Przerwała.
„Skup się" powiedziała
Zaczynałem widzieć sylwetkę. Ta osoba miała długie skrzydła oraz dość szerokie ramiona. Zmarszczyłem brwi. Kolejno widziałem parę rogów, niezbyt długie włosy i chude ręce.
Kto to mógł być?
-Beznadzieja! - krzyknęła i szybko zdjęła dłoń z czupryny
Powstałem.
-Twoim przyszłym małżonkiem zostanie beznadzieja, jak i również nadzieja – dodała
Tłum spoglądał na siebie z dezorientacją. Chyba sami nie wiedzieli o kogo chodzi.
Sam domyśliłem się, gdy wypowiedziała te słowa.
-A więc złożenie przysięgi nastąpi niedługo. Dokładnie w moją rocznicę. Wszyscy będziecie mieli okazję nas zobaczyć i osobiście spotkać. Rozejdźcie się – ukłoniłem się i odszedłem
-Dziękuje wyrocznio – zwróciłem się do niej
„To mój obowiązek, nie masz za co dziękować" odpowiedziała
Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Z wyglądu była identyczna do Nohagaala. Jedyne co ją różniło to ogon, który był na końcu bordowy, a jej maska miała jedno pęknięcie pod okiem.
„Shivamie, musisz przygotować łańcuszki i dwa znaki, które tylko twój przyszły małżonek będzie nosił z dumą." kontynuowała
„Rozumiem" skłoniłem się
„Na mnie pora, żegnajcie" w jej ręku pojawiła się laska, którą stuknęła dwa razy
Rozpłynęła się w powietrzu.
„Pamiętaj o tym Shivamie" stary Nohagaal również zniknął
Westchnąłem i udałem się przed siebie. Za mną gnał Von.
-Czekaj! - wołał zza moich pleców
Przystanąłem i pozwoliłem mu do mnie dobiec.
-I jak? - zapytał
-Widziałeś i słyszałeś co mówiła – mruknąłem
-No tak... ale wiesz kto to? - dociekał
-Wiem – ruszyłem
-A teraz gdzie idziesz? - nie kończył pytać
-Do mojego znajomego, aby wykonał dla mnie biżuterie – burknąłem
-A...ach – dał znać, że zrozumiał
Co za dociekliwy chłopak...
Schodziłem po schodach w dół. Kierowałem się ku wyjściu. Dałem znać Bervesowi, iż wychodzę i nie będzie mnie przez chwilę.
Otworzyłem drzwi, gdy już miałem je za sobą zamknąć usłyszałem:
-Mogę iść z tobą?
„Proszę..." odezwał się Von
Podniosłem kąciki ust.
-To chodź – powiedziałem i puściłem drzwi.
Natychmiastowo znalazł się obok mnie.
Szliśmy główną drogą, po głowach aniołów, którzy byli nie posłuszni. Postanowiłem skorzystać z okazji i zobaczyć, czy kolejne są tam umieszczone.
„Ugh... fuj, fuj, fuj, fuj..." mówił w myślach
Po drodze wstąpiliśmy do sklepu, w którym musiałem kupić potrzebne ozdoby.
-Witam, o Shivam to ty! Słyszałem, słyszałem – uśmiechnął się demon
Przywitał nas czerwonoskóry mężczyzna. Nie posiadał on żadnych włosów na głowie. Posiadał duży brzuch, ogólnie był sporych rozmiarów. Jednakże wiecznie się uśmiechał.
„Daj mi to i to" wskazałem na dwie błyskotki „Ze złota"
„Dla ciebie?" zapytał
„Nie" mruknąłem
„To czy w takim razie ta biżuteria nie powinna być wykonana z miedzi?" zmarszczył brwi
„Przypomnieć ci? Królowie złoto, książęta miedź, prałaci cyna, markizowie srebro, przywódcy rtęć, hrabiowie miedź i srebro, rycerze ołów. Pamiętasz?" wymieniałem
„Tak, wybacz" skinął głową „Poczekaj moment"
Umówiłem się ze sprzedawcą, iż wrócę za chwilę.
Cały ten czas, kiedy rozmawialiśmy Von kręcił się po sklepie. Dałem mu znać, że wychodzimy.
Przeszliśmy się do końca uliczki. Rzeczywiście, nowe głowy zostały dodane.
Złapałem chłopaka za dłoń i przyciągnąłem go do siebie. Wskazałem palcem pod siebie.
Wytrzeszczył oczy, a po policzkach spłynęły łzy. Pod naszymi nogami znajdowały się głowy jego rodziców. Twarz matki została pozszywana, ojca tak samo.
Poklepałem chłopaka po plecach i podniosłem wysoko kąciki ust.
-Chciałbyś coś stąd? - zapytałem
-Nie wiem... - mruknął
-Pokażę, ci coś – pociągnąłem go za sobą
Wstąpiliśmy do mojej ulubionej cukierni. Kochałem słodkie rzeczy, a szczególnie te z ludzkiego świata. Mogłem je jeść tonami.
Wybrałem kilka ciast oraz parę paczek ciasteczek. Kazałem Vonowi również jakieś wybrać, jednakże nie zrobił tego.
Wróciliśmy po łańcuszki. Były gotowe.
Sprzedawca wręczył mi je w malutkim granatowym pudełku. Na wierzchu widniała zwinięta gwiazdka.
*~*~*
-Głodny? - zwróciłem się do upadłego
Nic nie odpowiedział.
Rzuciłem mu na łóżko paczkę ciasteczek, które bardzo lubiłem. Rozkazałem zostać mu w pokoju, a sam udałem się do Hakaela.
Poprosiłem pomocnika, aby wyszukał dla mnie specjalne ubrania. Razem udaliśmy się do garderoby.
Wisiało tam mnóstwo ubrań na specjalne okazje. Każdy ze służby miał swoją osobną szafę.
Wybieraliśmy spośród dwustu kompletów. Udało się.
Góra była koloru chabrowego, a dół platynowy. Złote dodatki świetnie komponowały się z czarnymi chustami, które ta osoba będzie musiała owinąć się w pasie.
Odwiesiliśmy strój na bok. Swoje ubranie wybrałem z prędkością światła odłożyłem na bok. Hakael również coś wybrał.
Podziękowałem zarządcy i wróciłem do pokoju.
Chłopak zjadł prawie wszystkie ciastka. Zostawił kilka dla mnie, które sam natychmiastowo pochłonąłem.
-Smakowały? - zacząłem wypełniać papiery dotyczące mojego statusu
-Mhm – mruknął
-Zjedz jeszcze jak chcesz – zaproponowałem i wskazałem na paczuszki stojące na biurku
Powoli i dokładnie analizowałem stertę druczków, które musiałem wziąć ze sobą na ceremonię. Nie mogłem się pomylić. Jednakże udało mi się i wszystko poszło mi raz dwa.
Odstawiłem kupkę na bok i oparłem się wygodnie o plecy fotela. Miałem dość wypełniania papierów. To zdecydowanie nie moja mocna strona
*~*~*~*
Aye, zaczęła się moja ulubiona pora roku~
Kolejne rozdziały the Devil czekają...
Co sądzicie o dzisiejszym chapterze?
Do zobaczenia za tydzień