Clark:
W lekkim pośpiechu wraz z Thomasem wracamy na salę, poprawiając swoje ubrania do stanu przyzwoitości.
Naprawdę zmuszam się, by postąpić według woli brata, zgadzając się ma powrót na bal. Czuję, że cokolwiek ojciec chce oznajmić, nie zainteresuje mnie tak, jak chłopak idący obok.
Thomas wciąż jest czerwony na twarzy, a coś w sposobie, w jakim jego włosy są roztrzepane na wszystkie strony a koszula lekko pomięta sprawia, że mam ochotę znów się na niego rzucić. Chyba powstrzymuję się przed tym resztkami sił, bo inaczej w ogóle nie wracałbym na salę, tylko znalazłbym jakieś inne, jeszcze bardziej ustronne miejsce i nie przejmując się tym co powiedzą inni, zająłbym się chłopakiem w należyty sposób.
Przysuwam się bliżej niego i obejmuję go w pasie, sprawiając że Thomas zwalnia. Spogląda na mnie z ciekawością i uśmiecha się, gdy całuję jego policzek.
- Wiesz, że jeżeli tylko coś powiesz, możemy w ogóle tam nie wracać, i skończyć to, co zaczęliśmy? - pytam sugestywnie, licząc, że może uda się zrealizować jego obietnicę o wiele szybciej.
- Wiem. - odpowiada Thomas, spoglądając na mnie z rozbawieniem. - Chciałbyś, żebym się na to zgodził, prawda?
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo. - odpowiadam. - Sądzę, że nawet nie potrafisz wyobrazić sobie, co bym ci zrobił, gdzie bym cię całował. Od samego mojego dotyku znowu zrobił byś się twardy.
- Clark... - Thomas chyba próbuje mnie powstrzymać przed kontynuowaniem, rumieniec wcale nie opuścił jego skóry mam wrażenie, że jeszcze bardziej nabrał koloru.
Uśmiecham się, nawet nie zamierzając ucichnąć.
- I wiesz, że nie zostawiłbym cię takiego, tak potrzebującego, prawda? Wiesz, że potrafiłbym ci w tym pomóc? Co prawda w takim wypadku powrót na salę nie wchodziłby w grę, ale wiesz, że to, w jaki sposób bym cię dotykał i całował byłoby tego warte?
- Tak? - pyta Thomas, uśmiechając się z doigraniem, jakby zdecydował się wejść w tę grę. - A wiesz co ja zrobiłbym tobie?
- No co? - ciągnę, podejrzewając, że Thomas nie jest w stanie podnieść poprzeczki.
Thomas ogląda się wokoło, jakby to, co chce powiedzieć było największą tajemnicą po czym zbliża swoje usta do mojego ucha i szepce:
- Znów zaciągnąłbym cię do jakiegoś schowka, tym razem upewniając się, że na pewno tam nikogo nie ma. Potem całowałbym cię w szyję, delikatnie ją skubiąc, licząc, że może zostanie ślad - jak na komendę zaczyna całować wspomnianą część ciała. - A potem uklęknąłbym przed tobą, uprzednio rozpinając twoje spodnie i wyciągnąłbym twojego członka, który zapewne jest już twardy, by odpowiednio się nim zająć. Podejrzewam, że zacząłbyś jęczęć gdy tylko dotknąłbym go, nie wspominając o polizaniu. I mam nadzieję, że nie doszedłbyś od tego od razu, bo jest jeszcze wiele rzeczy, które chętnie bym ci zrobił.
- Thomas. - tylko tyle jestem w stanie wyrzucić z siebie, pobudzony sytuacjami, które opisał mi chłopak. Ten uśmiecha się z zadowoleniem, widząc do jakiego stanu mnie doprowadził, odsuwając się i ruszając w stronę sali, jednak co chwilę spoglądając na mnie.
Cudem powstrzymuję się przed przyciągnięciem go do siebie i pocałowaniem go, zanim wdrążyłbym ten opis w życie. Ale to nie jest odpowiednia chwila na to. Podejrzewam, że Thomas nawet nie jest gotowy na takie posunięcie, pletąc, co tylko wyobraźnia mu podpowie, byle tylko mnie nakręcić. Co niestety mu się udaje.
- Thomas, do cholery. - znów go wołam, po chwili ruszając z miejsca i doganiając go. Wilkołak przed cały czas uśmiecha się, widocznie zadowolony z tego, do jakiego stanu mnie doprowadził.
CZYTASZ
Przeznaczona Alfie ✓
FantasyKatrina jest wilkołakiem. Żyje w świecie, gdzie istnieją najróżniejsze istoty, od syren, po niespotykane dajmony. Stara się sumiennie wykonywać swoje zadania w stadzie. Co jeśli spotka swojego mate? Czy wszystko ułoży się po jej myśli? Czy przez sp...