Czarna Gwiazda

723 68 14
                                    


-Uważaj, teraz może być jeszcze zimnej, niż w Przeklętym Lesie – powiedziałem do chłopaka

-Tak? Gdzie teraz jedziemy? - zapytał

-Do Czarnej Gwiazdy – odparłem

Prawdopodobnie nie spodoba się tam Vonowi. Przecież jest tam jeszcze cięższy klimat, niż w pierwszej krainie, jaką odwiedziliśmy.

Z okienka w pojeździe można było zauważyć ciemny punkt w oddali. To właśnie była ta kraina. Mgła zaczęła spowijać okolicę. Zrobiło się zimniej, a z ust zaczęła lecieć para. Gdy oddychało się przez nos też wylatywał kłębek gazu.

Zacząłem wygłupiać się parą wodną, chuchając przed siebie, jak poparzony. Po chwili usłyszałem chichot. Von nie mógł wytrzymać ze śmiechu. Nie wiedziałem o co mu chodzi, czy to aż takie śmieszne? Naprawdę czasami go nie rozumiałem.

Przestałem i wyciągnąłem rękę za okno. Niezłe uczucie dotykać tak ciężkiej mgły.

Zawiesina miło przelatywała między moimi palcami.

*~*~*

Zrobiło się piekielnie zimno. Dla mnie to nic takiego, ale dla Vona...

Niby moim obowiązkiem jest dbanie o niego....

Dotarliśmy już na miejsce. Kazałem chłopakowi zostać w powozie. Sam wyszedłem na górę karety i zacząłem grzebać w skrzyni, która znajdowała się na samej górze. Szukałem naprawdę grubego ubrania, które zawsze zabierałem ze sobą na długie i dalekie przejażdżki.

Znalazłem!

Zeskoczyłem na ziemię i kazałem wyjść upadłemu aniołowi. Trząsł się tak, że aż nie umiałem tego określić.

-Wyciągnij ręce – powiedziałem

Ubrałem go w ten niesamowicie długi płaszcz. Był na niego za duży, ale nadawał się.

-Powinno być ci cieplej – poklepałem go po plecach – jeśli nie będzie to mów – poczochrałem po głowie – chodźmy

Chwyciłem go pod rękę i ruszyliśmy. Trochę śmiesznie to wyglądało, bo sięgał mi niżej ramion. Musiałem się nieźle nagimnastykować.

Przy wejściu czekali na nas Yleni i Kohir. Jak każdy każdy mieszkaniec tej krainy ukryli się, a z daleka świeciły ich oczy.

Pomachałem w ich stronę. Wyszli z drzewa.

-Teraz uważaj, jeśli coś będzie świecić w ziemi to po tym nie depcz, to mieszkańcy – obdarowałem Vona tą cenną uwagą

Im głębiej wchodziliśmy do lasu, tym więcej ślepiów pokazywało się wokół nas. Mgła wydawała się być mniej gęsta, łatwo było zauważyć, że coś, a raczej ktoś idzie obok, czy przed nami.

Staliśmy przy wielkim bajorze, z którego wychodziły bąble z powietrzem. Tam mieszkał zarządca wraz z zastępcą.

Na komendę Yleniego, wszyscy mieszkańcy wyszli z ukrycia. Po stronie Vona, który trzymał się mojej lewej ręki stały kobiety. Po drugiej stronie, bliżej mnie mężczyźni. A pomiędzy nimi dzieci.

Zamieszkujące tu demony były w większości mieszanką ptaków lub jakiś innych nocnych zwierząt, ale to rzadko się zdarzało.

-Ty idź tam, a ja tu – pokierowałem Vona – potem pójdziemy razem do dzieci

Chłopak dobrze sobie radził. Co chwilę spoglądałem na niego.

Nie wiedziałem, jakie tematy poruszał. Ja sam za to rozmawiałem na temat potrzeb i problemów w Czarnej Gwieździe.

The Devil in IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz