Wrócę

702 63 49
                                    

Nie chciałem już siebie poniżać i powoli uwalniałem chłopaka z uścisku.

Nagle poklepał mnie ręką po głowie i odwzajemnił uścisk.

-Ja ciebie też – wyszeptał mi do ucha

Na karku poczułem, że coś mokrego mnie dotyka.

Chłopak pociągnął nosem i odsunął się ode mnie. Uśmiechną się w moją stronę tak miło, że nie mogłem oderwać od niego wzroku.

W tym momencie spłoszył mnie odgłos zbijającego się szkła. Spojrzałem się za Shivama czy nic mu nie jest.

Strzała, która miała biały grot przebiła się prosto przez klatkę piersiową chłopaka.

-Nic ci nie jest?! - spanikowałem

-Wyjmij ją – powiedział

Delikatnie starałem się jednym ruchem wyrwać mu ją z pleców. Udało mi się.

Przełamałem ją na pół, a grot roztrzaskałem rogiem, który dał mi Shivam.

Z miejsca, w które wbiła się strzała wychodził czarny dym. Zmartwiłem się.

Właśnie ten biały grot powodował, że obojętnie gdzie dotknie demona to zaczyna go parzyć.

-Skąd wiedziałeś, jak się niszczy anielskie strzały? - zapytał chwytając się za pierś

-Uczyli nas tego – odparłem – aby nie działały musisz je rozbić najlepiej o coś twardego

Z daleka zauważyłem, że z nieba leci na nas seria strzał. Chłopak musiał to słyszeć i machną swoim skrzydłem. O dziwo nic mu się w nie nie stało.

Wszystkie rozbiły się w drobny mak.

Zaniepokoił mnie widok jednego oka Shivama. Zamiast być bursztynowe, gwałtownie stawało się krwistoczerwone, jak nigdy przedtem. Demon zaczął szybko, ale głęboko oddychać.

Klęknął na kolana i zakrył swoje oczy warcząc coś pod nosem. To nie było normalne. Jego głos stał się... dziwny.

Pazury na palcach zaczęły się wydłużać i wbijać się mu w głowę. Spod szponów zaczęły lecieć małe stróżki czarnej krwi.

Nagle przestał. Opuścił ręce, które następnie bezwładnie wisiały w powietrzu.

Zrobił koci grzbiet i zaczął kaszleć. Powoli wyjmował kosę. Nie wiedziałem, jak on to robi, że nie przedziurawi sobie przełyku.

Dał radę.

Wstał i podparł się bronią.

Miała ostrza po obu stronach. Pomiędzy nimi widniała klepsydra z fioletowym piaskiem. Kose przystrajały cztery czaszki. Dwie z rogami, dwie bez. Obydwie klingi były wykonane z kryształu, jedna z czarnego, druga fioletowego.

Wszystko pięknie błyszczało ametystowym kolorem.

-Na mnie pora – odezwał się

Posmutniałem, tak bardzo nie chciałem, żeby szedł.

-Pamiętaj, co ci powiedziałem – pokazał na kawałek rogu

Przytaknąłem. Ciężko westchnąłem.

-Kiedy wrócisz? - zadałem głupie pytanie

-Jeśli mi się uda to pierwsze co, to przyjdę po ciebie – uśmiechnął się, a jego oczy zaszkliły się

-Będę czekał – mruknąłem

Demon wszedł na drewniany parapet i odwrócił się na moment w moją stronę. Spod jego długich czarnych włosów świeciło się coś czerwonego. Prawdopodobnie jego oko.

The Devil in IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz