Szłam powoli ulicami tej całej ,,Konohy". Trochę się boję. A zresztą, kto by się nie bał?! Jestem nie u siebie w świecie, i jeszcze mam zostać ninja. NINJA. Idę w ogóle się nie zatrzymując. Czuję, że chodzę w kółko i w kółko. Heh, orientacji w terenie to nigdy nie miałam za dobrej. Przyśpieszam kroku, sama nie wiem dlaczego, i cały czas rozglądam się na boki. Moją uwagę przykuła jakaś budka; siedział w niej pewien staruszek, wyrabiał... kluski? Chyba kluski. Na górze budki były po przywieszane kartki, Z KOLEJNYMI CHIŃSKIMI ZNACZKAMI! Zatrzymałam się na środku przejścia i starałam się rozszyfrować ich znaczenie, chociaż wiadomo, szanse miałam marne. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie blond-włosy chłopak, który centralnie we mnie wbiegł. Trzymane przeze mnie przedmioty wypadły mi z rąk i poleciały wysoko do góry po to, żeby zaraz spaść i narobić hałasu. Po nie całych 10 sekundach doszło do mnie co się właśnie stało, leżałam na plecach na zimnym betonie. Podniosłam się z trudem, bo bolało mnie wszystko od stóp do głów, otrzepałam się z kurzu i spojrzałam na chłopaka. Nasze spojrzenia się zetknęły, a że wyglądało to dość komicznie, to czym prędzej odwróciłam wzrok i zaczęłam szukać porozrzucanych po całej ulicy moich przedmiotów.
-Przepraszam, dettebayo! Tak się cieszyłem, że zostałem ninja, że nie zauważyłem cię i w ciebie wbiegłem- zaśmiał się niepewnie błękitno-oki.
-Nie, to ja przepraszam! Zagapiłam się, i stałam na środku- uśmiechnęłam się i wyciągnęłam dłoń, żeby pomóc mu wstać.
-Dobra, pomogę ci pozbierać te rzeczy-ponownie się zaśmiał, tym razem trochę pewniej. Podszedł do rysunku narysowanego przez pana hokage, podniósł go i chyba mu się przyglądał- ej, to chyba nie daleko mojego domu... Jesteś tu nowa? Bo widzę, że masz ochraniacz Konohy, a ja cię z akademii nie kojarzę, dettebayo...
-No... Można tak powiedzieć. Zaraz, czyli ty też idziesz jutro na zakończenie do akademii?
-Ehe.
-Z nieba mi spadłeś. Wiesz może o której zaczyna się to całe zakończenie?
-Rano o 9:00.
-Ah, dzięki- już miałam odwrócić się i odejść, ale zatrzymał mnie głos chłopaka:
-A, byłbym zapomniał, dettebayo! Naruto Uzumaki- wyciągnął rękę i wyszczerzył zęby.
-Suzan Space- odwzajemniłam gest- skoro mieszkasz niedaleko mojego tymczasowego mieszkania, to możesz mnie podprowadzić?, bo się trochę pogubiłam pogubiłam- podrapałam się po głowie.
-Jasne, chodz- uśmiechnął się szeroko.
Szliśmy około 10 minut. Droga wcale nie była taka skomplikowana, tak więc odruchowo strzeliłam sobie face palm'a. Trochę zabolało, ale miało.
-Suzan-chan, czemu się bijesz?!-Ehh... Bo jestem głupia i nie znalazłam miejsca obok, którego przechodziłam milion razy...
-Nie jesteś głupia, dettebayo!
CZYTASZ
Never Surrender! {Naruto x Oc} //Wznowienie po poprawieniu rozdzialow//
FanfictionFragm. Książki: ,,Ile jest wart ludzkie życie? Czy jest "coś"... Bądź "ktoś"... Kto zaplanował mi je w całości? Czy człowiek nie ma prawa do wyboru? A nawet jeżeli myśli, że ma... To jest to jedynie złudzenie? Jesteśmy tylko marionetkami... Zabawka...