idealnie.

-Dobrze.- uśmiechnęłam się.

-Siadaj, zjesz z nami.-powiedział Titus. On się do mnie odezwał. Pierwszy raz słyszę jego głos. 

-Dokładnie. Musimy Cię pochwalić.- powiedziała Camila co wprawiło mnie w małe zakłopotanie. Uważam, że to nic takiego. Bo to było nic takiego

-Chodzi dokładnie o tą paczkę. Zachowałaś się jak profesjonalistka dlatego chcemy Ci pogratulować bo się sprawdziłaś.- kontynuował Titus. Jego głos dudnił mi w głowie jak mantra 'sprawdziłaś się'. Siedziałam tak i wpatrywałam się w jeden punkt, zapominając o głodzie czy bólu głowy. Czemu tak reaguje na prostą pochwałę? Otóż dlatego że, dotyczyła ona prawdopodobnie nielegalnej przesyłki. Nie chcieli mi nic powiedzieć na temat pracy Cabello. Dlatego też uważam, że jest niezgodna z prawem. 

-Hej, wróć do nas- pomachała mi przed twarzą Camila. 

-Um.. tak?- 

-Mamy dla ciebie propozycje.- spojrzeli po sobie. Skinęłam głową aby kontynuowali. W tej sytuacji słowa są zbędne.

-Pamiętasz dzień swojej małej sprzeczki z Jauregui?- zapytał, również otrzymał skinienie głową na tak.

-To był mały test, jak radzisz sobie w wale wręcz. Byłaś bardzo dobra. Dlatego dostałaś zadanie sprawdzające. Na nim też spisałaś się wzorowo. Chce zapytać...- brązowooka zaczęła się denerwować, w sumie tak jak ja. 

-Chcemy Ci zaoferować prace kurierki. Zgadzasz się?- wypalił Titus.

Pobladłam. Czy to jest odpowiednie zajęcie dla osiemnastoletniej dziewczyny? Z całą pewnością nie. Czy to jest legalne? Także nie. Może właśnie to moja szansa od losu za te wszystkie krzywdy? Przecież nic mi nie będzie, prawda? To tylko niewinne paczki. Dostarczane przez niewinne blondynki. Zawdzięczam tym ludziom życie. 

-Tak.- powiedziałam nie przemyślawszy tego do końca.

Od tej chwili moje życie wyrwało się z martwego punktu.

###

A/N: Rozdział we wtorek będzie późno albo całkiem rano bo będę na wycieczce. ;) x


DEAD POINTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz