Rozdział siedemdziesiąty drugi

486 16 0
                                    

Thomas:
    Kiedy tylko opuściliśmy salę, jedno spojrzenie Lany wystarczyło, żebym, że będę musiał im to wszystko wyjaśnić. Nie stało się to jednak od razu, moja siostra zaprowadziła nas z powrotem do tego samego pokoju, w którym leżał Brian. Jego ciała jednak już tutaj nie ma, tak jak obiecał ojciec Clarka i Jasona, ktoś się nim zajął.
    Dziewczyna niepewnie siada na łóżku, jakby młodszy chłopiec wciąż był tutaj obecny, po czym spogląda na mnie.
- Więc?
- Po co w ogóle ta szopka? - pyta Katrina, nie rozumiejąc zachowania siostry.
- Wiesz, co oni robili? - pyta poirytowana Lana.
- Tak. - odpowiada Katrina, zerkając na chwilę na mamę, która stanęła u nóg łóżka, opierając dłonie o jego ramię. Przyglądam się nam, na razie się nie odzywając. - Nie rozumiem jedynie, dlaczego jesteś wściekła.
- Nie jestem wściekła. - stwierdza Lana, ale Katrina spogląda na nią tak, jakby mówiła, że jej nie wierzy. - Jestem zaskoczona. Nie pomyślałabym, że będziesz całować się z chłopakiem.
- Uwierz mi, ja też... - przyznaję, nie wspominając nawet o tym, że na samym całowaniu się nie skończyło. Moje siostry nie muszą o tym wiedzieć. - Ale Clark... Posłuchaj, nie chcę zwalać tego na to, że oboje trochę się napiliśmy, ale jak się okazało, on również swoje przeżył.
- Masz na myśli to, że jego podrywanie czarownicy doprowadziło do tego, że stracił siostrę? - pyta Katrina, ale w jej głosie nie słyszę oskarżenia czy obwiniania Clarka.
- Mam na myśli to, co doprowadziło do śmierci jego matki. - odpowiadam. - Bo naprawdę nie wierzę, że mógłby wiedzieć, jakie zadanie miała tamta dziewczyna.
- Też w to nie wierzę. - odpowiada rudowłosa, czym mnie zaskakuje. - I sądzę, że Jason trochę za mocno to przeżywa.
- Wiecie, wolałabym się jednak w to wszystko nie mieszać, ale jak widać ta sprawa musi się w końcu zakończyć. - odzywa się mama. - Bo jak się okazuje, jego ojciec również wciąż to przeżywa.
- Rozmawiałaś o tym z królem? - pyta zdziwiona Katrina, a mama przytakuje kiwnięciem głowy.
- Sądzę, że oboje nie potrafili porozumieć się w kwestii tego, co czuł Clark. - stwierdza. - A jego ojciec mógł być w szoku po śmierci żony, i nie potrafił dostrzec tego, co czuł Clark. I naprawdę mam nadzieję, że rozmowa która teraz odbywa się pomiędzy nimi, coś pomoże.
    Przypatruję się mamie, rozważając jej słowa. Wiem, że ma rację: jeżeli Clark i jego ojciec nie porozmawiają ze sobą szczerze, urazy które do siebie żywią, będą ciągnęły się jeszcze przez długie lata.
- Nadal jednak nie rozumiem, co takiego musiało się stać, że zaczęliście się całować. - stwierdza z uporem Lana. Katrina przewraca oczami, słysząc upór siostry w tym temacie, decydując się usiąść w nogach łóżka, jakby przeczuwając, że ta rozmowa będzie naprawdę ciężka.
- Najwyraźniej nasz brat ma o wiele słabszą głowę do alkoholu niż taką, jaką chwalił się do tej pory. - stwierdza sarkastycznie rudowłosa, wyraźnie mając dość uwag Lany na ten temat. Nie mogę powstrzymać uśmiechu, wiedząc, że dziewczyna nawiązuje do wydarzenia sprzed dwóch lat. W jakiś sposób poprawia mi to humor, widząc, że Katrina nie jest nastawiona tak negatywnie jak Lana.
- Thomas. - odzywa się mama, skupiając moją uwagę na niej. - Naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, czy będziesz spotykać się z dziewczyną, czy też z chłopakiem. Nie ma to  dla mnie różnicy. Bo jeżeli ta osoba sprawi, że będziesz szczęśliwy, to ja również będę szczęśliwa, wiedząc, że jesteś z osobą, na której naprawdę ci zależy, a ona odwzajemnia te uczucia.
   Patrzę na nią zaskoczony, po chwili rozumiejąc, że mama w jakiś sposób akceptuje moje przypuszczalne zainteresowanie tą samą płcią. Pomimo że, jak na razie, interesuję się wyłącznie Clarkiem, to akceptacja mojej mamy jest dla mnie wsparciem, bo wiem, że nie zostanę sam.
- Cóż, może Clark robił głupie rzeczy, które doprowadziły do sytuacji, których nie może odmienić, to najwyraźniej coś musiało się stać, skoro zainteresował nawet ciebie. - odzywa się Katrina. - Wiesz, że masz moje wsparcie, prawda? Tylko jeżeli naprawdę ma coś z tego wyjść, to radzę ci pilnować Clarka i trzymać go tuż przy sobie, bo sądzę, że jest za bardzo podatny na wdzięki innych kobiet.
    Mrugam kilkakrotnie, słysząc słowa siostry. Mimo zainteresowania wampirem muszę przyznać szczerze, że tak naprawdę oboje nie za bardzo się znamy, nie wiemy za dużo o sobie. I jeżeli naprawdę ma coś z tego wyjść, to jeszcze długa droga przed nami.
- A ty? Miałabyś coś przeciwko temu? - spoglądam na Lanę, która nadal przygląda mi się z upartą miną, jakby była pewna, że popełniłem najgorszy grzech.
   Ale po moich słowach na jej twarzy pojawia się zamyślenie, jakby nie wiedziała co powiedzieć. Potem jej wzrok ląduje na mamie i starszej od niej siostrze, jakby oczekiwała od nich pomocy. Te jednak patrzą na nią równie wyczekująco co ja.
   Cóż, gdyby w jakiś sposób Lana byłaby przeciwna mojemu zainteresowaniu tą samą  płcią, zapewne za wiele by to nie zmieniło, ale czułbym się naprawdę źle, wiedząc, że moja siostra może tego nie akceptować. Bo to by było tak, jakby nie tolerowała jakiejś części mojej osoby. A przecież nie zrobiłem nic złego, co spowodowałoby, że mnie znienawidziła.
- To nie jest tak, że miałabym coś przeciwko temu. - odzywa się Lana, ostrożnie dobierając słowa, jakby nie była do końca pewna tego, co chce powiedzieć. - Po prostu... Jestem zaskoczona. I to bardzo. Jeszcze nie tak dawno temu opowiadałeś nam o jakiejś dziewczynie, którą podrywałeś, gdy byliśmy w domu, a teraz nagle całujesz się z chłopakiem. To dla mnie nowość, bo nie wiem, czy zrobisz coś z tym na serio, czy to po prostu jakaś faza.
- I to sprawia, że odzywasz się do niego jak do największego przestępcy? - wtrąca Katrina. Lana wzdycha, spoglądając na nią jakby ta wystawiła na nią nieuczciwy osąd.
- Lana, ja sam nie wiem co z tego wyjdzie. - zaczynam. - Clark najwyraźniej pakuje się w cokolwiek, nawet nie myśląc co z tego wyniknie, więc nie potrafię ci powiedzieć czego oboje chcemy. Po prostu... Chyba chcemy spróbować.
- Chyba? - powtarza Katrina, jakby nie dowierzała w moje wahanie.
   Wzdycham, nie wiedząc co jeszcze mam powiedzieć siostrom. Naprawdę nie wiem, co zaistniało pomiędzy mną a Clarkiem. Ale czuję, że chciałbym, aby wyniknęło z tego coś więcej, niż tylko całowanie.
- Więc spróbujcie. - odzywa się mama, wywołując tym moje zaskoczenie. - Jeżeli sądzisz, że w jakiś sposób Clark cię interesuje, to dlaczego się wahasz?
    Mrugam zszokowany, naprawdę nie dowierzając w to, że mama to zaakceptowała. Znaczy, nigdy jakoś nie była przeciwna moim potencjalnym sympatiom, ale zawsze zadawałem się z dziewczynami. Ale najwidoczniej nie ma dla niej żadnej różnicy, czy będę w związku z dziewczyną, czy też z chłopakiem.
- Ale zanim polecisz do niego, chciałabym porozmawiać o czymś jeszcze. - mówi mama. - Chyba w pełni rozumiecie, jak wygląda nasza sytuacja: mogę szczerze powiedzieć, że na ten moment jesteśmy tak jakby bezdomni. Nawet jeżeli stado będzie miało nowego Alfę, nie jestem pewna, czy logiczny byłby powrót do domu, bo prawdopodobnie nic dobrego nas tam nie spotka. Chwilowo chyba naprawdę możemy zostać tutaj, na zamku, ale przecież nie będziemy mieszkać tutaj wiecznie. Więc, zastanawiałam się nad czym, czy nie skorzystać z propozycji Elinor i zamieszkać z nimi w Derville.
   Po jej słowach zapada cisza, w czasie której wzrok naszej trójki krąży po pozostałych dwóch osobach. Katrina jest tak zszokowana, że nie jest w stanie nic powiedzieć, widać, że nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Bo przecież gdyby doszło do tej przeprowadzki, musiałaby zostawić tutaj Jasona, który swoją drogą powinien się jej już dawno oświadczyć. Mi również nie podoba się ten pomysł, bo brzmi  to tak, jakbym miał zostawić Clarka samego, co nie wydaje się być dobrym pomysłem w tym momencie. Mina Lany nie wyraża nic, ale nie wydaje się być zainteresowana tym pomysłem, podobnie jak nas dwoje.
- Oczywiście, to tylko propozycja. - mówi szybko mama, widząc nasze miny. - Nie mówię, że musimy już się tam przeprowadzać. Uznajcie to za opcję, którą możemy rozważyć.
   Opcja do rozważenia, która zarówno dla mnie, jak i dla Katriny jest już na pozycji straconej. Żadne z nas nie wyobraża sobie, że miałoby tak po prostu wyjechać z dala od osoby, która coś dla nas znaczy.
- Przemyślimy to, dobra? - odzywam się, nie chcąc pokazać jej, że już od razu jesteśmy nastawieni do tego negatywnie.
- Dobrze. - mama wydaje się być uspokojona, wiedząc, że jej propozycja nie została od razu odrzucona. Po chwili uśmiecha się do mnie w zrozumiały sposób. - A ty idź już do niego, bo widzę, że aż cię nosi.
  Uśmiecham się przepraszająco, dopiero teraz zauważając, że bezwiednie zacząłem skubać materiał pościeli. Po chwili jednak zrywam się, kierując do drzwi i wywołując tym śmiech Katriny, ale nie przejmuję się tym, bo mam zamiar odnaleźć Clarka i przekazać mu, co przyniosła rozmowa z moją rodziną.

Przeznaczona Alfie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz