Rozdział siedemdziesiąty szósty

502 18 0
                                    

Katrina:
   Szare chmury zasłoniły niebo, przynosząc na myśl zbliżający się deszcz. Mam jednak nadzieję, że nie będzie padać. Brian nie zasługuje, by w jego ostatniej drodzę towarzyszył mu deszcz.
   Lana szturcha mnie, zwracając na siebie uwagę, obydwie jesteśmy ubrane w żałobną czerwień wilkołaków. Podążam za młodszą siostrą, ale czuję się tak, jakbym była tu obecna jedynie ciałem, nie mogę w pełni zaakceptować tego, że mamy już na zawsze pożegnać naszego młodszego brata.
    Ale to dzieje się naprawdę. Brian nie żyje, tego dnia odbywa się jego pogrzeb, wspólnie wraz z rodziną i najbliższymi pochowamy go.
   Idę powoli, jakbym do końca nie mogła się z tym pogodzić, ale kiedy dołączam do pozostałych od razu obejmują mnie ramiona Jasona. Chłopak próbuje uśmiechnąć się pocieszająco, ale nie za bardzo mu to wychodzi. Akurat on dobrze wie, że w obliczu takiej sytuacji nic nie pomoże.
    Mój brat i mama również tutaj są; Thomas stoi w towarzystwie Clarka w pewnej odległości, jakby pełnił rolę jego ochrony. Nie mam jednak pojęcia, w obliczu czego miałby go bronić. Wilkołak wygląda jednak na spokojnego, zważywszy, na obecną sytuację. Albo po prostu nie pokazuje tego po sobie.
    Mój wzrok wędruje w stronę mojej mamy, rozmawia o czymś z matką Rozell, a obydwie siostry stoją w pobliżu rodziców. Mama wydaje się być pogodzona ze stratą dziecka, mimo że widać po niej ból po jego stracie. Wygląda jednak na to, że przyjęła to do świadomości, w przeciwieństwie do pierwszego szoku po śmierci ojca.
   Do mamy podchodzi król Marcus, zamienia z nią kilka słów, a ja wyraźnie słyszę, że powinniśmy już zaczynać. Mama przytakuje kiwając głową, mimo że nie ma w sobie żadnego pokładu entuzjazmu.
    Ze mnie również uchodzą wszelkie emocje, gdy widzę, jak ciało mojego braciszka owinięte w białe płótno zostało wyniesione przez czterech mężczyzn.
   W pełni dociera do mnie, że to dzieje się naprawdę. Nigdy więcej już nie zobaczymy Briana, nie usłyszymy jego głosu czy śmiechu, nie będziemy pilnować go podczas zabaw.
    Czuję, że kręci mi się w głowie, ale ramiona Jasona obejmują mnie mocno, jakby chłopak odczuł moją reakcję. Lana wpatruje się w ciało chłopca w lekkim szoku,  jakby nie mogła uwierzyć w to, co się z nim stało.
   Mężczyźni przechodzą wraz z ciałem obok  nas, i dopiero to powoduje, że cały pochód rozpoczyna się. Pierwsza rusza mama w towarzystwie rodziców Rozell i ojca Jasona, i dopiero teraz dociera do mnie, jak bardzo moja rodzina jest w tym momencie rozbita. Nie jestem jednak w stanie podejść do mamy i wesprzeć ją, bo sama nie jestem w stanie sobie z tym poradzić.
    Nasza trójka podąża tuż za Rozell i Klarą, zauważam, że starsza z nich trzyma wiązankę białych kwiatów. Ludzie mają swój zwyczaj, by kłaść na grobach kwiaty, u nas, wilkołaków, nikt jednak nigdy tego nie praktykował.
   Clark i Thomas zrównują się z nami w jednym kroku, spoglądam na brata i doskonale wiem, że tak jak ja nie może uwierzyć w to, co się dzieje. A potem moje spojrzenie leci na Clarka, i wydaje mi się, że ten próbuje unikać spojrzenia własnego brata. Jason również zachowuje się tak, jakby nie zauważył jego obecności, mimo że wydawało mi się, że w żaden sposób nie byli ze sobą skłóceni.
   Postanawiam się tym jednak nie przejmować, to nie jest odpowiedni moment na rozmyślanie nad nieporozumieniem między braćmi.
   Cała procesja zaczyna docierać do celu, tuż przed nami zaczyna majaczyć powłoka jeziora, o którym nie miałam dotąd pojęcia, ale cóż, nie wybierałam się za bardzo poza mury zamkowe.
   A kiedy ciało chłopca zostało położone na ziemi, dociera do mnie w pełni to, co się dzieje, i z przerażeniem ściskam mocniej ramię Jasona, jakbym chciała go poprosić, aby to wszystko powstrzymał. Chłopak spogląda na mnie i nawet na moment nie odsuwa.
- Wszystko w porządku? - pyta, jakby wcześniej się przed tym powstrzymywał.
- Nie wiem. - odpowiadam i bardzo dobrze wiem, jak głupio to brzmi. Spoglądam na Thomasa, ale chłopak jest bardziej opanowany ode mnie, nie widać po nim żadnych dziwnych reakcji. Ale płacze. Po dokładnym przyjrzeniu się widzi łzy na jego twarzy, a dla mnie wydaje się to być bardziej odpowiednie niż moje chwilowe utraty pewności.
