Rozdział 44

99 2 0
                                    

Charlie
Wyszedłem się przejść, muszę to wszystko przemyśleć. Chcesz być jeszcze z Andreą? Chcesz o nią walczyć? A może łatwo się poddasz i pozwolisz żeby była z innym?
Szedłem przez ciemną uliczkę i kopałem kamyk na drodze. Nagle na kogoś wpadłem. W ostatniej chwili złapałem tę osobę i uratowałem przed upadkiem. Postawiłem ją i obserwowałem jej reakcję.
-Jak chodzisz pajacu? - krzyknęła nadal na mnie nią patrząc. Aktualnie otrzepywała się chociaż nie była brudna.
-Tak w zasadzie to Charlie, a nie pajac - podałem jej rękę tym samym sprawiając, że nasz wzrok się spotkał.
-Chloe - uścisnęła moją dłoń - przepraszam że tak cię nazwałam, byłam zdenerwowana, taki impuls.

Rozmawialiśmy trochę, ale zaczął wydzwaniać do mnie Leo. Pewnie w domu się martwią.
-Muszę już lecieć. Spotkamy się jeszcze?
-Chętnie - dziewczyna podała mi swój numer i rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę.
*kilka dni później
Chloe oficjalnie została moją dziewczyną. Trochę za szybko to wszystko się potoczyło. W zasadzie to ona zaproponowała związek...Chwilę się zastanowiłem ze względu na Andreę, ale skoro ona woli Lukasa to ja nie pogardzę blondynką. Leo mówił mi że to nie najlepszy pomysł i żebym na nią uważał i że dla niego moje zachowanie jest żałosne.
Kiedy Andrea ustała w drzwiach domu mojej babci cieszyłem się jak nigdy, chciała pogadać, wszystko wyjaśnić, ale wtedy z salonu wyszła Chloe i trochę namieszała. Brunetka ze łzami w oczach wróciła do siebie.
Leondre
Minęło piętnaście minut, a blondyn nadal nie przychodził. Poszedł tylko po herbatę do automatu i zniknął
-Gdzie on jest? - powiedziałem sam do sobie. Chciałem iść go szukać, ale z pokoju dziewczyny wyszła Magdalene z mężem.
-Mogę do niej wejść?- zapytałem nieśmiało.
-Tak, Andrea poprosiła nas żeby Cię namówić abyś wszedł
-Namówić? I tak prędzej czy później bym tam wszedł czy by tego chciała czy nie - uśmiechnąłem się i wszedłem przez białe drzwi.
-Hej. Jak się czujesz?
-Lepiej. Chciałam Ci podziękować - złapała mnie swoją zimną dłonią -  dziadkowie powiedzieli mi co dla mnie zrobiłeś. Gdyby nie ty...

 Gdyby nie ty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Przestań. Ciesze się, że mogłem Ci pomóc - przerwałem jej - Apropo... chciałem z tobą porozmawiać.
-O czym?
-O Charlie'm, o twoim pocałunku
-Czyli Charls Ci powiedział...- posmutniała
-Tak, był smutny, płakał cały wieczór, nie mógł się pogodzić z tym co mu zrobiłaś.
-Leo...on nie widział wszystkiego, nie wie jak to było. Przyszedł w najgorszym momencie. Chłopak, który mnie pocałował to Lukas, mój przyjaciel z dzieciństwa. To było zwykłe połączenie naszych ust, przecież do niczego poważnego nie doszło. Charlie przyszedł ratować to co sam wcześniej zniszczył. Nie jesteśmy razem więc chyba mogę robić co chce - i tutaj miała rację
-Co ty robiłaś w basenie? Nie boisz się wody? - dalej drążyłem temat
-To też Ci wmówił? Prawda jest taka, że Lukas o niczym nie wiedział. Nie świadomy tego, że boje się wody wrzucił mnie do niej. Dopiero kiedy zorientował się, że nie umiem pływać wskoczył za mną...to dzięki niemu nie utonęłam. Dlatego oboje byliśmy w basenie - było mi głupio. Faktycznie to co widział Charls to tylko wyrwane z kontekstu wydarzenie.
-Nadal chcesz z nim być?
-Żartujesz sobie? Nie mogę spać w nocy przez tego człowieka, przy każdej czynności, którą wykonuję w ciągu dnia myślę tylko o nim.
-To czemu się nie starałaś?
-Słucham? Byłam u niego, chciałam pogadać, ale wtedy pojawiła się ona
-Byłaś żeby z nim pogadać? - nie wierzyłem w to co słyszę
-Tak - spuściła głowę...No nieźle - O tym Ci już nie powiedział, co?
-To nie tak, on taki nie jest. Był z Chloe tylko po to żeby zapomnieć o tobie Andrea. Ciągle o tobie gada, dziewczyna nie wytrzymała. Dziś z nim zerwała. Powiedziała, że ma dość słuchania ciągle o jakieś inne dziewczynie. Daj mu jeszcze jedną szansę
-Ale Leo...on sam dał mi do zrozumienia że już mnie nie potrzebuje...nie chce mnie znać. Nie chce po raz kolejny mieszać w waszym życiu. Stwarzam same kłopoty, jestem tylko ciężarem dla was wszystkich...
-Nie ma ciężaru, którego bym nie podniósł - wtrącił się zgubiony blondyn.
-Charlie? Co ty tu robisz? - chyba nie była zachwycona jego wizytą.
Charlie
Po tym jak zadzwonił Leo i poinformował mnie co się stało od razu wezwałem taksówkę i pojechałem do szpitala. Czas przed salą dziewczyny dłużył mi się niemiłosiernie. Chciałem ją zobaczyć, zapytać co u niej i porozmawiać. Miałem dość czekania więc poszedłem po herbatę do automatu, oczywiście nie obeszło się bez kilku zdjęć i autografów. Nie chciałem być nie miły, bo w końcu są pacjentami szpitala i każdy jest w jakimś stopniu poszkodowany czy chory dlatego pomyślałem, że chociaż tyle mogę dla nich zrobić. Gdy wróciłem Leo już nie było. Postanowiłem wejść do sali dziewczyny, trafiłem na idealny moment...rozmawiali o mnie, o niej, o nas. Nie zauważyli, że byłem w sali więc mogłem w spokoju posłuchać przebiegu ich rozmowy.
-Ale Leo...on sam dał mi do zrozumienia że już mnie nie potrzebuje...nie chce mnie znać. Nie chce po raz kolejny mieszać w waszym życiu. Stwarzam same kłopoty, jestem tylko ciężarem dla was wszystkich...- było mi żal dziewczyny, nie chciałem żeby tak to zinterpretowała
-Nie ma ciężaru, którego bym nie podniósł - wtrąciłem, bo nie miałem ochoty dłużej się "chować"
-Charlie? Co ty tu robisz? - zdecydowanie się mnie tu nie spodziewała
-Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz
-Skoro aż tak cię to interesuje to lepiej, a teraz możesz już iść.
-Nie mam takiego zamiaru. Porozmawiajmy - poprosiłem 
-Nie mamy o czym
-Wydaje mi się, że mamy kilka niewyjaśnionych kwestii. Leo mógłbyś? - spojrzałem na chłopaka dyskretnie dając mu znak żeby wyszedł i zostawił nas samych
-Leondre jest moim gościem i tylko ja mam prawo go wyprosić, chyba że sam zdecyduje z własnej woli opuścić pomieszczenie wcześniej, ale nikt poza tym nie ma prawa mówić mu co ma robić - była stanowcza. Teraz wszystko zależało od bruneta. Oboje czekaliśmy na jego decyzje.

Holiday Adventure [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz