28. Suzan płacze

338 50 8
                                    

Od razu po przekroczeniu progu mojego mieszkania runęłam na łóżko. Zaczęłam szlochać bardzo głośno... Wystarczyło 5 minut aby cała moja pościel była przemoknięta od łez... Inni mówią mi, że jestem bardzo dzielna... Ja jednek myślę o sobie zupełnie inaczej... Bardzo łatwo przychodzi mi rozpłakanie się... To naprawdę irytujące... Czasem się tak zastanawiam... Czy nie byłoby lepiej gdybym miała serce z kamienia tak jak Sasuke... On nie cierpi jak ktoś mu powie, że jest żałosny, jak ktoś na niego nakrzyczy... To on nawet nie kiwnie głową... Kiedy stanie mu się coś złego... Trzyma łzy w zamknięciu, tak żeby się przypadkiem choć jedna nie wymknęła...

W tej chwili naprawdę potrzebowałam osoby, do której mogłabym się przytulić... Może tego po mnie nie widać... Ale jestem człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie... Owej osoby nigdy nie posiadałam... Wszyscy moi znajomi uważali mnie za zawsze uśmiechniętą dziewczynę... Jednak to była jedynie maska... Maska pozwalająca uciec od szarej rzeczywistości jaka mnie otaczała... Została tylko jedna osoba, na którą mogłam teraz liczyć...

-Sakura...-pomyślałam i chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi... Sakura... Tylko na nią mogłam w tej chwili liczyć...

Zapukałam do drzwi. Usłyszałam wesoły, dobrze mi znajomy głos różowo-włosej...

-Już pędze!!!

Drzwi się uchyliły...

[Sakura]

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Westchnęłam i odłożyłam na chwilę to czym się teraz zajmowałam... A mianowicie czesaniem moich długich włosów.

-Już pędze!-krzyknęłam radośnie i pomaszerowałam w swoich puchatych kapciach do drzwi wejściowych... Uchyliłam lekko drzwi. To co tam ujrzałam strasznie mnie przerazilo... W drzwiach stała chwiejąca się i cała drżąca Suzan... Z jej uczu nurtem płynęły łzy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć...

-Suzan-san... Co ci się stało?!-spytałam lekko podniesionym głosem. Szatynka zaszlochała jeszcze głośniej, podeszła do mnie i się we mnie wtuliła... Odwzajemniłam uścisk... Wiedziałam, że wydarzyło się coś złego a ja musiałam pomóc przyjaciółce... Szykowała się długa rozmowa... Ale dla niej wszystko...

-Jesteś sama...?-spytała lekko zachrypniętym głosem.

-Tak... Rodzice wyszli poza wioskę... Wrócą późno...-oznajmiłam spokojnie głaszcząc ją po włosach-Zaparze herbatkę... Proszę... Tam jest mój pokój...-wskazałam na pomieszczenie znajdujące się na górze... Bowiem miałam dom piętrowy-Poczekasz 2 minutki?-mrugnęłam do niej i lekko się uśmiechnęłam. Szatynka pokiwała znacząco głową i uśmiechnęła się smutno... Bym powiedziała, że jedynie z grzeczności...

Widziałam jak się chwieje na schodach... Był moment, w którym myślałam, że spadnie... Jednak w ostatniej chwili dziewczyna chwycila się poręczy.

Wraz z Suzan często chodziłyśmy na herbatkę... Tak więc znałam już jej ulubione smaki... Zagotowałam wodę i wyjęłam z szafki magiczny napój, który zawsze uspokajał szatynke... Herbata pomarańczowa z aromatem cynamonu... Wystarczył tylko zapach a dziewczyna była jak w transie... Kto wie...? Może to dlatego, że w składzie są pomarańcze? Nie wiem co jest z Suzan nie tak ale... One działały na nią dość dziwnie... Posłodziłam dwiema łyżeczki napój i niczym kelnerka zanioslam na górę...

-Proszę.-podałam jej pełen kubek.

-Dz-dziękuję...-odpowiedziała smutno i spuscila wzrok na podłogę... Z jej oczu cały czas leciały łzy. Miałam ochotę już się dowiedzieć co się stało, ale nie chciałam się narzucać... W ten sposób moja przyjaciółka mogłaby złapać jeszcze wiekszego doła... Siedzialysmy tak na podłodze dobre parę minut...

-Sakurcia...-zwróciła się do mnie smutno Suzan. Nie mogłam już patrzeć na nią. Była taka smutna... Załamana...

-Suzan-san... Ktoś powiedział ci coś przykrego?-pokiwała głową na ,,tak"-I pokłóciłaś się z tą osobą?-identyczna reakcja.

-Nie będę potrafiła mu spojrzeć w oczy...-zaszlochala szatynka... No to wszystko jasne...

-Chodzi o Naruto... Tak?-spytałam spokojnie kładąc jej rękę na ramieniu-Możesz mi powiedzieć co się stało... Śmiało...-zachęciłam ją.

-No więc...-zawiesiła się na chwilę-Nie wiem dlaczego pan hokage powiedział wszystkim o tym, że nie byłam na żadnej misji... Tylko o tym, że poszłam gdzieś z Sasuke...-znowu zaszlochała.

-Byłaś ma misji z Sasuke?-spytałam spokojnie.

-T-tak... I ta misja polegała na wypędzeniu terrorystów Ame-gakure ze stolicy klanu Uchiha...-znowu szloch-No i... Szliśmy po tej stolicy i... Sasuke wyczuł obecność wroga i kazał mi uciekać, bo nie wygrałabym z nimi na pewno... i kazał mi szukać takiej dziwnej księgi z technikami klanowymi, której szukali złodzieje... Była ona zapieczetowana... Tak więc weszłam do wyznaczonego domu i została tam tylko jedna książka... Otworzyłam ją i...-Znowu szloch-I okazał się albumem... Przeglądałam zdjęcia szukając jakiejś wskazówki i nagle...-trochę dłuższy szloch-I nagle ta książka się zaswiecila... I to już nie był album... To była ta księga, ktorej szukałam... Sasuke się o tym dowiedział... I wypytywal się mnie o to jak ją odpieczętowałam... Ja miałam mętlik w głowie... I...-szloch-Ja już nie wiem kim ja jestem... Sasuke powiedział że przesadziłam w sobie jakieś kekki genkai... Bo zasłabłam... I musieliśmy zostać tam na noc... I rano... Przestępców już nie było, bo zabrało ich anbu... I powiedziałam coś czego nie powinnam-znowu zaszlochała. Najwyrazniej nie chciała wspominać o tym co to bylo... A ja z niej przecież nie będę wyjmować tego na siłę...-I Sasuke się obraził... Ale to dopiero początek... Po powrocie i zdaniu raportu hokage nasze drogi się rozeszły... Pierwsze co przyszło mi na myśl to odwiedzenie Naruto...-po raz kolejny szloch-Jednak nie było go w domu... Tak więc udałam się do Ichiraku i... Ja... Zupełnie zapomniałam o tym, że umówiliśmy się dzień wcześniej... On był zły i powiedział, że pan hokage powiedział, że wyszłam gdzieś z Sasuke...-udawała głos Sarutobiego-No to powiedziałam mu, że byłam na misji... On mi nie uwierzył... I powiedział...-klucha stanęła dziewczynie w gardle-żebym sobie darowala i... Że on nie chce mnie więcej na oczy widzieć...!-zaczęła nie opanowanie płakać... Przytuliłam ją mocno.

-Ja co wierzę, Suz...-oznajmiłam spokojnie-No już już... Jestem pewna, że ci wybaczą...

Jednak pozostała jedna sprawa... Czyżby Naruto potraktował to ,,umówienie się" jako coś więcej niż zwykłe przyjacielskie spotkanie...?

Never Surrender! {Naruto x Oc}  //Wznowienie po poprawieniu rozdzialow//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz