Stałem nad przytarganym przeze mnie kotłem. Wypowiadałem słowa zaklęcia i wrzucałem kolejno składniki, które były niezbędne. W pewnym momencie odezwałem się do upadłego anioła, który siedział na łóżku
-Potrzebuje twojej krwi – spojrzałem się na zdenerwowanego mężczyznę – wystarczy tylko kropla
-Skąd? - podszedł bliżej mnie
-Obojętnie, skąd chcesz – odwróciłem się w jego stronę
Wyciągnął jedną ze swoich dłoni w moim kierunku. Mocno zacisnął oczy i zagryzł wargę. Otworzyłem buzie. Chciałem drasnąć go moimi ostrymi kłami.
I tak też zrobiłem. Energicznym ruchem przejechałem po nadgarstku. Kilka kropel zleciało do mieszaniny, którą przygotowywałem.
Kątem oka ujrzałem, iż chłopak zbladł. Uniosłem jego dłoń bliżej moich ust i polizałem małe skaleczenie. Nie było po nim żadnego śladu.
Von znów nabrał kolorów na twarzy i zrobił się lekko bordowy...
Wrócił na swoje miejsce, a ja dokańczałem miksturę.
Nalałem jej do wielkiej szklanki, która stała zaraz obok. Ciecz nie wyglądała za ciekawie, gdyż miała kolor oliwkowy, a jej konsystencja była gęsta.
-Podnieś głowę – usiadłem na łóżku – i napij się
„Erast" wypił wszystko duszkiem. Na koniec zatrzęsło nim, jednak szybko minęło.
Musiałem poczekać chwilę, aby mikstura zadziałała. Pierwszym objawem, jaki powinien się pojawić to dreszcze i pokrycie skóry czarnym nalotem.
-Czujesz coś? - zapytałem
-Zimno się coś zrobiło – spojrzałem na jego rękę, gdzie pojawiła się gęsia skórka
-Gdyby zaczęło cię boleć to śmiało mów, krzycz czy co tam jeszcze. Postaram się zrobić to szybko, tak aby jak najmniej bolało – dotknąłem jego brzucha
-Dobrze... - udawał, że jest twardy i nic się z nim nie dzieje, jednak wiedziałem, że strasznie boli go całe ciało, głupek...
Próbowałem przeniknąć do jego myśli. W jego głowie słyszałem, tylko:
„ała", „boli", „pomocy" no i „Shivam, pomóż mi"
Skóra chłopaka całkowicie nabrała ciemnego koloru przez nalot. Nagle usłyszałem przeraźliwe krzyki młodzieńca. Oby Hakael i reszta służby się nie przestraszyli.
Poczułem, że ktoś mocno ściska moją przemienioną już dłoń. Nie zabrałem jej, pozwoliłem ją trzymać.
Szybko, ale starannie wykonałem resztę zadania, która była najcięższa. Pokrzyczał jeszcze kilka razy, ale finalnie przeżył. Niesamowicie się nacierpiał. Pod koniec opatrzyłem jego rany, które powstały podczas tego zaklęcia. Krew nie chciała przestać lecieć z oczu, uszu, nosa, głowy oraz rąk.
Delikatnie ułożyłem go w moim łóżku i kazałem pójść mu spać. Powinien odpocząć po tym „ciężkim" przeżyciu.
Za to, kiedy się obudzi będzie miał już wszystko za sobą. Ciekawi mnie jego reakcja na swoje nowe „ja".
Po cichu wyszedłem z pokoju i udałem się do Hakaela, tak jak mu obiecałem. Powoli przeszedłem się po całym pałacu i myślałem nad wszystkim, co się stało.
Wpadłem na pomysł, aby w końcu odwiedzić moją rodzinę, która mieszkała na obrzeżach miasta. Swoją niezapowiedzianą wizytą, zrobiłbym niezłą niespodziankę ojcu. Mieszkał z moim młodszym bratem oraz siostrą. Moja rodziciela zakończyła swój żywot niedługo po tym, jak urodziła się najmłodsza „siostrzyczka".