[Naruto]
Trochę mi głupio po wcześniejszej kłótni z Suzan minęły dwie i pół godziny. To wcale nie tak długo... Jednak dla mnie to tak jak wieczność... To prawda... Zdenerwowałem się na nią... Jednak mogłem chyba trzymać emocje na kłódkę... Wciąż mam obraz pączącej szatynki przed oczami... Zraniłem ją. A ona mnie. A ja ją... Eh... To takie bez sensu...! Chodziłem nerwowo po mieszkaniu ciągle myśląc o dziewczynie. Zdążyłem się już uspokoić. Złość mijała z każdą sekundą... Oparłem się o ścianę i zjechałem w dół lądując na podłodze. Zamknąłem oczy. Wyobraziłem sobie wesołą szatynkę z niewiarygodnie pięknym uśmiechem. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Po chwili jednak obok Suzan ukazał się Sasuke. Uśmiechał się chamsko w moją stronę i obejmował Suzan ramieniem. Ona wtulała się w niego i rumieniła na różowo. Już miałem otworzyć oczy. Jednej obraz znowu się zmienił... Tym razem widziałem przed sobą załamaną dziewczynę, siedzącą na środku drogi... Ludzie przechodzili obok niej zupełnie ją przy tym olewając. Gdzieś w tłumie można było wypatrzeć samego mnie... Otworzyłem oczy... Znów byłem u siebie w pokoju...
-Postanowione.-powiedziałem sam do siebie-Idę ją przeprosić...
Podniosłem się z podłogi i ruszyłem w stronę drzwi.
Zaczęło robić się ciemno... Niebo przybrało teraz kolor fioletowo-różowy... Do końca nie wiem dlaczego, ale Suzan najbardziej pasowała według mnie do fioletu... Znowu pomyślałem o niej... Kuso! Co się ze mną dzieje?!
Przystanąłem przy drzwiach mieszkania Suzan. Wypuściłem powietrze buzią i zapukałem do nich. Cisza... Zapukałem ponownie. Cisza... Wstąpiłem w to, że dziewczyna wyszłaby gdzieś na spacer w swoim stanie.
-Suzan-chan... Wchodzę.-oznajmiłem i otworzyłem drzwi. Skoro były otwarte To raczej szatynka musiała być gdzieś w środku... Wszedłem do sypialni. Pusto... Poszedłem w storne kuchni. Rownież pusto... Zacząłem biegać po mieszkaniu tam i z powrotem. Martwiłem się coraz bardziej...
-Nie ma jej...-westchnąłem zrezygnowany. Jednak nie miałem zamiaru się poddawać. Wybiegłem z mieszkania i poleciałem do centrum miasta. Nie było jej... Na placu tenigowym też... W Ichiraku również... Cały byłem zadyszany... Ale to nie liczyło się w tej chwili... Pobieglem w stronę domu Sasuke. Stanąłem przed jego drzwiami i zacząłem nerwowo w nie pukać. Uchyliły się...
-Czego chcesz pajacu?-spytał z niewruszoną miną Sasuke.
-Pozwól mi się zobaczyć z Suzan.-wydyszałem szybko.
-Suzan...?-powtórzył-A co ona niby miałaby u mnie robić?-spytał lekko podirytowany.
-Byłem pewien... Że tu będzie...
-Co ci znowu do łba strzeliło...? Miesza tu czy jak?-nie zdążyłem odpowiedzieć, bo ten strzasnął drzwiami tuż przed moim nosem. Kiedyś mu się odpłace. Ale... Co jeżeli ja... Niesłusznie oskarżyłem Suzan?! Kuso...! Nie tracąc więcej czasu, pobiegłem w ostatnie miejsce, które przyszło mi do głowy... Dom Sakury-chan...
Znowu złapałem zadyszkę. Na szczęście już przed drzwiami różowo-włosej. Zapukałem... Nikt się nie odezwał. Zapukałem ponownie... Znowu cisza... Przypomniałem sobie, że widziałem dziś rodziców Sakury wychodzących z wioski... Może poszła z nimi? Ale... W takim razie gdzie do licha jest Suzan?! Odeszlem zrezygmowany od mieszkania. Spacerowałem po wiosce w niewielkiej nadziei, że jakimś cudem napotkam szatynke... Czułem niewiarygodne poczucie winy... A co jeśli uciekła z wioski i już nie wróci...?!
[Suzan]
Siedziałam wtulona w przyjaciółke dobre paręnaście minut... Usłyszałam jakieś energicznie płukanie do drzwi...
-Sakura...-zacząłem.
-Nie ważne...-odpowiedziała spokojnie.
-A jeśli to rodzice?-spojrzałam na nią spode łba.
-Mają klucze...-odpowiedziała i szybko mnie przytuliła.
Zaczęło się robić trochę późno. Byłam pełną podziwu dla Sakury... Tyle cierpliwości dla mnie i w ogóle... Czułam się senna... Po paru ziewnięciach przyjaciółki mogłam wywnioskować, że ona również jest dosyć śpiąca.
-Sakura... Ja dziękuję... I chyba będę się już zbierać...-rozluźniłam uścisk i próbowałam wstać, jednakże zatrzymała mnie różowo-włosa.
-Nie ma mowy. Nie puszcze cię do domu.-zacząła z troską-Jeszcze zrobisz coś głupiego... I będę się za to obwiniać do końca życia...
-Ale już prawie noc...
-Nie szkodzi. Dam ci piżame i zrobimy sobie takie spokojne babskie nocowanie, oki?-dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję...-odwzajemniłam uśmiech. Z moich oczu nie leciały już łzy, jednak policzki miałam wciąż wilgotne.
Sakura pomimo mojego sprzeciwu wcisnela we mnie dwie kanapki z dżemem. Powiedziała, że mam się nigdy nie glodzić. Mi to nawet przez myśl nie przeszło... Po prostu nie miałam apetytu-dziewczyna strasznie się o mnie troszczyła. Zaśmiałam się w duchu. Mam naprawdę wspaniałą przyjaciółkę...
Różowo-włosa dała mi jakąś swoją piżamę, a nawet przyrządziła dla mnie kompiel...! Wlała do wody płyn o zapachu pomarańczy... Mój ulubiony... Na ogół lubiłam wszystko co z pomarańczą i pomarańczowym związane... O dziwo nawet kolor stał się teraz jednym z moich ulubionych... Ale patrząc na niego nie widziałam soku... Tylko uśmiechniętego blondyna. Kiedy sobie o nim przypomniałam... Uśmiechnęłam się smutno...
Wyszłam z łazienki. Spojrzałam na przyjaciółkę, która patrzyła nam mnie dziwnym wzrokiem.
-C-co jest?-spytałam nieśmiało.
-Nic. Po prostu uroczo wyglądasz że spietymi w kucyka włosami.
-Dz-dziękuję-uśmiechnęłam się lekko.
Położyłam się na wygodnym łóżku Sakury... Dziewczyna zaraz po mnie... Zgasiła światło.
-Dobranoc.-powiedziała wesoło i ulozyla się wygodnie na poduszce. Chwila ciszy...
-Sakurcia...-powiedziałam.
-Hm...?-spytała lekko zmęczonym głosem.
-Dziękuję, że jesteś...-powiedziałam szybko i zamknęłam oczy. Różowo-włosa zaśmiała się lekko i szepnęła:
-No cóż... Przyjacioki sobie pomagają.
Myślami znowu wróciłam do Naruto... Sama nie wiem dlaczego, ale chciałam się teraz wtulić w chłopaka i tkwić tak baaardzo długo.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju. Mam astmę, aczkolwiek postarałam się wziąć głęboki wdech. Przetarłam oczy i usiadłam obok śpiącej przyjaciółki.
Ręce miała położone zaraz obok głowy, w dodatku jej usta były odrobinkę uchylone, co wyglądało przesłodko.
-Suzan-san...-powiedziała zaspanym głosem różowo-włosa-Która godzina...?-szybko spojrzałam na zegar wiszący nad jej szafką.
-8:34.-odpowiedziałam spokojnie z lekkim uśmiechem.
-Lepiej?-widziałam o co jej chodzi.
-Tak.-odpowiedziałam krótko-Podjęłam decyzję.
-Ach tak?-przeciągnęła się leniwie-Jaką?-spojrzała na mnie swoimi pięknymi szmaragdowymi oczami, których tak bardzo jej zazdrościłam.
-Pójdę przeprosić chłopców.-oznajmiłam z powagą. Ona uśmiechnęła się szeroko.
-Dasz sobie radę?
-Tak.
Ubrałam się w ubrania z poprzedniego dnia i ruszyłam w stronę drzwi. Przy okazji poznałam rodziców przyjaciółki. Bardzo sympatyczni ludzie. Stałam teraz w progu drzwi, patrzyłam na różowo-włosą.
-Sakura... Dziękuję za wszystko-przytuliłam ją na pożegnanie. Szłam... A raczej bieglam. Za sobą słyszałam jeszcze krzyk przyjaciółki.
-W razie czego, zawsze jesteś mile widziana!!!-uśmiechnęłam się mimowolnie.
CZYTASZ
Never Surrender! {Naruto x Oc} //Wznowienie po poprawieniu rozdzialow//
FanfictionFragm. Książki: ,,Ile jest wart ludzkie życie? Czy jest "coś"... Bądź "ktoś"... Kto zaplanował mi je w całości? Czy człowiek nie ma prawa do wyboru? A nawet jeżeli myśli, że ma... To jest to jedynie złudzenie? Jesteśmy tylko marionetkami... Zabawka...