Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty

867 31 0
                                    

    Agnes Werens pozwoliła się wyprowadzić z pokoju, spoglądając ostatni raz na martwe ciałko Briana. Jednak mocne objęcie mężczyzny nie pozwoliło jej na powrót do siedzenia obok martwego syna.
    Nadal nie mogła zaakceptować tego, że Brian, jej najmłodsza pociecha, dziecko które nawet nie przyczyniło się do tego konfliktu, zmarł. W tamtym pokoju miała jeszcze nadzieję, że doszło do pomyłki, że nadal żyje, że mimo braku oddechu i pracy serca jednak się obudzi. Z upływem sekund uświadomiła sobie jednak, że nie dojdzie do tego, że straciła go już na zawsze. Ale w pewien sposób spodziewała się tego. Gdy tylko przypuszczenia co do choroby Briana się potwierdziły, w głębi serca wiedziała, że tak się stanie, jednak nie dopuszczała tego do siebie. Pozwoliła, żeby ostatnia nadzieja na ocalenie jej dziecka kiełkowała w niej, mimo że każdy twierdził, że to otrucie kończy się śmiercią. Śmiercią, której jednak nie udało się uniknąć.
    A mimo to zareagowała o wiele spokojniej niż jej córki. Zdawała sobie sprawę, że jej dzieci liczyły na to, że jednak uda się uratować Briana. Ona również w to wierzyła, mimo że Elinor wyraźnie twierdziła, że nie ma na to leku.
    Przez moment wydawało się jej jednak, że to nie Brian zmarł tylko jego ojciec. Nie miała pojęcia skąd wzięło się to uczucie, zważywszy na to, że jej ukochany Philip opuścił ją trzy lata temu. Wciąż jednak wyraźnie odczuwała utratę ukochanego.
     Propozycja króla była więc dla niej jak wyrwanie z rzeczywistości, mimo że tak naprawdę to ona zaczęła znów zapadać się w swój mały, własny świat z wciąż panującą żałobą i wszystkimi, łączącymi się z nią emocjami. Nie pozwoliła sobie jednak do końca w niego wpaść, bo coś mówiło jej, że gdyby tak się stało, to nie udałoby się jej już z tamtąd wydostać.
      Wraz z mężczyzną minęli na korytarzu jej dzieci. Kobieta w pewien sposób zdawała sobie sprawę, że powinna teraz być z nimi, że oni również potrzebują pocieszenia i wsparcia w obliczu tej sytuacji. Nie potrafiła jednak tego zrobić. Nie potrafiłaby znaleźć odpowiednich słów pocieszenia, które podniosłyby ich na duchu. Ona sama nie potrafiła poradzić sobie z tą stratą, którą przecież przechodziła cała jej rodzina. Pozostawiła więc swoje dzieci same w tej sytuacji, wiedząc, że sobie poradzą. Zawsze sobie radzili.
      Mężczyzna poprowadził ją przez korytarze, do miejsca, o którym na razie nie miała żadnego pojęcia. Mogła mu uwierzyć, że potrafił ją zrozumieć. Pamiętała dzień, w którym stracił swoją starszą córkę. Młoda wampirzyca spotykała się z Peterem, a wśród członków stada chodziła plotka, że być może młody Alfa zwiąże się z dziewczyną. Informacja o zamordowaniu jej zaszokowała całe społeczeństwo, podobnie jak wieść, co też zrobił z jej ciałem. Mogła jedynie wyobrażać sobie, jak czuła się wtedy jej rodzina. W każdym razie stado straciło zaufanie do Petera, i każdy starał się nie wchodzić mu w drogę, chroniąc swoje dzieci. Zawsze jednak bali się mu postawić.
     Po chwili zatrzymali się przed drzwiami, które mężczyzna otworzył i wpuścił ją pierwszą do środka. Mogła nazwać to pomieszczenie salonem, w środku bowiem znajdowały się dwa fotele, stolik pomiędzy nimi i kanapa. Przy jasnej ścianie po jej lewej stronie stał ogromny regał zapełniony po brzegi książkami.
- Proszę. - odezwał się mężczyzna, wskazując jej jeden z foteli, który kobieta po lekkim wahaniu zajęła. Brunet usiadł na drugim z nich, i przez chwilę wpatrywał się w kobietę, zanim znów się odezwał. - Czy czuje się już pani troszkę lepiej?
    Zastanowiła się nad odpowiedzią. Czy można się czuć lepiej, wiedząc, że twoje najmłodsze dziecko nie żyje? Wiedząc, że już nigdy więcej się go nie zobaczy, nie usłyszy jego głosu, śmiechu, że straciło szansę na obserwowanie jak dorasta?
- Nie pytam, czy już się pani z tym pogodziła.  - odezwał się znów, widząc jej zmieszanie. - Bardzo dobrze wiem, że pogodzenie się z taką stratą nie przychodzi łatwo. Pytam, czy w jakiś sposób już to pani zaakceptowała. Pamiętam, że gdy Isabelle zmarła, jeszcze długo po tym pytałem osoby wokół, czy jej nie widzieli...
- Każdego wieczoru wyglądałam za okno, oczekując powrotu męża. - te słowa opuściły jej usta, zanim w ogóle zastanowiła się, czy warto o tym wspomnieć. - Trwało to przez dwa lata, zanim w pełni uświadomiłam sobie, że Philip nie wróci. Robiłam to, mimo że widziałam jego ciało i brałam udział w pogrzebie. Robiłam to, bo miałam nadzieję, że jednak żyje i do mnie wróci. A on już dawno mnie opuścił.
   Król Marcus przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, nie chcąc, by to zabrzmiało nieodpowiednio.
-Byli państwo sobie przeznaczeni? -  zdecydował się spytać. Wiedział, że utrata mate działa na drugą osobę jak wyrwanie duszy.
-Tak. - potwierdziła kobieta. Nie wyobrażał więc sobie, co też musiała przechodzić ta kobieta.
   Przez chwilę między nimi zapada cisza, którą nie umieją przerwać. Mężczyzna rozmyśla o tym co też przeszła ta kobieta, jak musiała sobie radzić sama, mimo iż wydaje mu się, że nie do końca się z tym pogodziła. Rozmyśla o tym, jak poradzili sobie jej dzieci, czy tak samo jak jego pociechy każde z nich zajmowało się sobą, czy też potrafili wspomóc się w obliczu straty, i w jakiś sposób nie porzucili się nawzajem. Jednak obserwując dzieci kobiety mógł stwierdzić, że byli ze sobą związani, i potrafili się o siebie troszczyć. W każdym razie, nie doszło między nimi do takiego rozłamu jak między jego synami.
    Myśli Agnes jednak na moment oderwały się od śmierci syna. Pytanie które jej zadał sprawiło, że na nowo powróciły do niej emocje które towarzyszyły jej na początku gdy go poznała. Philip był nowy w watasze, niedawno do niej dołączył, a mimo to czuł się w niej i wśród ludzi którzy ją tworzyli, jakby mieszkał w niej od dziecka. Był otwarty i potrafił rozmawiać z każdym, to też bardzo szybko mieszkańcy go polubili. Jednak ona pokochała go za to, że mimo wszystko potrafił być odpowiedzialny i przyznać się do winy. Uczucie które ich łączyło było wyjątkowe, wprost marzyła o tym, by i ich dzieci to spotkało.
   Jednak gdy okazało się, że jej córka, jej dziecko, jest przeznaczoną tego psychicznego Alfy, ogarnął ją strach. Peter jest dziwnym człowiekiem, z manią na punkcie zemsty za swoich rodziców, którą wciąż uważał za niewypełnioną, mimo tego, czego się dopuścił. A Agnes czuła, wprost była pewna, że będzie starał się w to wciągnąć Katrinę. Nie wzięła jednak pod uwagę natury jej córki, która, mimo że bardzo starała się podporządkować panującym regułom, wciąż jednak robiła wiele rzeczy według własnego uznania.
    Nie była więc wielce zaskoczona, że Katrina pomagała wampirom. Wiedziała, że dziewczyna potrafi postępować rozsądnie i zapewne nie wplątałaby się w jeszcze większe kłopoty. Zastanawiała się jedynie, czy w jakiś sposób rozmyślała o tym, do czego doprowadzi jej postępowanie. Agnes zdawała sobie sprawę, że mogłaby o tym z nią porozmawiać. Bała się jednak, że nie potrafiłaby tego zrobić poprawnie.
    Kobieta sądzi również, że nie potrafiłaby również rozmawiać z córką o jej obecnym związku. I nawet jeśli Katrina jest szczęśliwa z Jasonem, a chłopak będzie potrafił zadbać o nią i ich nienarodzone dziecko, to Agnes nadal będzie stać z boku, nie potrafiąc nawiązać bliższych relacji z rodziną chłopaka.
     Jej spojrzenie skupia się na mężczyźnie na przeciwko niej. Oczy wampira wpatrują się w nią, a Agnes dostrzega w nich chęć pomocy. Tylko, czy można jej jeszcze pomóc, gdy ona sama nie jest w stanie wziąć się w garść?
-Co pan sądzi o tym, że nasze dzieci są razem? - to pytanie wydaje jej się zupełnie nieodpowiednie w obecnej sytuacji, ale i tak je wypowiada.
     Na twarzy Marcusa pojawia się zmieszanie, zupełnie nie spodziewał się jej wypowiedzi. Po chwili jednak mężczyzna opanowuje się, nie chcąc pokazać kobiecie, że jest to dla niego niewygodny temat, bo naprawdę tak nie jest. Lubi Katrinę i jest pełen podziwu dla odwagi dziewczyny, że była gotowa rozpocząć to wszystko. Bo tak naprawdę gdyby nie bunt dziewczyny wobec swojego mate, to do niczego by nie doszło. Sąsiadujące społeczeństwa zapewne dalej nie zwracałyby uwagi na sytuację  w stadzie Petera, pozwalając mu robić co mu się żywnie podoba, mimo że wszyscy wokół wiedzieli, czego dopuszcza się chłopak. Jego szpiedzy donosili mu, że Peter morduje osoby, które wyraźnie mu przeszkadzały, a ich śmierć pozoruje na zwykły wypadek, by odwrócić od siebie podejrzenia.
    Tak więc postępowanie rudowłosej dziewczyny sprawiło, że wszyscy wokół Petera zaczęli dostrzegać jaki jest naprawdę. Wydawało mu się jednak, że dziewczyna nie jest w pełni świadoma czego dokonała. Zapewne kierowała nią chęć pomocy, ale czy w pełni zdawała sobie sprawę, że w ten sposób wyda prawdziwą naturę Petera na światło dzienne?
     To nie jest jednak odpowiedź na pytanie kobiety. Nie uważa, że Jason postąpił lekkomyślnie wiążąc się z dziewczyną, potrafi zrozumieć uczucia które kierują chłopakiem. Co prawda zerwanie wieloletnich zaręczyn z Cecilią były zaskoczeniem dla wszystkich, którzy życzyli temu związkowi szczęśliwego zakończenia, ale przecież chłopak jest dorosły. Wie co robi, oraz czego chce. Więc skoro jest szczęśliwy z Katriną, dlaczego ktoś miałby mu tego zabronić?
- Powiem pani szczerze. - zaczyna, mając zamiar udzielić jej odpowiedzi. - Sądzę, że mój syn jest odpowiedzialny, i będzie potrafił zaopiekować się Katriną, a zwłaszcza w jej stanie. To prawda, było dla mnie zaskoczeniem to, że związał się z nią. Ale skoro kocha ją, to zapewne nie będzie to błędem.
     Twarz Agnes rozluźnia się, jakby słowa mężczyzny ją uspokoiły. W jakiś sposób jego słowa sprawiły, że przestała obawiać się o los córki. O ile Peter nie spróbuje jej w jakikolwiek sposób zaszkodzić.

Przeznaczona Alfie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz