Tym razem zmierzaliśmy w dobrze znane już tereny. Do Doliny Wyklętych.
Powóz stanął przed krawędzią.
-Jak mamy tam zjeść? - odezwał się Von, który stał nad przepaścią
Chciałem załatwić to szybko, ale również powygłupiać się.
Zepchnąłem chłopaka w głąb, a sam zmieniłem położenie. Momentalnie znalazłem się na dole.
Dzięki mojemu wzrokowi widziałem jak spada.
Głupi zamiast użyć skrzydeł leciał prosto w dół na plecy. Wrzeszczał, jak jakieś dziecko.
Gdyby nie ja, runął by prosto w lawę, bądź na skaliste podłoże. Wyciągnąłem ręce i czekałem, aż zleci na nie.
Trzy....
Dwa....
Jeden....
Bum.
Idealnie trafił w moje górne kończyny.
-No w końcu – mruknąłem i posadziłem go na ziemię.
Krajobraz nic się nie zmienił od mojego ostatniego przybycia w te strony. Z daleka zauważyłem idącego w naszą stronę Malerisa. Anioł również pozostawał w swojej postaci.
-I jak tam? Podoba się praca? - zapytałem
-Tak, bardzo. Dziękuje – ukłonił się
Naprawdę nie było za co dziękować. To był jeden z moich obowiązków, jakie musiałem wykonać.
Po kilku chwilach omawialiśmy plan wycieczki po dolinie w domu Xoira.
Na sam początek mieliśmy odwiedzić pracowników chłosty.
Poszliśmy tam.
Z daleka było słychać, jak skórzane paski odbijają się od skóry nieposłusznych. Lubiłem ten charakterystyczny dźwięk.
Pooglądałem trochę, jak biczują innych. Von nie mógł na to patrzeć, co chwilę zakrywał oczy.
Przywitałem się z zapracowanymi demonami. Od czubka rogów, aż po same nogi wybrudzeni byli od tryskającej krwi. Im to nie przeszkadzało. Mi w sumie też nie.
Przeszliśmy kilka kroków dalej.
Poklepałem upadłego anioła po plecach.
-Nie masz się czego bać, jakby coś się działo to mów śmiało – powiedziałem
Pokiwał głową.
Staliśmy na krawędzi kolejnej dziury, jednakże niezbyt głębokiej. Potępieńcy bez skrzydeł próbowali wspiąć się po ścianach, które porośnięte były kolcami. Przy każdym ruchu ostre iglice przebijały się przez ciała skazanych.
Kolejną atrakcją byli wyklęci, którym wyrywano lub obcinano jakieś części ciała. Ta odrastała i ponownie pozbywano się jej. I tak w kółko. Lubiłem patrzeć, jak ktoś cierpi. Sprawiało mi to nie lada frajdę.
Następnie przeszliśmy do przeklętych, którym przebijano na wylot uszy, oczy, nos, głowę, brzuch, serce i tym podobne.
W sumie dolina liczyła około dwieście różnych sposobów męczenia demonów, upadłych i akshich.
Łatwo można było tu trafić. Wystarczyło, że ktoś coś zrobił co mi się nie podobało. Ewentualnie złamał kodeks Pustki.
Skończyliśmy zwiedzać ten teren. Ponownie weszliśmy do budynku, w którym mieszkał Xoir i Maleris. W tym samym miejscu wydawano wyroki.
To, gdzie każdy z potępieńców trafi zależy od tego, co zrobi oraz od tego co uważa Maleris.
Na przykład.
Ktoś odważył się napaść na mnie lub Hakaela automatycznie trafia do mnie na dywanik. Ja wydaje wyrok, gdzie zazwyczaj po tym transportuje się skazanego tutaj. Następnie sędzia, którym jest ów anioł stawia osąd z tutejszą normą.
Przez taki incydent można trafić przykładowo na obdzieranie skóry z ciała, która w ułamku sekundy odrastała. Ciągle w kółko.
Czy skazańcy mogą umrzeć?
Nie.
Zmuszeni są robić to do końca istnienia Pustki.
Dolina Wyklętych liczyła sobie około pięćset tysięcy wygnańców z różnych krain.
Jakieś pięćdziesiąt procent osób tutaj to aniołowie, dwadzieścia pięć procent demony, no i reszta to akshi.
-I jak? Fajnie? - zwrócił się Xoir do Vona
-N...niezbyt – mruknął
-Jaki wrażliwy – zaśmiał się zarządca
Upadły anioł poszedł zobaczyć jak wyglądają osądy. Ja zostałem z demonem.
Przygotował dla mnie jakże smaczny napój. Przygotowany był z krwi aniołów.
Naprawdę mi smakował.
-Zdrówko dopisuje? - szturchnął mnie łokciem
-Nie narzekam, dzięki, że pytasz – uśmiechnąłem się
-Robiliście... no wiesz, ten teges? - dociekał
-My? Nie – parsknąłem śmiechem
-A może powinniście? - zasugerował
-Von chyba padłby ze stresu – zażartowałem
-Albo podniecenia – podniósł kąciki ust
-Taa – popiłem
Nie, że się naśmiewałem z Vona, ale jestem przebojowym demonem. Lubię sobie pożartować, chociaż nie widać tego po mnie. Niby wyglądam poważnie, chociaż sam nie wiem.
Dwa metry wzrostu żywej umięśnionej masy z lekko wyrysowanymi mięśniami brzucha. Winna skóra, porośnięte od miednicy w dół nogi, które rzadko zamieniam na zwykłe kończyny. Ręce, które do woli mogę zamieniać. Bródka na buzi, jedno bursztynowe oko oraz szpiczaste uszy, nad którymi rosną rogi. Czy właśnie tak wyglądający demon miałby być kojarzony z poważną osobą?
Nie wiem, każdy sam musi to określić.
Wyglądałem tak tylko na pokaz. Kiedy nigdzie nie wychodziłem moje włosy były w artystycznym nieładzie. Chodziłem w moim ulubionym szlafroku i jakimś obuwiu. Tak, naprawdę wyglądał wielki król Shivam.
Potulny, jak baranek... tak....
-Wróciliśmy! - oznajmił Maleris
-Sporo wam to zajęło – rzekł Xoir
*~*~*
Po jeszcze trwającej kilka chwil rozmowie pożegnaliśmy się i wróciliśmy do powozu.
Zadowolony Aher oblizywał piasek, a my wsiedliśmy do środka.
-Nie wiedziałem, że Pustka ma tyle części i może być tak okrutna... - westchnął Von
-W końcu to świat demonów – odparłem
*~*~*~*
Nastąpiła mała pomyłka, zauważyłam ją dopiero po tygodniu
Ten rozdział powinien być opublikowany zamiast Czarnej Gwiazdy
Trochę się zagalopowałam, tak więc opublikuje go dzisiaj
Teraz pytanie, czy w niedziele również powinnam opublikować kolejny rozdział...
Mam trochę czasu do zastanowienia, więc zobaczymy