Ostrożnie oparłem się o ścianę. Byłem już po wizycie Tegela, który ostatecznie opatrzył moje zranienia.
Normalny demon umarłby na miejscu. Ja miałem to szczęście, iż miałem tą możliwość nieśmiertelnego życia.
Puk, puk
Rozniósł się po pokoju dźwięk. W pierwszej chwili na myśl przyszedł mi Von, ponieważ wysłałem go do kuchni.
-Wejść – odezwałem się
-Chciałem pana odwiedzić – usłyszałem zza drzwi znajomy głos
-Śmiało wchodź – zaprosiłem mojego pomocnika
-I jak się czujesz? - zabrał miejsce naprzeciwko mnie
-Całkiem dobrze, mimo iż nie wyglądam – podrapałem się po nosie
Dobrą chwilę rozmawialiśmy o przebiegu walki oraz o Malerisie.
Zastanawiałem się, czy anioł zdecyduje się zrezygnować ze swojej posady i przyjść do nas...
-A właśnie – odezwał się Hakael – mam list od twojego ojca
-Hm? Staruszek coś ode mnie chcę? - zdziwiłam się
-Nie mam pojęcia, ale wyglądał na zmartwionego – wstał i podszedł do drzwi – wracam do obowiązków, wpadnę później – wyszedł
Otworzyłem kopertę, byłem ciekawy zawartości listu. Nabrałem powietrza i zacząłem czytać
Synu!
Widziałem Cię, kiedy wracałeś z bitwy. Przeraziły mnie twoje rany, jednakże mam nadzieję, że czujesz się dobrze. Gdyby coś się działo to pamiętaj, zawsze możesz zwrócić się do mnie albo do swojego rodzeństwa.
Ojciec
Odłożyłem świstek papieru na bok i zamknąłem oczy. Powinienem mu odpisać i dać znać, że ze mną wszystko jest w porządku.
Próbowałem sięgnąć do biurka, na którym leżały czyste kartki i pióro. Jednakże poczułem przeszywający ból w okolicy klatki piersiowej. Cholera...
Głucho opadłem na ścianę za mną. Musiałem poczekać, aż ktoś przyjdzie i zechce mi pomóc.
Chwilę później do pokoju wszedł Von z jedzeniem. Postawił je na biurko.
-Możesz mi pomóc usiąść do biurka? - poprosiłem
Najwygodniej pisało mi się przy meblu, niż w łóżku. Chłopak zgodził się, po czym pomógł mi wstać.
Mocno go objąłem i przy jego pomocy zająłem miejsce.
-Piszesz do kogoś list? - zapytał, siedząc skrępowany
-Tak, odpisuje do ojca – skierowałem rękę ku górze, jednakże nie miałem siły, aby chwycić pióro. Syknąłem z bólu.
-Wszystko w porządku?! - zerwał się z miejsca Von
-Jeszcze nie doszedłem do siebie, mógłbyś napisać za mnie? - spytałem
-Dobrze... - oparł
Mężczyzna przysunął do siebie kartkę papieru i chwycił przyrząd do pisania. Ja w tym czasie konsumowałem jedzenie.
Dyktowałem chłopakowi wszystko, co miał napisać. Miał całkiem ładny charakter pisma, zdecydowanie lepszy niż mój.
Zawinąłem wiadomość w rulon i zapieczętowałem, aby nikt nie mógł go otworzyć.
Postanowiłem poczekać do momentu, kiedy Hakael znów złoży mi wizytę. Nagle ktoś wbiegł do pokoju. W pierwszej chwili nie wiedziałem o co chodzi.