Rozdział piąty

11.2K 426 16
                                    

Peter:
-O czym chcesz rozmawiać?- zapytała
O czym chce rozmawiać? Nie wiem. Chce ją poznać, dowiedzieć się jaka jest, co lubi robić, jakie ma zainteresowania, dowiedzieć się czegoś o jej rodzinie, przyjaciołach...
~~To po prostu ją o to zapytaj.-doradził mój wilk.
Racja. Czasem zapominam o języku w gębie.
-Masz jakieś zainteresowania?- wypaliłem pierwsze lepsze pytanie.
Ale mam pomysły! Mogę z nią pogadać na wszelkie możliwe tematy, a wypalam z zainteresowaniami! Myślenie na poziomie przedszkolaka!
-Ja...-zaczeła- Gram na gitarze. Lubię muzykę od dziecka, jest mi bardzo bliska. Czasem też śpiewam z moim rodzeństwem...
Śpiewa. I Gra na gitarze. Nie spodziewałbym się tego. Wydaje się taka krucha i delikatna, ale jej rude włosy dodają jej odmienności.
Kiedy wreście otrząsnąłem się z zamyślenia, zauważyłem że Katrina przygląda mi sie. Dostrzegłem na jej nosie niewyraźnie skupisko piegów. Naprawdę jest niezwykła. Oraz inna niż reszta watahy.
-Co mi się tak przyglądasz?-usłyszałem jej pytanie. W jej głosie mogłem usłyszeć lekka wredność. Jestem ciekawy czy potrafiłaby się komuś odciąć na zaczepki...
-Podziwiam niezwykłe piękno.-odpowiedziałem z szarmanckim uśmiechem. Katrina zarumieniła się i spóściła wzrok. Zawstydziła się. Jeżeli jej zachowanie się nie zmieni, to mogę ją zawstydzać przez całe życie.

Katrina:
-Podziwiam niezwykłe piękno.-odpowiedział z szarmanckim uśmiechem. Po chwili poczułam jak się rumienie. Zawstydzona spóściłam wzrok. Nie chcę by oglądał mnie w takim stanie.
Dobrze mi się z nim rozmawia, czuję że moglibyśmy się zaprzyjaźnić, ale na nic więcej nie liczę. Bo co jeśli ta więź jest udawana? Co jeśli po prostu mnie wykorzystuje? Ja chcę zakochać się naprawdę, bez nacisku, z oddawanym uczuciem. A czasem więź mate na to nie pozwala.
-Katrina? -usłyszałam jego pytanie. Tym słowem wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam mu prosto w oczy, w kolorze czekoladowego brązu. Cudowne...
~~Łatwo się w nich zakochać, prawda?- zapytała moja wilczyca.
~~tak...-odpowiedziałam
Zaraz, co?! Tak szybko dałam się omamić? Zaczarował mnie swoimi pięknymi oczami, i może myśli że tak łatwo mu się oddam? Nie, nie ma tak dobrze!
-Wszystko w porządku?- znów zadał pytanie.
Zamrugałam nerwowo rzęsami. Jestem po prostu zmęczona, to nic nowego. Nagle ziewnęłam głośno.
-Jesteś zmęczona?-zapytał.
-Trochę.
-Weź kąpiel-wskazał na na drzwi obok łóżka których wcześniej nie zauważyłam. Zapewne prowadziły do łazienki, ale ja muszę wracać do domu.
~Tu jest twój dom.-odpowiedział w moich myślach.
Eh... Chyba muszę przyzwyczaić się do naszej więzi. I do tego że czyta mi w myślach.
Zaintrygowana jego słowami, wstałam z łóżka na którym oboje siedzieliśmy, po czym skierowałam się w stronę wskazanych drzwi. Nie zwracając uwagi na Petera weszłam do środka.
Była to przestronna łazienka, pokryta kremowymi kafelkami. Po lewej stronie znajdowała się szafka wisząca na której była okrągła umywalka. W kącie znajdował się szklany prysznic, obok wisiały ręczniki, zaś po prawej stronie znajdowała się ustawiona w poprzek wanna. (Zdjęcie powyżej. Dop. Autorki)
Bez zastanowienia zrzuciłam swoje ubrania i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek z wodą, i już po chwili ciecz spływała po moim ciele. Ja w tym czasie zastanawiałam się czy to wszystko jest prawdą. Oczywiście wiedziałam że istnieje wśród wilkołaków więź mate, jednak ja w nią nie wierzyłam. Rodzice próbowali mi to jakoś wytłumaczyć, ale ja nie dawałam im dojść do słowa. Mam teraz skutki.
Kiedy wreście się wymyłam, wyszłam spod prysznica i ubrałam się z powrotem w moje ubrania. Jestem ciekawa jak na to wszystko zareagowała moja rodzina...
Wychodząc z łazienki, od razu spostrzegłam Petera wpół leżącego, wpół siedzącego na łóżku. Obierał sie plecami o zagłówek łóżka, i gdy tylko wyszłam, skierował wzrok na mnie.
-Mogłaś coś powiedzieć, wziąłbym kąpiel z tobą.-powiedział ze złośliwym uśmiechem.
-Chyba w twoich snach.- odpowiedziałam zgryźliwie, po czym szybko weszłam do łóżka.
Chłopak nie zwrócił na mnie uwagi, po czym sam udał się do łazienki. Ja sama ułożyłam się wygodnie na lewym boku, zamykając oczy. Wiedziałam jednak że nie usnę od razu, na co bardzo liczyłam. Moją głowę zaprzątały najróżniejsze myśli dotyczące mojej obecnej sytuacji. Co stanie się dalej? Chyba Peter nie oznaczy mnie od razu? Mam zostać Luną stada w którym się wychowałam? Co jeśli po jakimś czasie będzie chciał że mną sypiać, a ja nie będę gotowa?
Rozmyślając nad tym, nie zwróciłam uwagi jak Peter wyszedł z łazienki. Zamknęłam oczy i starałam się wyrównać oddech.
-Śpisz już?- zapytał po czym sam wszedł do łóżka.
Nie odpowiedziałam. Chłopak położył się obok mnie, oplatając mnie ramionami w pasie.
-Dobranoc.-szepnął, po czym pocałował mnie w policzek.
Chyba serio się w nim zakochuje!

Przeznaczona Alfie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz