7.Trening z Ukesiem? Szansa idealna

599 68 22
                                    

-I myśli sensei, że to prawda?- zaczęłam się śmiać.

-Wiesz... Jestem osobą, która żeby w coś uwierzyć musi to zobaczyć. A właśnie przed chwilą zobaczyłem. Posiadasz pięć żywiołów, zupełnie jak Migtnigt... To może coś oznaczać.

-Mógłby pan jaśniej, sensei?

-Możesz być tą samą osobą co ona, tylko w innym wcieleniu...

-Sesnei... Z tego co wiem, to ja jestem tą dobrą, a nie tą złą.

-To może się z czasem ujawnić, Suzan. Słuchaj, to będzie nasza tajemnica, dobra? Powiem tylko panu hokage, bo on musi o tym wiedzieć. A ty, ani mru mru, jasne? Jeśli mieszkańcy osady by się o tym dowiedzieli, pewnie miałabyś podobny problem co Naruto.

-A jaki problem ma Naruto, sensei?

-Nie ważne... Zapomnij. Wiem, że będzie ci trudno ukrywać swoje zdolności, więc możesz powiedzieć swoim przyjaciołom, że posiadasz trzy żywioły.

-Eee... A które?

-Dajmy na to... ogień, piorun i wiatr. Piorun możemy ćwiczyć w każdej chwili, natomiast z ogniem i wiatrem może być problem. Cóż zobaczymy... Jutro spotykamy się tutaj o 10:00 rano. Tylko się nie spóźniej!- powiedział i zniknął pozostawiając po sobie tylko zużyte kartki chakry.

-Co z nim jest nie tak?

Po powrocie do domu przeżyłam szok. W moim telefonie zostało 36%. Zaczęłam żałować, że nie zabrałam ze sobą ładowarki... Ale po co mi ładowarka, skoro nie ma jej gdzie podpiąć? Strzeliłam sobie face palm'a, bo okazało się, że przed wyjściem z domu nie wyłączyłam youtube'a. Mimo wszystko nie rozpaczałam długo, bo coś mówiło mi, że w tej wiosce nie da się nudzić. Poszłam się wykąpać, umyć zęby i uśpiłam swój telefon. Postanowiłam, że będę go używać tylko wtedy kiedy będzie to konieczne. Zasnęłam, gdy tylko zamknęłam oczy. Obudził mnie jakiś pies wydzierający się na całą wioskę. Chciałam mu przypieprzyć, ale nie lubię bić zwierząt, z wyjątkiem robali. Bleee... Nie patrzyłam na zegarek, po prostu wyszłam z domu najpierw na krótki spacerek po wiosce, a potem na pole treningowe. Chciałam sobie jeszcze trochę poćwiczyć przed przyjściem Kakashiego. A znając jego, to miałam jeszcze mnuuuustwo czasu. Pompki, przysiady, brzuszki, pajacyki, pompki, przysiady, brzuszki, pajacyki, i tak w kółko.

-Ohayo Suzan. Widzę, że rozgrzewka?

-Tak, sensei. Ale nie muszę patrzeć na zegar, żeby stwierdzić, że się spóźniłeś.

-Dobra, dobra. Ja już znam te twoje wymówki.

-Eh... Przejdźmy do rzeczy. Nie mogę dzisiaj z tobą ćwiczyć-

-Dlaczego, sensei?!

-Słuchaj no do końca jak ktoś coś mówi! Dostałem wezwanie do hokage i mam pilną misję rangi A, więc wybacz Suzan.

-Mogę iść z panem?

-Pogieło cię? Ty nawet nie umiesz walczyć- zrobiłam oburzoną minę.

-A nie ma w wiosce jakiegoś innego jounina, który mógłby ze mną potrenować? Bo ja naprawdę chce już umiec jakaś magiczną sztuczkę, sensei.

-Niestety, mistrz Asuma idzie ze mną na misję.-walnęłam głową o pień drzewa.-Ale... Myślę, że Sasuke mógłby ci pomóc w ćwiczeniu natury ognia.

-On też posiada naturę ognia?

-Tak, w klanie Uchiha każdy posiadał naturę ognia.

-PosiaDAŁ? A nie posiada? Sasuke jest jedynym pozostałym przy życiu członkiem klanu. Oczywiście nie licząc jego starszego brata.

-Co się stało z jego rodziną?

-Została wymordowana przez starszego brata Sasuke.

-To straszne... Ale... Dlaczego to zrobił?

-Ja nie mogę odpowiedzieć ci na to pytanie. Musisz go sama o to zapytać.

-Mam pytać o coś zabójce?! Czy pan oszalał do reszty?!

-Dobra, ja muszę lecieć. Sayonara!- i rozpłynął się w powietrzu.

-*Etoo. Dobra... Czyli muszę iść do domu Ukesia. Tylko jest mały problemik... Gdzie on mieszka? ;_;*

Po dwóch godzinach błądzenia po Konosze i wypytywaniu o adres mieszkańców dotarłam pod mieszkanie bruneta.

-puk, puk, puk.

Drzwi się otworzyły, a w progu stanął czarno-włosy.

-Czego chcesz?- spytał chłodnym tonem.

-Też miło cię widzieć. Chwila... powiedziałam i uchyliłam bardziej drzwi, żeby zobaczyć brzuch chłopaka- ty... ty... ty masz na sobie różowy fartuszek? Hahahahahahaha.

-Pytam się czego chcesz?

-Miałam mieć dziś indywidualny trening z Kakashim, ale temu wypadła misja i powiedział żebyś mnie potrenował w żywiole ognia.
-Nie mam na to ochoty.-oznajmił obojętnym tonem i już chciał zamknąć drzwi, ale je chwyciłam.

-To był rozkaz. *mój*- dodałam w myślach.

-...

We dwójkę udaliśmy się nad jezioro. Weszliśmy na pomost i Sasek postawił kubek pełen wody obok mnie.

-To tak jakby ogień stanął co w gardle.

-Oki. To od czego zacząć?

-Pieczęcie.- Zaczął mi je pokazywać po kolei-wąż, tygrys, świnia, koń tygrys.- odwrócił się i zaczął odchodzić.

-A ty dokąd?!

-Do domu. I tak za pierwszym razem ci się nie uda wytworzyć nawet małego płomyka, więc zawołaj mnie kiedy uznasz, że technika będzie już gotowa.

Szybko wykonałam pieczęcie.

-Katon Goukakyou-no jutsu

Z Moich ust wyleciała nie wielka kula ognia. Sasuke patrzył z nie dowierzaniem, jednak po chwili się opamiętał.

-Dobrze ci idzie, jednak do perfekcji daleka droga- po czym odszedł

Parę razy ogień stanął i w gardle i musiałam popijac go wodą, jednak nie poddawalam.

-Katon Goukakyou- no jutsu!

-Katon Goukakyou-no justu!

Za chyba 100 razem z moich ust wyleciała ogromna kula ognia sięgająca drugiego przegu jeziora. Zaczęłam skakać z radości.

-Ukeś! Ukeś! Ukeś! No weź ze otwórz!!

-Co? Skończyła ci się woda?

-Tak, ale mniejsza. Udało mi się! Udało, udało!

-Nie ekscytuj się tak, bo najpierw muszę to zobaczyć.

Poszliśmy na pomost, ja wykonałam pieczęcie i wykrzyczałam:

-Katon Goukakyou-no jutsu!

-Wow. Jestem pod wrażeniem, że taka idiotka jak ty poradziła sobie z taką trudną techniką

-Zaraz... Czyli ty specjalnie dałeś mi do nauczenia się trudną technikę?!

-Tak. Ale dzięki niej będziesz się już mniej plątać pod nogami.

-Dziękuję Ukeś-chan!

-Nie mów do mnie Uke!

-No to powiedz mi co to znaczy.

-W życiu!!!

-Sayonara, Ukeś!- krzyknęłam i pobiegłam w stronę swojego domu.

Never Surrender! {Naruto x Oc}  //Wznowienie po poprawieniu rozdzialow//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz