[TIME SKIP, TYDZIEŃ PÓŹNIEJ]
Las... Szum wiatru... Szelest drzew... Cisza.... Spokój. Taka właśnie jest puszcza Konohy. No, do czasu.
-Odległość do celu?- spytał do mikrofonu mistrz Kakashi.
-5 metrów. W każdej chwili mogę zaczynać.
-Ja też!
-I ja!
-Hej, nie zapominajcie o mnie, dettebayo!
-No dobra... Ruszajcie!- wykrzyczał szaro-włosy jounin, a my rzuciliśmy się w jedną stronę. Pozwólcie, że wyjaśnię, dostaliśmy misję od staruszka hokage polegającą na złapaniu kota, uciekiniera żony władcy kraju ognia, madam Muszli.
-Mam cię!!!!-wykrzyczał podekscytowany Naruto. Zaś jego radość nie trwała długo, bo kot chwilę potem zaczął go drapać i szarpać. Ciekawy zwrot sytuacji, nie uważacie?
-Wstążka na prawym uchu...? Czy to aby na pewno ten tygrys który był celem?- spytałam Sasuke i Sakury.
-Tak to na pewno cel
-W takim razie zadanie schwytania pupilka ,,tygryska" uznaje za zakończone!- oznajmił Kakashi. Otarłam ręką pot z czoła. Niby zadanie rangi D, ale jednak trochę trzeba było się za tym ,,zwierzątkiem" zabiegać. Wraz z wyczerpanym Sasuke, Sakurą i całym pocharatanym Naruto, ruszyliśmy do biura hokage zdać raport z misji.
-O MÓJ BOŻE JAK JA SIE MARTWIŁAM O MOJEGO TYGRYSKA!!
-*Hehehe, chyba tak mniej więcej wiem dlaczego ucieka*- pomyślałam wgapiając się w kobietę torturującą swoje zwierzę.
-Grupo nr. 7... czas na kolejne zadanie...-zaczął trzeci-Hmm... Opieka nad paniczem domu Nestora? Zamówienie z sąsiedniego miasteczka... potrzebują ludzi przy wykopach...
-Nie, nie, nieee!!! Dziękuję postoję! Ja jestem stworzony do wielkich zadań. Dajcie coś dettebayo porządnego dajcie coś!!!!
-*Hmm... Właściwie to ma trochę racji. Technika, której nauczył mnie Ukeś-chan raczej nie przyda się na budowie. Chciałabym zobaczyć już jakąś walkę, czy coś...*
-Oszalałeś?! Wciąż jesteś raczkujacym żółto-dziobem! Każdy zaczyna od prostych! Przy ich wykonywaniu powoli zdobywa się doświadczenie!- wykrzyczał podirytowany Iruka-sensei.
-No ale ile można wykonywać takich zenujacych zadań?!- oburzył się blondyn.
-Sam jesteś żenujący, szczeniaku.- odparł mistrz Kakashi stukając go w głowę na znak żeby się uspokoił.
-Naruto... Widzę, że trzeba ci wytłumaczyć czym są zadania...
-*No i amen. Kolejne kazanie pana hokage...*
-Posłuchaj, codzienne do osady przybywają przeróżni klienci. Zamawiają nasze usługi, od niańczenia po morderstwa. Na listach zamówień widnieją rozmaite rodzaje zleceń..., które dzielone są na cztery kategorie ze względu na trudność: A,B,C i D. Mówiąc w dużym skrócie, mamy w osadzie podział według umiejętności. Mam pod sobą trzy grupy- Jouninów, chuninów i geninów. My, czyli wyższe grupy, przydzielamy zamówienia adekwatnie do umiejętności wykonawców. A gdy... zadanie jest wypełnione, klient uiszcza zapłatę, na tym to polega... Jesteście świeżo upieczonymi geninami. Kategoria D jest dla was w sam raz... SŁUCHAJ CO SIE DO CIEBIE MÓWI!!!
-*Po raz pierwszy widzę, żeby dziadek hokage krzyczał...*- odwróciłam się w stronę Naruto, chłopak był odrócony tyłem do wszystkich i gadał coś o... obiedzie?
-Pan to by tylko wykłady robił! Ale niech pan się przypatrzy! Ja już nie jestem tym samym rozrabiaką, którym byłem dawniej!
-*Szczerze mówiąc..., nie miałam okazji poznać tamtego Naruto...*
-No dobrze...
-Hm?- zapytaliśmy wszyscy jednocześnie.
-Jeśli aż tak ci na tym zależy, zlecę wam zadanie kategorii C. Będziecie ochraniać pewną osobę...
-Aha! Kogo? Jakiegoś księcia? A może księżniczkę?- wybuchnął, tym razem uradowany błękitno-oki.
-Spokojnie, zaraz co te osobę przedstawię! Czy możemy pana prosić?- staruszek zwrócił się w kierunku drzwi. Lekko się uchyliły, zaś po chwili otwarly się całkiem.
-A to co? Same gówniarstwo! Szczególnie... Ten kurdupel z miną dupka. Nie powiesz mi smarkaczu, że jesteś ninja co?!
Osobą, którą mieliśmy ochraniac okazał się siwy, wysoki starszy pan. Ze sznurkiem zawiazanym wokół czoła. Popijał on sake, czy jakiś inny alkochol...
-Ha ha... Kto jest tym kurduplem z miną dupka?- zaczął się gorączkowo zastanawiać Naruto, spoglądając to na mnie, to na Sakure, później na Sasuke, a potem znowu na mnie. My tylko obrzuciliśmy go spojrzeniem, które miało dac odpowiedź, po dłuższej chwili chyba zorientował się, że chodzi o niego.
-Zabije go!!!!- wywrzeszczał na całą wioskę blondyn, i już miał rzucić się na klienta, ale mistrz Kakashi złapał go za bluzę
-Chcesz zabić kogoś, kogo masz ochraniać? Czyś ty oszalał?
-Jestem wielkim mistrzem fachu budowniczych mostów, nazywam się Tazuna. Życzę sobie porządnej ochrony w czasie powrotu do mojego kraju i do czasu gdy zostanie ukończony most!
Dziadek Tazuna ponarzekał jeszcze chwilę, lecz po parunastu minutach postanowiliśmy wyruszyć w podróż. Staliśmy przed bramą Konohy...
-A więc w drogę!!!
-Rany, co ty się tak wczuwasz, Naruto?-spytałam śmiejąc się w niebogłosy.
-Po raz pierwszy wychodzę poza osadę!!!!!!!
-Ej jesteś pewien, że taki smarkacz mnie obroni?- zwrócił się dziadek Tazuna do mistrza Kakashiego. Ten się tylko zasmiał i powiedział...
-Bez obaw... W razie czego, jounin, czyli ja będzie w pobliżu.
-Ej staruchu!!! Nie obrażaj ninja, bo pożałujesz! Ja jestem niezły gość, dettebayo!- wykrzyczała Naruto- prędzej czy później bede stał na czele elit i będę nosił imię hokage! Moje nazwisko to Naruto Uzumaki!!! Zapamiętaj je sobie dobrze!!!!
-Hokage? Mówisz o tym największym Ninja w osadzie? Nie wydaje mi się, żeby coś takiego jak ty mu dorównało.
-Zamknij się już! Jestem gotowy na wszelkie poświęcenia, byleby tylko zostać hokage!!! Kiedy już nim zostanę, po prostu bedziesz musiał mnie szanować!
-Ciebie szanować nie będę smarkaczu... Nawet gdy zostaniesz hokage.
-No zabije jak ramen kocham!- i znowu trzeba było go uspokajać...
CZYTASZ
Never Surrender! {Naruto x Oc} //Wznowienie po poprawieniu rozdzialow//
FanfictionFragm. Książki: ,,Ile jest wart ludzkie życie? Czy jest "coś"... Bądź "ktoś"... Kto zaplanował mi je w całości? Czy człowiek nie ma prawa do wyboru? A nawet jeżeli myśli, że ma... To jest to jedynie złudzenie? Jesteśmy tylko marionetkami... Zabawka...