    Potem spoglądam na mamę, i ona również nie powstrzymuje swoich łez, wyraźnie widzę jej zapłakaną twarz. Matka Rozell i Klary jest przy niej, udziela jej całego swojego wsparcia w tej trudnej chwili. Ale to dobrze. Gdy chowaliśmy naszego ojca, mama miała tylko nas; nasza rodzina wspierała siebie nawzajem, nie otrzymaliśmy żadnego wsparcia od przyjaciół.
   Po chwili mama podchodzi do zwłok syna, matka Rozell chyba chce iść za nią, ale zostaje przez nią powstrzymana, jakby mama potrzebowała być przez moment sama.
   Zbliża się do ciała Briana, ale chyba nie ma odwagi by dotknąć go, słyszę, że szepce coś do niego. Prawdopodobnie cały czas płacze, słyszę jej szloch. A gdy odchodzi od ciała, dostrzegam łzy na jej twarzy. Szybkim krokiem powraca do dawnej przyjaciółki, a kobieta obejmuje ją.
    Lana niepewnie trąca mnie, teraz to my powinniśmy pożegnać Briana. Mój wzrok kieruje się na Thomasa, a on, tak samo jak ja, nie jest na to gotowy. Ale musimy to zrobić.
   Całą trójką ruszamy w stronę naszego zmarłego brata, Lana odruchowo przylega do boku Thomasa, jakby nie była w stanie tego zrobić, jakby chciała stąd uciec. Chłopak obejmuje ją ramieniem, pomagając przejść ten kawałek, a gdy stajemy tuż przed  zawiniętym w biel ciałem, Lana nie wytrzymuje i wybucha płaczem. Zapiera mi dech w piersiach, nie mogę do końca pojąć, że ta maleńka mumia to mój brat.
   Biały materiał owija szczelnie ciało, nie dając  żadnego znaku, kto znajduje się pod nim. Pozostaje jedynie delikatny zarys budowy ciała, świadczący o tym, że zmarłym jest dziecko.
   Przez moment wydaje mi się, że to pogrzeb mojego ojca, wśród moich wspomnień wychodzi na wierzch obraz jego zawiniętego w materiał ciała. Pamiętam, że mogłam dostrzec czerwone ślady krwi, przesiąknięte płótno pokazywało, gdy mój ojciec został ranny.
    Zamykam z przerażeniem oczy, a gdy je otwieram, zauważam spoglądające na mnie z niepokojem twarze Lany i Thomasa. Nawet nie zauważyłam, kiedy zdążyli pożegnać brata od siebie. Spoglądam ponownie na zwłoki, ale one nadal pozostają takie same.
    Lana obejmuje mnie ramieniem, odsuwając od ciała i prowadząc w stronę Jasona. Chyba domyśliła się, że nie przyjęłam tego spokojnie. Thomas zrównuje się z nami, spoglądając na mnie z troską, ale nic nie mówi.
    Jason patrzy na mnie zaniepokojony, gdy wracamy do niego, i od razu obejmuje mnie ramieniem.
- W porządku? - szepcze mi do ucha, zatroskany.
   Kiwam głową, by go uspokoić, jednocześnie obserwując jak ciało mojego brata jest podnoszone, po czym zostaje przeniesione do brzegu jeziora. Mężczyźni wchodzą po kolana do wody,  niosąc nosze z małą mumią, po czym przechylają je, sprawiając, że zwłoki lądują w wodach jeziora.
    Mama szlocha, Lana również jest zapłakana, ale ja czuję się tak, jakby mnie coś poddusiło. Mój ojciec był chowany na rzece, zanim jego ciało utonęło, przez pewien moment płynęło na niewielkiej tratwie. Pamiętam, jak przyglądałam się temu, jak odpływa, zanim zniknęło w oddali. Nie widziałam tego, jak utonęło, więc widok znikającego w wodzie ciała Briana szokuje mnie. To stało się zbyt szybko, zbyt szybko zniknął z naszych oczu.
   I dopiero teraz czuję zbierające się w oczach łzy, które potem spływają po moich policzkach. Nie mogę powstrzymać szlochu,  który wyrywa się z mojego gardła, wiedząc, że właśnie straciłam młodszego brata na zawsze.
   Jason przytula mnie do siebie i składa na moim czole pocałunek, pozwalając mi płakać w jego koszulę. Odwraca mnie twarzą do siebie, jakby nie chciał pozwolić, bym znów spojrzała w taflę jeziora. Nie mam jednak zamiaru w nie spoglądać, czuję, że to nie skończyłoby się dobrze.
    Czuję, jak przytula się do mnie ktoś niższy, domyślam się, że to Lana, ale przez chwilę myślę, że to Brian. Niepewnie odsuwam się od chłopaka i mam rację, to moja siostra tuli się do mnie zapłakana.
   Obejmuję ją, delikatnie głaszcząc jej ciemne włosy, ale spoglądam na Thomasa, stojącego w pewnym odstępie od nas. Chłopak również patrzy na mnie, uśmiechając się smutno. Mój wzrok odszukuje mamę, ale ona wciąż jest przy dawnej przyjaciółce. Z jakiegoś powodu widok odsuniętej od nas mamy boli mnie, przechodzi mi przez myśl, że potoczy się to jeszcze gorzej, niż po śmierci ojca.

Przeznaczona Alfie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz