Rozdział 43

99 2 0
                                    

*dwa dni później*
Andrea
Źle się czułam, mam wielkie poczucie winy. To nie miało się tak potoczyć!
Ale skoro Charlie przyszedł do mnie żeby "ratować nasz związek" to znaczy, że on chce nadal ze mną być. Może jest jeszcze szansa żeby to wszystko odwrócić. Szybko zrobiłam ze sobą porządek i wybiegłam z domu. Tylko co ja mu powiem? A co jeśli nie ma go w domu? Nie ważne, teraz jest już za późno żeby o tym myśleć. Zapukałam, po chwili czekania otworzył mi blondyn zaskoczony moją wizytą
-Hej przyszłam pogadać - zaczęłam nieśmiało
-A co Lukas nie ma dla ciebie czasu? A może poprostu mu się znudziłaś? Sorry ale to już nie mój problem. Radź sobie sama.
-Kochanie kto przyszedł?- zza progu wyszła ładna blondynka i po chwili przytuliła się do chłopaka, a on pocałował ją w policzek. W tym momencie coś mnie ukuło
-To ja wam nie przeszkadzam - odwróciłam się i ruszyłam z powrotem. Czyli to tak. Myślałam, że on mnie jeszcze kocha, a tu proszę....
Mam dość mojego życia, nic mi się nie układa, wszyscy mają mnie gdzieś, nawet moja matka nie ma dla mnie czasu. Zaczęłam biec, drogę zamazywały mi łzy, dobiegłam do domu, trzasnęłam drzwiami, wbiegłam na górę i rzuciłam się na łóżko.
Leondre
Postanowiłem pójść porozmawiać z dziewczyną. Powiedziałem wszystkim domownikom, że idę obeznać się bardziej w terenie. Wiedziałem, że Helen mnie puści, a Charlie nie będzie miał ochoty na spacer. Delikatnie zapukałem w ciemne drzwi domu państwa Corr. Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Może nikogo nie ma? Dla pewności złapałem za klamkę. Dziwne...drzwi są otwarte.
-Jest tu kto? - krzyknąłem, ale bez rezultatu. Zajrzałem do wszystkich pomieszczeń na dole, nadal nic. Poszedłem na górę.
-Andrea?! Jesteś tu? - zacząłem od sprawdzenia jej pokoju, a później udałem się do łazienki.
-Andrea! - krzyknąłem kiedy zauważyłem dziewczynę leżącą na białych kafelkach w łazience, była cała we krwi. Stan w jakim się znajdowała spowodowały głębokie rany na nadgarstku. Szybko wyjąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Niedługo po tym odpowiednie służby zabrały ją do karetki i odjechali. Oczywiście pozwolili mi jechać z nią.
Dziewczyna była pod opieką lekarzy i pielęgniarek, a mi kazali zostać na korytarzu. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Co z nią? - błyskawicznie podniosłem się z siedzenia
-Stan jest stabilny. Gdyby nie ty mogłoby dojść do tragedii. Tak w ogóle to kim ty jesteś?
-Leondre Devries, przyjaciel dziewczyny.
-Możesz mi opowiedzieć jak to się stało?
-W zasadzie to za dużo nie wiem. Chciałem z nią pogadać więc poszedłem do domu jej dziadków, bo aktualnie u nich przebywa. Zapukałem, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Postanowiłem sprawdzić czy aby napewno nikogo nie ma i pociągnąłem za klamkę, okazało się że dom był otwarty. Przeszukałem wszystkie pokoje aż trafiłem do łazienki. Leżała na podłodze, nie reagowała na moje wołanie. Od razu zadzwoniłem na pogotowie.
-Czyli była sama w domu? A wiesz co było powodem jej okaleczenia?
-Nie miałem pojecią, że do tego wróci
-Jak to?
-Bo ona kiedyś też się cięła, ale jej chłopak, teraz już były, pomógł jej z tym skończyć.
-Czyli już nie miała z tym problemów?
-Z tego co wiem to nie
-A masz kontakt z tym jej chłopakiem lub innymi przyjaciółmi?
-Tak mam
-Zadzwoń oczywiści najpierw do jej dziadków i powiadom ich o stanie wnuczki, później poproś najbliższych znajomych żeby tutaj przyszli, muszę z nimi pogadać
-Dobrze - zrobiłem tak jak polecił. Przed wyjściem z domu Andrei zdążyłem zabrać jej telefon. Odblokowałem go w poszukiwaniu numeru do jej babci.
-Nadal ma go na tapecie - powiedziałem sam do siebie widząc dziewczynę w objęciach mojego przyjaciela na wyświetlaczu.

 -Nadal ma go na tapecie - powiedziałem sam do siebie widząc dziewczynę w objęciach mojego przyjaciela na wyświetlaczu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Powiadomiłem jej babcię, że jest w szpitalu, niedługo mają przyjechać. Został Charls i Lukas...wolę nie ściągać ich w to samo miejsce w jednym czasie. Teraz pytanie: do którego z nich zadzwonić?
Andrea
Od wczorajszego wieczoru nie spałam, przez ten cały czas płakałam. Chyba nie jest nam dane być razem. To wszystko mnie przytłaczało. Dziadkowie pojechali do miasta. Magdalene była u mnie rano, ale udawałam że śpię. Słyszałam ich rozmowę jak planowali co muszą kupić i gdzie pojechać. Kiedy usłyszałam trzask drzwi, poczułam ulgę i jednocześnie samotność. Chciałabym z kimś pogadać, przytulić się. Ale z kim? Lukas? Nie chce go narazie widzieć, nasze spotkanie mogłoby teraz wszystko pogorszyć. Charlie mnie nienawidzi, a Leondre pewnie nie chce mnie znać po tym wszystkim co zrobiłam jego przyjacielowi, Artur przyjedzie dopiero za kilka dni. Więc zostałam sama, świetnie. Poszłam do łazienki. Chciałam się odświeżyć. Po prysznicu założyłam czyste ubrania. Otworzyłam szafkę żeby wziąść z niej moją szczoteczkę do zębów, ale znalazłam coś co bardziej przykuło moją uwagę - żyletkę. Co ona tu robi? A może by tak? Nie, przecież dawno z tym skończyłam. Tylko jedno nacięcie... może dwa, góra dwadzieścia.
Usiadłam pod umywalką, podwinęłam rękaw i przyłożyłam metal do swojej ręki. Mogę jeszcze z tego zrezygnować, ale postanowiłam, że to będzie ostania raz...wbiłam ostrze w swój nadgarstek zaczęłam wyliczać: za Charliego i to jak bardzo go skrzywdziłam, za tę blondynkę, że jest lepsza niż ja, za Lukasa, za to jak zawiodłam Leo, za dziadków i to jaką jestem złą wnuczką, to jaką jestem okropną przyjaciółką dla Nicole...dla Artura i Jeremiego zresztą też, za moje dodatkowe kilogramy i złe oceny, za moją mamę i brak czasu. Za każdą przyczynę dodatkowa kreska. Chciałam liczyć dalej, ale nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Później pamiętam tylko jak znajomy głos wykrzykiwał moje imię i mną  trząchał. Do tej pory nie mogę przypomnieć kto to był. Otworzyłam oczy, ale oślepiało mnie jasne światło skierowane wprost na mnie. Kiedy zaczęłam się do niego przyzwyczajać zauważyłam...w zasadzie nic szczególnego. Biały sufit i nic poza tym. Złapałam się za głowę bo poczułam silny ból, który za chwilę minął i wtedy wszytko stało się jasne. Moja ręka była zabandarzowana, byłam podłączona do kroplówki i innych sprzętów. Co ja robię w szpitalu?
-Widzę, że nasza śpiąca królewna się obudziła
-Ciesze się że nie ma pan problemów ze wzrokiem - odpowiedziałam oschle
-Ktoś ma tutaj zły humor. Może ten chłopaczek, który stoi za drzwiami trochę ci go poprawi?
-Kto tu jest? - zapytałam szybko
-Twoi dziadkowie i dwóch chłopaków, brunet i blondyn - czyli Leo i...? Lukas jak i Charlie to blondyni. Trochę trudno było mi określić po jakże szczegółowym opisie lekarza, który z nich przyszedł. Obstawiam, że Lukas bo Charls jest na mnie wkurwiony lekko mówiąc.
-Jak długo tu jestem?
-Nie dużo, 3 godzinki - uśmiechnął się
-Ile będę musiała tu leżeć?
-Dopóki nie stwierdzę, że pobyt w szpitali nie jest ci już potrzebny i twój stan się polepszy - pokręcił się jeszcze trochę przy moim łóżku i wyszedł.
-Jeśli ktoś będzie chciał wejść to mam coś przekazać? - zapytał kiedy stał już przy drzwiach
-Mogą wejść tylko dziadkowie, nikt więcej
-Rozumiem - uśmiechnął się po raz ostatni i opuścił "mój pokój".

Miałam wstawić rozdział już wczoraj, ale zapomniałam :)

Holiday Adventure [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz