Miłość

1K 70 20
                                    

Cicho otworzyłem okno do mieszkania. Von leżał na łóżku i spał. Wyglądał tak niewinnie. Cieszyłem się, że w końcu mogę go zobaczyć.

Usiadłem obok niego i przejechałem wewnętrzną stroną dłoni po jego policzku.

~*Von*~

-Wróciłem – usłyszałem – tak jak obiecałem

Gwałtownie otworzyłem oczy i zerwałem się. Tuż obok mnie siedział nikt inny, jak Shivam. Co prawda wyglądał makabrycznie, ale żył!

Pierwsze co to mocno go wyściskałem.

On również objął mnie rękoma i przycisnął z całej siły. W pewnym momencie zaczął szlochać.

-Co się stało? - zapytałem

-Był taki moment, w którym upadłem. Myślałem, że już się więcej nie zobaczę – wycierał łzę z policzka – cieszę, że cię widzę, wiesz – dodał

-Ja też się cieszę – zawiesiłem mu się na szyi

-Wracajmy do Pustki – mruknął i poczochrał mnie po głowie

*~*~*

Tam wszystkie demony czekały już na nas. Wiwatowały, kiedy przychodziliśmy główną ulicą Złego Miasta.

Powoli kierowaliśmy się do pałacu, do którego w końcu dotarliśmy.

Gdy tylko otworzyliśmy drzwi Berves i Mori rzucili mi się na szyję.

-Jak dobrze, że wróciliście – dodał starszy brat

-Wiedziałem, że dasz radę Shivamku. Nikt cię nie pokona! - wymachiwał pięścią – A tak między nami... - powiedział ciszej – to powiedziałeś w końcu Vonowi to co miałeś? - szepnął

-O to się nie martw – przyłożył dłoń do twarzy sprzątacza i odsunął go

-Dzięki... - odezwał się Mori

-Nie masz za co dziękować – odpowiedział Shivam i też poczochrał go po głowie

-Dobra robota – odezwał się Hakael

-Zaczniemy odbudowę Ziemi i zamieszkamy tam – zaczął inny temat

-Ale chyba nie opuścimy Pustki na stałe? - rzucił ktoś z obsługi

-Oczywiście, że nie – uśmiechnął się i przysunął mnie do siebie – pomóż mi wyjść na górę do naszego pokoju

Nie wiem dlaczego, ale cieszyło mnie, że powiedział „naszego", a nie „mojego".

-Dobrze – objąłem go i powoli wchodziliśmy po schodach

*~*~*

Smarowałem i opatrywałem rany półnagiego Shivama. Byłem taki zestresowany. Ręce trzęsły mi się jak galareta.

Kiedy skończyłem usiadłem obok niego i splotłem palce. Nie odzywałem się ani słowem. W sumie nie miałem o czym gadać.

Nagle demon pociągnął mnie do siebie. Byłem w tak niezręcznej sytuacji, ponieważ leżałem centralnie pod nim.

-Chyba musimy nadrobić stracony czas – zaczął

Udawałem, że nie wiem o czym mówi.

-Z tego co wiem to jeszcze bardzo chciałeś, żeby twoje dary się ujawniły, prawda? - i tu mnie miał

Bałem się jak cholera. Chciałem to z nim zrobić, ale nie potrafiłem. Byłem zbyt nieśmiały.

-Umówmy się tak, zaczniemy to, a jeśli ci się w jakimś momencie nie spodoba, to przerwę, dobra? - zaproponował

Przystałem na jego propozycję.

Moje serce waliło, jak oszalałe. Próbowałem zakrywać moją zarumienioną twarz dłońmi, jednak za każdym razem Shivam zdejmował je.

Na samym początku czule pocałował mnie w usta i w ogóle nie zamierzał przestawać. Ale muszę przyznać, że podobało mi się to.

Wydawało się, że stara się być tak ostrożny, jak tylko może. Jakby miał tykającą bombę przed sobą.

Delikatnie posuwał się coraz dalej.

Zniżał się, aż w końcu doszedł tam.

-Pamiętaj, nic na siłę – powiedział

Zmieniłem pozycję. Krępowałem się leżeć tak przed nim.

Usiadłem między jego nogami, a swoje dolne kończyny oparłem o jego uda.

Miałem zupełną pustkę w głowię.

Mocno chwyciłem się chłopaka i mocno zamknąłem oczy.

*~*~*

Finalnie skończyło się na tym, że zrobiliśmy to.

W pewnym sensie ulżyło mi, bo w końcu mam to za sobą.

Shivam starał się być delikatny i obchodził się ze mną jak z jajkiem. Lepiej chyba być nie mogło.

Oprócz żenujących dla mnie momentów było przyjemnie.

-Wszystko w porządku? - musnął mój policzek swoimi kościstymi palcami

-Mhm – mruknąłem i odwróciłem się do niego plecami

Przysunąłem się bliżej ściany. Mężczyzna przyparł mnie do niej jeszcze mocniej.

Objął mnie swoimi rękoma i przybliżył twarz do mojej głowy. Czułem jego oddech na swoim karku.

-Głupio mi tak, bo dopiero teraz sobie to uzmysłowiłem. Powinienem powiedzieć ci to od początku... - mówił bezsensu

-O czym ty mó – zwróciłem głowę w jego stronę, ale nawet nie dokończyłem tego, co chciałem powiedzieć

-Kocham Cię – wyszeptał do ucha

Nic mu na to nie odpowiedziałem, tylko w ciszy poszedłem spać.

*~*~*

Tak się śmiesznie złożyło, że ten rozdział liczy 666 słów XD

I tak oto dobrnęliśmy do końca książeczki

W swoim czasie powinien pojawić się jeszcze epilog


The Devil in IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz