Nadeszła pora, aby porozmawiać o „sądnym dniu", który miał za niedługo nadejść. Byłem zmęczony tymi bitwami i wojami. Czy to naprawdę było konieczne?
No cóż, nic nie mogłem na to poradzić.
Musiałem wysłać odpowiednie pismo do każdej z krain, aby się przygotowały oraz do wojska. Nie mogłem ponieść żadnych strat wśród mieszkańców, bo po co?
Wygodnie usiadłem do biurka i zacząłem pisać. Pierwszy będzie list do Hakaela, ponieważ jest najbliżej. Później napiszę resztę według wzoru.
„Drogi Hakaelu, zarządco Złego Miasta!
Pragnę poinformować Cię, iż za niedługo nadejdą ciężkie dla nas czasy. Dlatego piszę do Ciebie w tej sprawie.
Chciałby, abyś przygotował wszystkich mieszkańców, tak abyśmy nie ponieśli strat. Rozkaż im zostania w piwnicach ich domów lub zejście do podziemia, gdzie znajdują się nasi martwi bracia i siostry. Ty sam możesz również się tam schować lub w pałacu. Dokonaj wyboru, który uważasz za słuszny.
Nie wiem, jak długo zajmie ta bitwa. Jeśli wygramy na pewno przybędę, jeśli nie to dam znać odpowiednim osobom. Proszę przekaż tą informacje, jak najszybciej
Shivam"
Napisałem jeszcze osiem takich listów z identyczną treścią. Następnie zapakowałem je w koperty i zapieczętowałem.
Do ważnej korespondencji używam naszych „zwierząt". Głównie były to Avery, czyli ptaki. Nie przypominały one raczej tych ze świata ludzkiego. Wielkie ptaszyska opierzone miały tylko i wyłącznie skrzydła. Reszta zbudowana była z wytrzymałych kości. Z pustych oczodołów biło czerwone światło. Widome było, że listy są ode mnie.
Podałem wiadomość do szponów, a później zwierzyna odleciała. Niesamowicie szybko frunęła.
Do Hakaela również wysłałem wiadomość za pomocą ptaków.
Aver, który dostarczył wiadomość zarządcy Złego Miasta był momentalnie z powrotem.
Zwróciłem się również z prośbą o przygotowanie naszej armii do generała.
Po wysłaniu wszystkich ważnych wiadomości wygodnie odprężyłem się w fotelu.
Von był zajęty czytaniem jakieś książki.
-Jakie najbardziej lubisz? - zacząłem rozmowę
Chłopak spojrzał się na mnie pytająco. Wskazałem na księgę, którą trzymał w rękach.
-Ach... nic nadzwyczajnego. Jakieś fajne historie... różne – ta odpowiedź nic mi nie dała
Ale znałem wszystkie książki, po które chłopak już sięgnął, więc mogłem mniej więcej określić w jakiej literaturze gustuje.
-A ty? - dodał
-Nie mam zbytnio czasu, żeby czytać, ale... - wstałem i podszedłem do półki z moją kolekcją – chyba najbardziej wiersze... ewentualnie jakieś opowiadania typu romanse albo horrory czy jakieś kryminały... - wskazałem na kilka grzbietów ksiąg
-Wiersze? Nie wyglądasz na takiego, jakbyś czytał jakiekolwiek – podsumował
-Słuchaj, musimy poważnie porozmawiać – zmieniłem ton
Von odłożył książkę i zamienił się w słuch.
-Podczas tej walki zaprowadzę cię w bezpieczne miejsce. Nie będziesz stamtąd wychodził, rozumiesz? - usiadłem naprzeciwko niego
Skinął kilka razy głową.
-Jeśli chcesz to możesz wziąć ze sobą kogoś jeszcze – zaproponowałem
Nie wiedział co odpowiedzieć.
-A co z tobą? - wydusił
-Ja pójdę walczyć, nie będzie mnie przy tobie – oznajmiłem
Widać, że zdołowany chłopak jeszcze bardziej posmutniał. Nic nie mogłem poradzić, musiałem iść walczyć.
-Ale za to mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnąłem się pod nosem
Podszedłem do drzwi i chwyciłem za nie. Zza nich wyszedł znajomy dla Vona osobnik.
To był Mori – brat chłopaka. Jednak nie była to sama dusza, tak jak w Martwym Mieście, było to ciało wraz z nią.
Zamknąłem wrota.
Von chyba nie mógł uwierzyć. Momentalnie wstał z łóżka i zakrył „usta" rękoma. Nagle rzucił się na szyje brata.
Miło się patrzyło, jak chłopak się cieszył.
-Podziękuj Shivamowi – powiedział Mori
-Mori będzie mieszkał przez jakiś czas tutaj, później przydzielę mu jakieś mieszkanie – dodałem
Wymienili jeszcze kilka zdań i pożegnali się. Od teraz będą mogli widywać się codziennie bez żadnych przeszkód.
Mori wyszedł i udał się do swojego pokoju, który znajdował się na jednym z dolnych pięter.
-Tak się cieszę – powiedział Von
-Wyobrażam to sobie – stanąłem przy łóżku
-Nie wiem jak mam ci dziękować – chwiejnym krokiem podszedł do mnie i mocno uściskał
Zdziwiony jego czynem odwzajemniłem uścisk.
-Nie musisz dziękować – mruknąłem
-A odwdzięczyć? - dodał
-Jeśli koniecznie chcesz... - buchnąłem się z nim na łóżko
Co prawda leżałem pod nim i nie wiedziałem co jeszcze zrobić, ale zawsze można tak chwilę poleżeć.
Mam!
Już wiem co upadły anioł może dla mnie zrobić.
-Hm... - wskazałem na swoje usta – co ty na to?
Nic nie powiedział, a raczej trochę się załamał.
No tak, przecież nie ma ust. Ale zawsze mogę zrobić tak, żeby je miał.
Przejechałem kciukiem po jego „wargach". W ułamku sekundy pojawiły się.
-To co? - podniosłem wyżej kąciki ust
Obiema rękoma chwyciłem twarz chłopaka i przybliżyłem do siebie. Zamknąłem oczy.
„Przynajmniej jedno z moich marzeń się spełni" usłyszałem
Ciekawe, o czym jeszcze marzy chłopak.
Nie zastanawiając się więcej złożyłem czuły pocałunek na ustach upadłego anioła. Momentalnie mi uległ. Chyba cieszył się z chwili i korzystał z okazji.
Wplotłem palce we włosy Vona i dociskałem do siebie. Drugą ręką mocno objąłem go w talii.
Zmrużyłem oczy i odsunąłem twarz, po czym szeroko uśmiechnąłem się.
-Poleżmy tak przez chwilę. I tak powinniśmy iść już spać – powiedziałem
Chłopak ułożył swoją głowę na moim ramieniu. Jednym ruchem przykryłem nas kołdrą i zasnęliśmy.
*~*~*~*
I takim miłym akcentem kończymy ten rozdział~
Ręka mnie świerzbi, żeby przywalić temu lapkowi przez wattpada, bo zdjęcia nie chcą się załadować
We wtorek (Halloween) planuje wrzucić 2 rozdziały, które w ogóle nie będą związane z biegiem historii, ale mam cichą nadzieję, że spodobają się Wam w jakimś stopniu
Poza tym będziemy widzieć się jeszcze przez jakieś 2 tygodnie, bo zostały jeszcze 4 rozdziały do końca~
Leżą gotowe i czekają, aby je opublikować