Rozdział siedemnasty

3.9K 193 0
                                    

Katrina:
Kiedy kończę posiłek, wśród tylu wymysłów nie dochodzę do niczego sensownego. Pozostaje mi jedynie czekać do wieczora, kiedy to razem z Jasonem i Clarkiem mamy wyruszyć by pomóc Arianie wrócić do domu. Nie mam pojęcia w jaki sposób dostaniemy się do domu Vanessy, ale wierzę, że w jakiś sposób uda nam się.
Jason wyprowadza mnie z jadalni, chcąc oprowadzić mnie po całym zamku.
-Na pewno to dobry pomysł?-pytam.
-A dlaczego by nie?-dziwi się.
-Wiesz, wilkołak przechadzający się po zamku w towarzystwie księcia wampirów, musi być dziwnym widokiem.- stwierdzam.
-Nie przesadzaj, będziesz w moim towarzystwie, nikt nie może ci nic zrobić, a zwłaszcza że mój ojciec wie że tu jesteś.-mówi.
Nie odpowiadam. Nadal uważam że to zły pomysł.
-Widzę że się zgadzasz.- stwierdza Jason nie słysząc mojej odpowiedzi, po czym uśmiecha się. -Panienka pozwoli.-podaje mi swoje ramię.
Niechętnie je ujmuje, po czym razem z chłopakiem ruszamy na dziedziniec. Chłopak oprowadza mnie po nim, po czym prowadzi mnie również do ogrodu i stajni. W ogrodzie jest pełno zasądzonych kwiatów, podobno jego zmarła siostra je uwielbiała, a gdy zginęła, ich ojciec nie odwiedzał więcej tego miejsca.
Przez chwilę robi mi się żal jego rodziny, pomimo że nasze gatunki są dla siebie wrogami.
Kiedy Jason chciał zaprowadzić mnie do stajni, zauważyła nas jakaś blondynka. Miała na sobie obcisłą, długą, bordową suknię uwydatniającą jej kobiece kształty z głębokim dekoltem.
-Jasonku! Jason, kochanie! - zawołała do chłopaka.
-O nie...- szepnął chłopak. -Zabierzcie mnie stąd.
Pytająco spojrzałam na niego, na co on odszepnął:
-To Cecilia, ojciec mnie z nią zaręczył...-odpowiedział, po czym zaczął rozglądać się wokół, jakby w poszukiwaniu kryjówki.
Ja nie zawracałam sobie głowy poszukiwaniem kryjówki, bo cały czas powtarzam w głowie jego słowa... Jest zaręczony...zaręczony... Słysząc te słowa, poczułam się jakby serce mi się ścisnęło. Ale dlaczego? Przecież niczego do niego nie czuje, nie powinno mi na nim zależeć. Chyba...
Po chwili Cecilia podeszła do nas, od razu zaszczycając Jasona mokrym pocałunkiem w policzek.
-Jason, kochanie, nie powinieneś tak znikać, bardzo się martwiłam.- po chwili spojrzała na mnie, jakby dopiero co mnie zauważyła.- Kto to?
-Cecilio, to jest Katrina, pomaga mi i Clarkowi uwolnić Arianę z rąk wilkołaków. - przedstawił mnie chłopak.- Katrino, to moja narzeczona, Cecilia.
Dziewczyna przez chwilę przyglądała się mi, jakby szukała jakiegoś zagrożenia z mojej strony, po czym znów zaćwiergotała swoim przesłodzonym głosem.
-Miło mi cię poznać Katrino, ale, nie chce być nie uprzejma, nie powinnać chodzić tak ubrana przy cudzych przyszłych mężach.-stwierdziła, lustrując mnie od góry do dołu. - A zwłaszcza w ich ubraniach.
-Cecilio, jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, a Katrina przebyła drogę pod postacią wilka więc nie miała przy sobie ubrań.- obronił mnie Jason.
-Wilka? -zapytała zaskoczona.- Oprowadzasz po zamku wilkołaka?
-Pomaga mi i Clarkowi uwolnić Arianę z rąk wilkołaków, w dodatku ojciec wie o jej obecności.- wyjaśnił jej.
-Oh...-cicho szepnęła. - Jednak nadal uważam że to zły pomysł...
-Cecilio, muszę cię bardzo przeprosić, ale muszę zająć się moim gościem.-zakończył Jason, po czym pociągnął mnie do wejścia do zamku.
Kiedy znaleźliśmy się już w środku, chłopak odetchnął z ulgą.
-Przepraszam cię za nią, ale jest o mnie strasznie zazdrosna.-powiedział.
-Skąd ja to znam...-szepnęłam.
Po chwili chłopak zaprowadził mnie z powrotem do jego sypialni, gdzie spędziliśmy czas na rozmowach na różne tematy, oraz planowaniu naszej misji.

Przeznaczona Alfie ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz