WYJAZD SŁUŻBOWY (Dodatek)

770 59 31
                                    

-Muszę już jechać – próbowałem wyrwać się z objęć chłopaka

-Mogę z tobą? - trzymał się mnie kurczowo

-Mówiłem, że nie – tłumaczyłem mu to już któryś raz z kolei

-Czemu? - zachowywał się jak dziecko

-Bo nie możesz – poczochrałem go po głowie, zostawiając artystyczny nieład

Przybity jedną ręką poprawił swoje włosy, po czym jeszcze bardziej do mnie przylgnął.

-No już, już – odwzajemniłem uścisk

-Panie, musimy jechać – odezwał się głos zza drzwi

-Idę! - wrzasnąłem

-Wrócę tak szybko, jak będę mógł – zniżyłem się do poziomu wzroku chłopaka i uśmiechnąłem się – w razie problemów idź do Hakaela albo pomyśl o mnie i złap się za pieczęć, dobra? - poinstruowałem upadłego anioła

-Dobrze – przytaknął

-To idę, pa – pocałowałem go w czoło i odszedłem

Gdy miałem przekraczać próg coś mi się przypomniało.

-Von, na czas, kiedy mnie nie będzie przyjedzie Valer, zaraz powinien być – zniknąłem za drzwiami

-Mogę odprowadzić cię chociaż do drzwi? - powiedział nieśmiało

-Pewnie – lekko podniosłem kąciki ust

Chłopak szedł ze mną ramię w ramię. Nie odstępował na krok. Był ewidentnie przybity moim nagłym wyjazdem.

Powoli schodziliśmy po schodach. Przemierzaliśmy puste i ciemne korytarze. W końcu dotarliśmy do celu – drzwi głównych do pałacu.

Powoli schodząc w dół zauważyłem dwie sylwetki. Jednym z osobników na pewno był Hakael, ale drugi?

Kiedy podszedłem niżej domyśliłem kto to był – Valer.

Był to o wiele młodszy ode mnie demon, który tak jakby pomagał mi w decydowaniu, co należy poprawić w każdym z danych dystryktów. Generalnie był zbędny, bo sam się tym zajmowałem. On ma za zadanie podsunąć jeszcze jakieś inne pomysły. Rzadko tu przyjeżdżał, bo często zachodził mi za skórę. Tym razem przyjechał na cały mój wyjazd, niestety.

-Witam królu Shivamie! - głośno przywitał się i nisko ukłonił

-Nie drzyj się tak – warknąłem pod nosem – trzymaj się od niego z daleka – powiedziałem szeptem do Vona

-To ta twoja słynna żona... - zmierzył chłopaka wzrokiem kilkukrotnie – a raczej mąż.... – rzucił – Witam, nazywam się Valer, wasza królewska mość – zgiął się nisko, kładąc jedną z rąk na piersi

-Miło mi poznać – odpowiedział cicho

Między naszą czwórką nastała chwila ciszy.

-Widzę, że jeszcze nie nauczyłeś ko kultury, Shivamie – podsumował przybysz

-Nie mów mi czego i kogo mam uczyć. Von jest dobrze wychowany i łapy precz od niego – stanąłem w obronie męża – trzymaj się – zwróciłem się do chłopaka

-Pa – podniósł rękę w geście pożegnania

Wsiadłem do pojazdu. Nie chciało mi się nigdzie jechać, a jeśli już to tylko z Vonem. No, ale niestety nie mogłem go wziąć ze sobą. Zakazano mi brać kogokolwiek.

Na szczęście w razie, gdyby coś się działo to jestem w stanie wyczuć kłopoty, ale tylko, jeśli Von będzie chciał pomocy. Sam nic nie mogę zdziałać.

The Devil in IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz