Gdy jesteśmy w swoich prawdziwych światach czas w ludzkim świecie dla nas "stoi". Ciężko to wytłumaczyć... Ale mniejsza z tym. Nareszcie jesteśmy przed bramami Pustki. Rozległy się 3 potężny odgłosy ciężkich trąb. Młody i niedoświadczony upadły anioł przeraził się. Poklepałem go po plecach i powiedziałem, że nie ma się czego obawiać. To normalne, gdy dołącza do nas ktoś nowy. Ostrzegłem go także, żeby nie przestraszył się przywitania przez naszych mieszkańców. Chłopak przełknął głośno ślinę i kiwnął głową.
Otworzyłem bramę.
Wewnątrz Pustki panował hałas i wiwat. Wszyscy cieszyli się z przybycia nowego gościa. Tłumy bacznie obserwowały każdy jego ruch. Nad nami latały demony, które miały za zadanie powitać nowego.
Poczułem, jak coś, a raczej ktoś złapał się mojego skrzydła. Przerwałem machanie do demonów. Odwróciłem się i przyjrzałem na chłopaka. Dosłownie cały się trząsł. Zdjąłem "łańcuchy" i brutalnie popchnąłem przed siebie. Kazałem mu iść przodem i pocieszyłem, że będę cały czas za nim. Przekazałem także, aby nie bał się o drogę, gdyż prowadzi ona prosto pałacu i nie musi nigdzie skręcać
Nagle głucho upadł na ziemie i zaczął przeraźliwie krzyczeć
Chyba zauważył, że pod nogami ma głowy swoich "przyjaciół" z Raju. Ale ma zapłon...
Bez żadnej litości szarpnąłem go za rękę i rozkazałem wstać. Masa demonów nie mogła powstrzymać się ze śmiechu. Zawsze śmieszyły nas takie rzeczy. Ci u góry nie wiedzieli, co wyrabiamy z nimi na dole.
Śmieszne...
Koniec tego przedstawienia. Lepiej będzie pokazać go na mównicy. Zobaczmy co tam powiedzą o nim.
Rozciągnąłem swoje skrzydła jak tylko się dało i wzbiłem się nad ziemię. Po drodze chwyciłem młodego mężczyznę za ramiona i pofrunąłem wysoko wprost do pałacu. Całą trasę krzyczałem do wszystkich, aby zebrali się pod pałac. Oglądając się za siebie widziałem, jak chmara mieszkańców zbiera się i udaję w kierunku pałacu.
Kilka chwil później znajdowaliśmy się pod drzwiami. Tam przywitał nas Aviro oraz Hakael.
-Hakaelu proszę weź ze sobą nowego i przygotuj go - poprosiłem
-Dobrze panie... - ukłonił się i delikatnie poprowadził młodzieńca do sali obok
Kierując się ku górze słyszałem, jak po całym budynku roznoszą się wrzaski upadłego anioła.
Były one spowodowane tym, iż wyrywano kawałek skóry z rajską pieczęcią. Zaznaczało się ostrym nożem co chciało się wyciąć, po czym podważano i wyrywano. Generalnie taka rana goiła się długo, jednak za użyciem magii czas regeneracji się skracał.
Ja tymczasem stałem już na balkonie i wyczekiwałem młodzieńca. Publicznie podziękowałem poprzedniemu władcy, który później udał się na dół do innych. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na wyrok jaki wydam na naszego nowego przybysza.
-Jest już gotowy - usłyszałem zza pleców
-Dobrze, daj go tu - obróciłem się, po czym z głębi pokoju ujrzałem zapłakaną twarz chłopaka. Jego ubrania, niegdyś śnieżnobiałe zostały zamienione na czarne, a jego jakże biała skóra powoli stawała się szarawa
-A teraz spójrzcie na naszego nowego mieszkańca! - krzyknąłem, a następnie chwyciłem dłoń chłopaka i podniosłem wysoko do góry. Tłum momentalnie się ożywił i klaskał
-Spójrz jak się cieszą na twój widok - powiedziałem, lecz ten tylko wbił swój wzrok w podłogę i stał się czerwony
-A więc co z nim zrobimy? - zadałem pytanie do tłumu - skrócić o głowę? - przejechałem swoją ręką po szyi, lecz masa demonów odpowiedziała jednogłośnie nie - a może zamknąć w lochach? - ponownie zapytałem, jednak ta propozycja została również odrzucona - dobrze... . Już wiem co z nim zrobię, a teraz pragnę wam podziękować za przybycie i jakże wspaniałe powitanie nas! Rozejść się - rozkazałem
Cały ten czas trzymałem chłopaka za rękę, gdy chciałem ją puścić zacisnął ją mocniej.
-Czy... pójdę do lochów? - zapytał przybity, oczywiście nie rozumiał naszego języka, więc nie miał bladego pojęcia o czym mówiłem przed chwilą do zebranych
-Nie - odpowiedziałem sucho - będziesz przez jakiś czas mieszkał u mnie w pokoju - dokończyłem
Nie odpowiedział mi na to. Spokojnie udaliśmy się do pomieszczenia, które znajdowało się na samej górze pałacu. Tam kazałem odkryć chłopakowi ranę. Posłusznie wykonał to. Uleczyłem skaleczenie i kazałem położyć mu się na łóżku i w nim zostać, dopóki nie wrócę. Powiedziałem, że co jakiś czas może zaglądać do niego Hakael, który jest moim pomocnikiem. Gdy wyszedłem z pomieszczenia, zakluczyłem drzwi.
Schodząc do wyjścia wpadłem na mojego lojalnego pomocnika. Opowiedział mi, iż zna Vona i dobrze go pamięta. Jednak nie jest pewny, czy ów młodzieniec jeszcze pamięta jego. Na koniec rozmowy zaproponowałem, żeby zajrzał do niego i pogadał z nim. Może powie coś więcej.
Ja w tym czasie udałem się do matki chłopaka, który zaczepił mnie, gdy wychodziłem z Pustki. Rzeczywiście, z kobietą było źle. Cała jej lewa strona była bezwładna i nie mogła się poruszać. Nie miała już zupełnie sił. Jako "dobry" król pomogłem jej i wyleczyłem chorobę, która ją dopadła. Rzadko się zdarzała w tych rejonach, ale miałem już okazje na nią wpaść niejednokrotnie.
*~~*
W ludzkim świecie panowała straszna burza, która dla mnie była niesamowicie przyjemna. Kochałem patrzeć na te pioruny, które łamały niebo.
Co do chłopaka...
Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że jest jakiś chory, jednak ja wiedziałem, że to nie to. Spowodowane było to tym, iż już dłużej nie jest aniołem i strasznie ciężko jego ciało przechodzi tą zmianę. Nic nie można było na to zaradzić. Tak musiało już być
Jednak jego wzrok wydawał się być rozmarzony... jakiś nieobecny
-Wszystko gra? - zapytałem
-Tak... - cicho odparł
-Śniłeś o czymś miłym? - dopytałem mają na uwadze, że chwilę temu przebudził się z drzemki
-Mhm - mruknął przecierając oczy - Śniło mi się, że spotkałem tą osobę, o której ci wcześniej mówiłem... - uśmiechnął się
Byłem odwrócony do niego plecami. Podniosłem kąciki ust w grymasie uśmiechu. Nieźle ściemniał...
-Chcesz coś jeść albo pić? - zaproponowałem, kładąc się do łóżka
-Nie dzięki, chyba pójdę dalej przespać tą burzę... - odparł zaspanym głosem
-To dobranoc, Erast - cicho powiedziałem
-Dobranoc... - jego oddech stał się spokojny
Ciekawe jak na długo...
*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hm... mało dziś coś napisałam...
Jakaś ochota wzięła mnie na pisanie rozdziału po zobaczeniu komentarzy (to chyba już normalne)
Zastanawiam się, jak wybrnąć z tego opowiadania i jakoś miło to poprowadzić
A może macie jakieś propozycje albo pytania?
Chętnie odpowiadam, nie gryzę (do czasu)