Całą resztę czasu spędziłem przechadzając się po pałacu,w którym musiałem mieszkać. Byłem tam tylko ja i obsługa, nikt poza tym. Nie czułem się jakoś samotny, było mi dobrze. Odwiedzał mnie tylko i wyłącznie poprzedni władca.
W budynku łatwo było się zgubić, jeśli ktoś jest pierwszy raz. Ja znam doskonale te mury, mogę przejść całą budowlę z zamkniętymi oczami. Nie ma się co dziwić w końcu spędziłem tu ile?... 10 tysięcy lat?
Podszedłem do kuchni, gdzie pracowała całkiem spora ilość demonów. Porozmawiałem z nimi i wrzuciłem coś na ząb. Obsługa była w szoku, kiedy mnie zobaczyła. Nie chodziłem tam często, bo po prostu nie chciałem im przeszkadzać.
Gdy znudziło mi się hasanie po pałacu wyszedłem na zewnątrz przewietrzyć się. W pustce nie było dnia czy nocy. Panował tam raczej półmrok. Patrząc w górę, mówiąc ludzkim językiem „w niebo" można było ujrzeć szarą pustkę, nie wiadomo dokąd ona sięgała. Stąd właśnie wzięła się nazwa naszego świata.
Maszerowałem ulicami, które były wybrukowane głowami aniołów, które wchodziły na nasz teren w ludzkim świecie.
No właśnie ten aniołek, który chodzi po moim terenie, może tak zabawić się z nim, a potem dodać kolejną głowę do kolekcji?
Boscy pomocnicy – tak nazywano anioły -, którzy mieli odwagę wkraczać na nasz teren, bądź po prostu nie byli świadomi naszej obecności, obdzieraliśmy ze skóry. Pozbawieni niej trafiali przed nasz sąd, gdzie król osądzał ich. Tracili on wtedy wszystko; swoje moce, skrzydła i wygląd.
Nie pamiętam ile to już wydałem wyroków, ale na pewno nie mało. Oczywiście anioły powinny wystrzegać się nas i jakichkolwiek kontaktów z nami. Nietrudno było się tu dostać, jeśli któryś Boski pomocnik chciał tu wejść robił to, jednak musiał robić to w ukryciu. Gdy nakrywaliśmy takich osobników również pozbawialiśmy ich wszystkiego co najważniejsze. Jednak kiedy udało im się tu dostać i wrócić do siebie i tak zostali ukarani.
Anielski sąd, w który skład wchodzi najwyżej rangą postawiony anioł skazywał takiego osobnika. Za karę skrzydła cherubinka pokrywały się czarnymi piórami.
Ja również biorę udział w tym osądzie. Zabieram go ze sobą i zamykam na jakiś czas w lochach, chociaż nie zawsze. Czasami towarzyszę im i mieszkają w jednych z komnat w pałacu.
Po pewnym czasie stają się demonami, jednakże trochę innymi niż my. Łatwo ich rozpoznać. Mają wtedy czarne pierzaste skrzydła, których my nie posiadamy. Rosną im też rogi i zupełnie zmieniają swój wygląd, jednak u każdego ten proces przechodzi inaczej.
Moim wiernym pomocnikiem jest właśnie taki upadły anioł. Kiedy do mnie przyszedł szybko pogodził się z tym, że nie będzie miał już możliwości powrotu do siebie i nie stawiał jakichkolwiek oporów.
Jego skóra na twarzy i szyi jest koloru czerwonego, reszta ciała jest czarna jak smoła. Charakterystycznym u niego jest 28 oczu, z prawej strony mają kolor wiśniowy, zaś z lewej pomarańczowy. Po obu stronach wyrastają piękne zakręcone złote rogi. Trochę niżej nich ma kozie uszy ubarwienia brązowego. To wszystko otaczają szare włosy, które częściowo dotykają jego ramion.
Bardzo pragnął zmienić swoje imię, tak więc któregoś razu, kiedy odbywała się ceremonia nadałem mu imię Hakael i mianowałem go na siódmego przywódcę upadłych aniołów.
Otworzyłem oczy i znalazłem się w świecie ludzi. Nastał już ranek, a słońce zaczęło leniwie wschodzić. Jak dobrze, że moje ono znajdowało się po północnej stronie i nie odczuwałem zbytnio tych cholernych promieni. Niestety w kuchni biło światłem, aż do granic możliwości, tak więc prędko zasłoniłem okno.
