Rozdział siedemdziesiąty czwarty

463 18 0
                                    

Katrina:
    Chwilę po tym jak Thomas opuścił nas, postanowiłam zrobić to samo, mając zamiar odnaleźć Jasona. Propozycja mojej mamy o zamieszkaniu w Derville naprawdę mnie zaskoczyła, naprawdę nie dowierzam w to, że mogłoby to dojść do skutku. Nie chcę opuszczać Jasona. Wyjeżdżać gdzieś daleko od niego, gdzie nie będziemy mieli ze sobą kontaktu.
    Naprawdę nie dowierzam w to, że mogła to zaproponować, wiedząc już o tym, że jestem w ciąży. Może jest to akurat głupi argument, może brzmi to nieodpowiednio, ale naprawdę nie chciałabym, żeby moje dziecko wychowywało się z dala od ojca.
    W końcu udaje mi się dotrzeć do pokoju chłopaka, sądząc, że to właśnie tam go znajdę. Nie mylę się, Jason rzeczywiście tam jest, uśmiecha się do mnie, gdy tylko przekracza próg drzwi i zamykam je za sobą. Ale ja nie potrafię odwzajemnić uśmiechu, wiedząc, co muszę mu przekazać.
- Katrino? - odzywa się pierwszy, widząc moją minę. - Co się stało?
   Głos zalega mi w gardle, nie jestem w stanie odezwać się, wyjaśnić mu, co się stało. Nie dowierzam w to, że mam mu o tym tak po prostu powiedzieć. Z drugiej strony, wolę w końcu podzielić się z nim tym, co zaproponowała mama, bo świadomość tego powoduje, że czuję ucisk w klatce piersiowej.
- Mama zaproponowała, żebyśmy zamieszkali w Derville. - wyrzucam z siebie na jednym wydechu, wiedząc, że nie byłabym w stanie powiedzieć tego na spokojnie.
   Jason wpatruje się we mnie, naprawdę zaskoczony moimi słowami. Przez chwilę patrzymy na siebie w ciszy, jakby przyjmując do wiadomości to, co powiedziałam. Dopiero po chwili otrząsam się, ruszając z miejsca i wpadając w jego ramiona. Chłopak  obejmuje mnie mocno, jakby nie chciał mnie wypuścić.
- Dlaczego? - pyta po chwili, a ja wiem, że to pytanie prędzej czy później musiało paść. - Dlaczego Derville?
- Stwierdziła, że mogłaby się zgodzić na propozycję rodziców Rozell. - odpowiadam. -  Wiesz, podobno się przyjaźnili. Więc dlaczego miałaby nie brać tego pod uwagę?
- To daleko. - stwierdza Jason, a ja doskonale o tym wiem. - To naprawdę daleko.
   Jemu również ciężko jest przyjąć to do świadomości. Dla mnie jest to nieprawdopodobne, nie wyobrażam sobie tego, że miałabym wyjechać z dala od Jasona.
- Dobra, spróbuj mi to wyjaśnić. - prosi, odsuwając mnie od siebie na niewielką odległość. - Naprawdę twoja matka brałabym pod uwagę Darville?
- A dlaczego by nie? - odzywam się, ale mój głos się łamie, gdy to mówię. - Naprawdę nie mamy powodu by wracać do naszego dotychczasowego domu. A ona zna rodziców Rozell, więc na pewno wierzy w to, że będziemy tam bezpieczni.
   Widzę, że Jason nie za bardzo przyjmuje to do wiadomości, i tak samo jest ze mną, mimo że bezwiednie przedstawiłam mu to w dość dobrym świetle. Ale nie chcę się z tym pogodzić. Nie chcę wyjeżdżać do Darville, gdzie wszystko będzie obce, gdzie nie będę miała swojego miejsca, a już na pewno, gdy nie będzie przy mnie Jasona.
- A co z twoim rodzeństwem? - pyta. - Oni też chcą wyjechać?
   Moje myśli powracają do tego, jak zareagowali mój brat i siostra. Lana przyjęła do dość normalnie, za to Thomas był również zszokowany co ja. I bardzo dobrze wiem dlaczego: jeżeli coś miałoby wyniknąć z relacji jego i Clarka, nie mógłby teraz tak po prostu wyjechać do Derville. Chociaż, w sumie to nie musiałby jechać. Jest pełnoletni, może sam za siebie decydować, i gdyby chciał, mógłby zostać z Clarkiem.
- Nie jestem pewna, czego chce Lana. - odzywam się po chwili, ostrożnie dobierając słowa. - Nie wydawała się zbytnio zainteresowana tym wyjazdem, ale też chyba nie ma nic przeciwko. A Thomas...
   Urywam, szukając słów, które określą reakcję brata. I nagle to sobie uświadamiam: Thomas nie pojedzie do Derville. Choćby nie wiadomo jak mocno mama spróbowałaby go namówić, i nie wiadomo jak dobrych argumentów używałaby, on nie pojedzie. Jeżeli naprawdę czuje coś do Clarka nie będzie potrafił go opuścić, zostawić samego na pastwę losu. Nie mógłby tego zrobić, wiedząc, jak czuje się Clark.
- Thomas nie pojedzie. - mówię to tak pewnie, że wywołuję zdziwienie u Jasona.
- Jesteś pewna? - pyta, wyraźnie osłupiały moim zdecydowaniem.
- Jak najbardziej. - odpowiadam mu. - Nie potrafiłby zostawić Clarka samego, jeżeli wiedziałby, że zostanie tutaj sam bez żadnego wsparcia.
- Przecież Clark nie jest sam. - stwierdza, jakby nigdy nie doszło między nimi do kłótni. - I sądzę, że prędzej czy później umiałby się pozbierać.
   Patrzę na niego z niedowierzaniem. Ciężko mi uwierzyć w to, że Jason spróbowałby w jakiś sposób sprawić, żeby Clark odczuł, że ma tego wsparcie. Pomimo tego, że sprawa, o którą obwiniali młodszego z braci została wyjaśniona, czuję, że pomiędzy nimi nadal będzie panować pewna niezgoda lub nieufność. Jason nie potrafiłby tak nagle zapomnieć o wszystkim i zmienić swoje nastawienie wobec Clarka.
- A zresztą, naprawdę uważasz, że to przez Clarka postanowiłby zostać? - pyta.
- Tak. - odpowiadam natychmiast, i to tak pewnie, że wywołuję jego zdziwienie. - Jeżeli naprawdę w jakiś sposób przywiązał się do Clarka i zależy mu na nim, nie będzie potrafił zostawić go samego.
  Jason patrzy na mnie tak, jakby nie wierzył w moje słowa, ale nie mówi nic na ten temat. Po chwili wzdycha, jakby postanowił nie drążyć tego.
- A ty? - pyta. - Naprawdę chcesz tam jechać,  czy czujesz, że powinnaś to zrobić dla twojej  matki?
- Oczywiście, że nie chcę wyjeżdżać do Derville. - odpowiadam natychmiast. Po chwili jednak cała pewność mojej wypowiedzi ucieka, bo bardzo dobrze wiem, co powiem. - Ale sądzę, że powinnam to zrobić dla mamy. Jeżeli znów jej zachowanie powróci do takiego stanu, w jakim była po śmierci ojca, nie skończy się to dobrze.
- Ale nie powinnaś brać całej odpowiedzialności za nią na siebie. - stwierdza chłopak. - Twoja matka jest przecież dorosła i powinna sama spróbować wrócić do normalności.
   Chciałabym, żeby tak było naprawdę. Ale bardzo dobrze pamiętam pierwsze miesiące po śmierci ojca, kiedy mama nie sypiała po nocach, a za dnia zachowywała się tak, jakby uchodziło z niej życie. Widziałam, jak wprost zmuszała się, by zachowywać się normalnie, jakby chciała, żebyśmy wraz z rodzeństwem nie zauważyli tego. Ale my to widzieliśmy. Widzieliśmy, jak nie dawała sobie rady po stracie naszego ojca. I jeżeli znów zacznie zachowywać się tak teraz, po śmierci Briana, nie skończy się to dobrze.
   Na chwilę zamykam oczy, wzdychając, mając nadzieję, że te okropne wspomnienia opuszczą mnie. To nie może się tak skończyć. Musimy wierzyć w to, że mama będzie potrafiła się pozbierać i nie zniknie w swoim własnym świecie ponownie.
    Kiedy znów spoglądam na Jasona, ten siedzi teraz na łóżku, patrząc na mnie zmartwiony. Wyciąga do mnie rękę, za którą bez zastanowienia łapię, a on przyciąga mnie bliżej siebie, by następnie ucałować wierzch mojej dłoni.
- Jason. - przypominam sobie o czymś jeszcze, ale nie jestem do końca pewna, czy warto o tym wspominać. - Moja mama dowiedziała się i powiedziała również nam, dlaczego ty i twój ojciec jesteście skłóceni z Clarkiem.
   Przyglądam się chłopakowi, zaczynając podejrzewać, że nie było dobrym posunięciem wspominanie o tym. Jason spogląda na mnie zszokowany, zaciska zęby, jakby powstrzymywał się przed pokłóceniem ze mną. Może jednak nie warto było o tym mówić?
- Co ci powiedziała? - pyta.
-  Moja mama twierdzi, że wasz ojciec nie potrafił pogodzić się ze śmiercią waszej matki i nie potrafił zrozumieć, co czuł Clark. - odpowiadam, przez chwilę wahając się, czy warto zaczynać ten temat.
   Jason wzdycha.
- I tak właśnie było. - przyznaje. - Nie ma tutaj żadnych tajemnic i kłamstw. Ojciec oskarżał Clarka o to, że sprowadził szpiega i morderców matki na zamek, oraz, że wiedział o tym, do czego miało dojść. A ja wcale nie byłem lepszy, bo również oskarżałem go o to, że sprowadził na naszą matkę morderców.
- Nadal tak uważasz? - pytam. - Nadal sądzisz, że o wszystkim wiedział i przyprowadził tę dziewczynę umyślnie?
- Nie wiem już co o tym myśleć. - stwierdza zrezygnowany, wplatając palce w swoje długie włosy. - Może właśnie tak było, Clark o niczym nie wiedział i był po prostu zakochany w tej dziewczynie. Ale wtedy naprawdę wyglądało to tak, jakby specjalnie ją tutaj przyprowadził.
- Naprawdę sądzisz, że chciałby zabić własną matkę? - pytam, zaskoczona jego słowami. - Albo, że mógłby zrobić coś komuś innemu, kto jest mu bliski?
- Nie teraz już nie sądzę, że byłby do tego zdolny. - mówi. - Ale wtedy naprawdę to tak wyglądało. On zapoznał tę dziewczynę z naszą rodziną, a ona okazała się szpiegiem, który sprowadził ludzi, którzy zabili naszą matkę. Wtedy naprawdę wyglądało to podejrzanie.
    Nie wiem co powiedzieć, przysuwam się bliżej niego, na tyle ile to możliwe, po chwili obejmując jego ramiona i przytulając jego głowę do swojego ciała. Jason mruczy coś niezrozumiałego, obejmując mnie w pasie.
- Coś wymyślę w sprawie twojego wyjazdu do Derville. - stwierdza po chwili chłopak. - Zostaw to mnie.
- Niby co? - pytam zaskoczona. - Przekonasz  moją matkę, że powinna pozwolić mi zostać z tobą?
- Przekonasz się. - stwierdza, uśmiechając się tajemniczo.

Przeznaczona Alfie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz