Finał

752 64 15
                                    

Nie chciałem już dłużej czekać na Shivama....

Przywołałbym go, ale pewnie jest zajęty. Nie mogę mu przeszkadzać, jeszcze się na mnie zezłości.

Krzątałem się po salonie, a następnie przeszedłem do kuchni. Nic ciekawego tam nie znalazłem.

Rzuciłem się na łóżko i wbiłem wzrok w sufit. Westchnąłem.

Wciąż słyszałem jego słowa „Ja ciebie też" i widziałem przed oczami ten straszny wzrok, kiedy odlatywał.

Ciekawe, co tam u niego...

Zamknąłem oczy.

Wracaj szybko" pomyślałem

*~*~*

Straciłem rachubę ile to już dni minęło od pożegnania z Shiavmem. Na pewno dużo.

Takie miałem przeczucie.

Coraz częściej słyszałem ryki z zewnątrz. Przeraźliwe głosy, których miałem już dość. Nie wspominając, że na zewnątrz panował półmrok, a niezbyt za nią przepadam.

Nagle coś zaczęło walić w drzwi i okna w pokoju, kuchni i łazience.

Przeraziłem się.

Szybko chwyciłem róg, który dał mi chłopak i zacząłem żłobić w drewnianej podłodze. Ręka trzęsła mi się, jak nigdy. Z łzami w oczach wciąż miałem nadzieję, że to wszystko minie.

Nareszcie udało mi się wyryć pieczęć Shivama, którą także nosiłem na nadgarstku.

Pojedyncze łzy spadły na wyżłobione symbole.

-Gdzie jesteś? - wyjąkałem do siebie.

Upuściłem róg i skuliłem nogi. Czoło oparłem o kolana, a ręce położyłem na głowie.

Walenie w okna ustało, jednak dalej ktoś dobijał się do drzwi.

Zamek puścił.

Ciężkie, ale szybkie kroki kierowały się w moją stronę. Zacząłem płakać, jeszcze bardziej.

Nagle, ucichło.

Coś ciepłego spłynęło mi po plecach.

Spojrzałem w górę.

Anioł, który stał za mną nie miał kawałka szyi, a jego serce zostało wyrwane.

Bezwładnie opadł na podłogę.

Nikogo poza nim nie widziałem.

„Jestem tu" usłyszałem

Coś dotknęło mnie w policzek. Ten dotyk sprawił, że poczułem się bezpiecznie.

W pewnym momencie szafa znalazła się na miejscu drzwi, a ciało zniknęło. Wciągnęli je czyściciele.

Obecność, którą czułem znikła. Jednak wiedziałem, że to był Shivam. Mimo, że nie mogłem go zobaczyć to byłem szczęśliwy. Wiedziałem, że żyje.

~*Shivam*~

Minęło naprawdę sporo czasu od momentu, w którym zaczęliśmy walkę.

Ljar wciąż przypatrywał się jak walczymy i śmiał się donośnie za każdym razem, gdy zostałem zraniony.

Komentował to, jednak zupełnie na niego nie słuchałem. Miałem go gdzieś.

W pewnym momencie upadłem na ziemię i nic nie widziałem. Czyżbym stracił drugie oko?

The Devil in IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz