Minęło trochę czasu i tak, jak zapowiedział Nohagaal, Aviro zasnął na wieki. Na mój rozkaz wszystkie demony zebrały się przed pałac, aby pożegnać poprzedniego władcę.
Następnie ja, jako obecny król spaliłem ciało mężczyzny na oczach wszystkich mieszańców.
Zgodnie z wolą martwego wysypałem jego prochy w otchłań, która znajdowała się za bramą Pustki.
Po części zrobiło mi się żal, gdyż straciłem dobrego znajomego. Byliśmy w naprawdę dobrych kontaktach...
Niestety nie wszystkie demony są nieśmiertelne. Jednakże więcej jest tych wiecznych, aniżeli śmiertelnych.
Sam osobiście mam tą przyjemność być tym nieprzemijalnym. Mogę również obdarzyć kogoś tym darem, jak i go odebrać.
Cała moja służba dostała tą możliwość wiecznego bycia ode mnie, więc tak długo, jak będę panował zmuszeni są mi służyć.
Hakael także otrzymał ten dar, prawie zaraz po tym, gdy mianowałem go na mojego zastępce. Na początku nie chciał tego przyjąć i opierał się mi, jednak poddał się.
Westchnąłem ciężko i wróciłem do codziennych czynności.
Mentalnie przygotowywałem się do walki. Zastanawiało mnie, kto będzie stał na czele rajskiej armii. Niech wie, że nie będę się nad nimi litował i nie wyjdzie z tego żywy.
Poprosiłem Von'a, aby przyprowadził do mnie Hakaela. Ja w tym czasie spuściłem do flakonu trochę mojej krwi.
-Tak? - usłyszałem głos pomocnika
-Kiedy będę musiał wyjechać... Nie kłopocz się pomaganiem Nohagaalowi. Poradzi sobie – powiedziałem zza biurka
-Więc co będę robił przez cały czas? - zapytał
-Proszę – wręczyłem mu naczynie z cieczą oraz kartkę z adresem mojej rodziny – dzięki temu będziesz mógł przywołać Abvelfa, a to w razie, gdyby coś mi się stało. Przekażesz im wiadomość o mojej śmierci, jeśli nie wróciłbym żywy
-R...rozumiem – w jego oczach widziałem szczęście
-Masz wolne, więc spokojnie. Pieniądze wiesz, gdzie są – uśmiechnąłem się
-Dziękuję! - ukłonił się i wyszedł
Był prze szczęśliwy.
-Lubisz uszczęśliwiać innych? - wtrącił się Von
-Po prostu odwdzięczam się mu za ciężką pracę – wróciłem do wypełniania księgi
-Powiedz mi coś o sobie... proszę? - poprosił
-Nie mogę – odpowiedziałem stanowczo
-Czemu... - ciągnął mnie za język
-Bo nie, no chyba, że zaoferujesz mi coś w zamian – podniosłem kąciki ust
-Mm... o! Mogę umyć ci plecy albo skrzydła – pokazał swoje zęby
-Pff! - nie mogłem powstrzymać się od śmiechu – Dobry jesteś...
-No co... powiesz? - nie dawał mi spokoju – Poooowiedz – ciągnął
-Jakiś ty uparty, co chcesz wiedzieć – chciałem, żeby odczepił się w końcu ode mnie
-Rodzinę już znam... imię też – zaczął wyliczać – ile masz lat?
„Może w końcu się dowiem" pomyślał