Rozdział trzydziesty piąty

2.5K 144 1
                                    

Katrina:
Minęło kilka dni od mojego spotkania z Peterem. Nie zwracałam na niego uwagi, starając się pomagać mamie w pracach domowych. Spotkałam się również z Vanessą, szczegółowo opisując jej moją obecność na zamku wampirów. Moja przyjaciółka była bardzo zaskoczona tym co się tam wydarzyło. Jednak również ostrzegała mnie, bym nie pakowała się w dalsze relacje z Jasonem. Nie mam pojęcia skąd u niej takie obawy, podejrzewam jednak że jest po prostu zazdrosna.
Obecnie jestem w domu i pomagam mamie przygotować obiad. Podczas gdy ja obieram ziemniaki, ona stoi przy kuchence nadzorując smażące się kotlety. Z salonu dobiega śmiech Briana, który bawi się z Laną. Thomasa nie ma w domu, z tego co zdołałam wyciągnąć od siostry spotyka się z jakąś dziewczyną.
Nagle słyszymy roznoszący się odgłos pukania do drzwi. Mama idzie otworzyć nakazując mi przypilnować kotletów. Ja wracam do pracy, co chwilę zerkając na patelnię.
Po chwili mama wraca.
-Katrina. -mówi. -Ktoś do ciebie.
Wstaje od stołu wycierając ręce i idę do drzwi. Dostrzegam stojącego w wejściu Petera.
-Słucham? -pytam poirytowana. Za bardzo nie jestem zadowolona ze spotkania go.
-Możemy porozmawiać? -pyta.
-O czym? -pytam. -Wydaje mi się że nie mamy o czym.
-Nie wydaje ci się że powinniśmy być wobec siebie bardziej szczerzy?
-Tak uważasz? -pytam. -To wyjaśnij mi czemu nie powiedziałeś mi o konflikcie z wampirami? I o tym że wymordowałeś połowę ich rodziny?
-Dlaczego przejmujesz się tymi pijawkami? -pyta zły. -Oni są dla ciebie ważniejsi od własnej rodziny i mate?
-Nie byłoby tak gdyby mój mate nie okazał się mordercą. -odpowiadam.
-Zabili mi rodziców. -odpowiada mi. -Jak ty byś się czuła gdyby wampiry zabiłyby twoich?
Peter nawet nie wie jak dobrze trafił. Trzy lata temu mój ojciec został zamordowany przez wygnane wampiry. Mama bardzo przeżyła utratę partnera. Od tego czasu wychowuje nas sama, nigdy nie potrafiła pokochać kogoś innego.
Jednak ja nie mściłam się na nikim. Od tamtego czasu razem z Thomasem musieliśmy pomóc mamie zajmować się domem i młodszym rodzeństwem. Dzięki temu teraz potrafię poradzić sobie w różnych sytuacjach.
-Na pewno nie wykonywałabym aż tak długiej zemsty. -mówię po chwili.
-Dlatego że jesteśmy różni Katrino. -odpowiada mi. -Każde z nas potraktowało by to inaczej.
-Dziwie się więc jakim cudem połączyła nas więź. -mówię. 
Peter nic nie mówi. Dostrzegam że zabolała go moja odpowiedź. Nie mogę uwierzyć że mógł mieć jakiekolwiek nadzieje na jakieś relacje między nami.
-Ja jednak nadal próbuje wierzyć że coś z tego wyjdzie. -odpowiada.
-Pora byś już utracił tą wiarę. -odpowiadam zimno.
Dostrzegam w jego oczach żal, smutek...i wściekłość? Zapewne. Kto by się spodziewał że jakaś wilczyca postawi się swojemu mate?
-Zostałaś pełnoprawną Luną. -odzywa się po chwili chcąc zmienić temat.
-Zrobiłeś to bez mojej zgody. -odpowiadam.
-Stado potrzebuje Luny.
-Ja nią nie będę. -mówię.
-Więc bardzo mi przykro, ale będziesz musiała zająć to stanowisko. -odpowiada mi. -Zważywszy na to że będziemy mieli gości.
Spoglądam na niego zaskoczona. Gości? Co wydarzyło się w mieście podczas mojej nieobecności?
-Kogo niby? -pytam.
-Wiesz o tym że czarownice zawarły sojusz z nami? -pyta. Kiwam głową. Stało się to kilka lat temu, jednak wciąż odnosimy się wrogo do siebie. -Królowa Veronica ma nas odwiedzić wraz ze świtą. Podobno coś wywróżyły.
Zamieram. Królowa Veronica na terytorium Petera. Jedna z najgorszych rzeczy. Zważywszy na to że ja wraz z Jasonem i Clarkiem byłam na jej dworze. Gorzej być nie mogło.
-Mają być tu za dwa dni. -Mówi Peter. -Liczę na to że będziesz obecna podczas ich pobytu.
Gorzej być nie mogło. Mam stanąć w oko w oko z czarownicą,  która już mnie poznała.

Przeznaczona Alfie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz