22. Czy to już koniec?

304 45 14
                                    

-Suzan-san!-krzyknęła uradowana Sakura. Ja jednak nie miałam czasu na odpowiedź, bo jak sama nazwa planu wskazuje ,,z buta wjeżdżam".

Tak więc biegłam prosto w Zabuze z przygotowaną nogą, po to aby kopnąć przeciwnika w brzuch.

-Żryj to!!!-Wykrzyczałam, a w mojej lewej stopie pojawił się pomarańczowy płomień, który miał dodać mocy kopniakowi.

-Hehe... Jak małe dziecko...-zaśmiał się Zabuza i zmienił się w przezroczystą ciecz.

-Wodny klon?!-Za mną pojawił się prawdziwy wróg, machnął swoim wielkim mieczem w moją stronę i zaczęła lać się krew... Jednak nie długo...

*Puff*

-Co?! Podmiana?!

-,,Shinobi winien odpowiedzieć na pułapkę pułapką...!"-momentalnie znalazłam się za nim i kopnęłam go swoimi ognistymi nogami w plecy. Ten odleciał na parę metrów, po czym bezwładnie opadł na ziemię...

-Ty mnie chyba nie doceniasz, dziewczynko...-Ponownie znikł i pozostała po nim jedynie kałuża wody...

-Kiri-gakure-no jutsu...

Wokół mnie było całkiem biało... Wytrzeszczałam oczy jednak bez skutku...

-Hehe... Ty nadal uważasz, że możesz ze mną wygrać? Śmiechu warte...!-zakpił sobie ze mnie mój przeciwnik.

Poczułam nagły, straszny ból w okolicach klatki piersiowej...

-Ku-so...-przeklnęłam po cichu na widok czerwonej cieczy spływającej powoli na beton...-Agh...!-zaczęłam się krztusić własną krwią...

Mgła zaczęła powoli opadać... Ujrzałam zszokowanych kompanów i krzyczącego Naruto.

-Suzan-chan...!

-*Nie... Nie dopuszcze do tego... Nie umrę...!!!*-jednym zrywem wypchnęłam ze swojego ciała ogromne ostrze... Po raz kolejny zaczęłam kaszleć krwią. Chwiałam się na boki i już miałam upaść gdy znalazł się za mną sensei, który w ostatniej chwili zdąrzył mnie złapać...

-Kakashi sensei...

-Suzan... Plan był naprawdę dobry... Wiedzieliście, że nie macie za dużo czasu na obmyślanie strategii, tak więc postawiliście wszystko na jedną kartę... To była jedyną słuszna opcja... Gratuluje... I przepraszam... Gdybym wtedy o tym pomyślał, pewnie nie musialabys teraz przez to przechodzić...

-Wyjdę z tego...?-kolejna fala kaszlu i krwi...

-...

-Kurde... Nie trafiłem w serce... Zawsze można poprawić...-usłyszałam znienawidzony przeze mnie głos i centralnie nad nami przeleciał miecz Zabuzy.

Sensei automatycznie uskoczył, cały czas trzymając mnie na rękach...

-Poczekaj tu na mnie, Suzan... Nie waż się nawet wstać...!- uprzedził mnie sensei i zniknął aby ukończyć walkę z pewnym zbieglym ninją z Kiri-gakure...

-Ta mgła... Jest wkurzająca...-mruczałam ledwo słyszalnie pod nosem.

Faktycznie... Kiedy tylko technika Ukrycia we mgle przestawała działać natychmiast zostawała odnawiana przez Zabuze...

-*Czy jak umrę to wrócę do swojego świata? Czy obudzi mnie moja mama gotowa do wyjścia do pracy? Czy ponownie ujrze swój milutki pokój. Moich przyjaciół...? Cz-czy ja umarłam?*- rozmyślałam, a moje oczy kleiły się do siebie... Jednak wiedziałam, że nie mogę pozwolić się im zamknąć, ponieważ równie dobrze mogłoby to oznaczać mój koniec... Tak więc walczyłam z samą sobą i czułam coraz większe zmęczenie...

-*Co to za dziwne uczucie?! Chakra Naruto... Się zmieniła... Czuję chęć mordu...! Naruto... Co się tam dzieje?... Cholera... Nie mogę się ruszyć...! Jestem... Do bani...*

Chakra, którą czułam stawała się coraz mocniejsza... Zrzerała mnie ciekawość... I strach nie dający mi spokoju... Ból... Krew, która cały czas się lała... Kręciło mi się od tego wszystkiego w głowie.

-*Co jest?!! Żądza krwi znikła... I... Co jest z Haku i Zabuzą?! Cholera... Nadal nie mogę się ruszać... Co jest grane? Czyżby oni...?*

-Suzan-chan!!!

-Naru...-to...

-Straciłaś strasznie dużo krwi, dettebayo!!! Panie Kakashi!!! Proszę pomóż jeeej!!!

-Czy my... Wygraliśmy...?-spytałam.

-Tak... Gato i Zabuza nie żyją... Misja zakończona...

-A gdzie Sasuke? Nigdzie go nie widzę...-zaczęłam się rozglądać dookoła.

-Zasłonił mnie... Ale żyje... Panie Kakashi, dettebayo!!!

-Naruto... Tak się cieszę...-wtuliłam się w blondyna, on delikatnie przycisnął mnie do sobie... Było mi tak ciepło... I przyjemnie... Nie czułam bólu, ani przemoczonych od krwi ubrań... I tak o to zasnęłam... W ramionach mojego ukochanego przyjaciela...

-Panie Kakashi...! Czy ona umarła?!- wystraszył się blondyn. Szaro-włosy sprawdził mój puls...

-Nie... Śpi... Odpoczynek dobrze jej zrobi... Panie Tazuna... Czy możemy prosić o pomoc medyczną dla tej tutaj dziewczynki?

-Oczywiście...!

Zaczęłam się budzić... Czułam, że ktoś ściska mi rękę... Odwróciłam się aby zobaczyć kto to...

-Jest pani Tsunami pewna?! Wyjdzie z tego, dettebayo?!

-Tak, tak... Daj jej trochę czasu... To bardzo głęboka rana...!

-Naruto...-szepnęłam.

-Suzan-chan! Tak się cieszę!!- blondyn rzucił się na mnie i zaczął się przytulać. Pani Tsunami tylko się lekko zaśmiała i wyszła z pokoju, pewnie po to aby powiadomić resztę, że się ocknęłam.

-*Był tu cały czas? Martwił się o mnie? Naruto... Ja... Dziękuję...*

Po obiedzie udaliśmy się odwiedzić grób Zabuzy i Haku... Mistrz Kakashi opowiedział mi resztę historii, którą przegapiłam będąc będąc PRAWIE ŻE martwą. O dziwo pominął dość istotny szczegół, a mianowicie dziwną aure Naruto... Kiedyś się jeszcze go o nią spytam... Albo Naruto będzie coś wiedział...

-Jeszcze raz bardzo wam dziękujemy!- krzyknął na pożegnanie Tazuna

-Możesz płakać, spoko...-oznajmił do Inariego Naruto.

-Nie ma mowy!! Sam sobie płacz, Naruto, jak ci tak zależy!!!

-Aha... To narazie.-Blondyn odwrócił się tyłem i zaczął iść powoli w przeciwną stronę...

-A ten jak zwykle udaje bohatera...-zagadała do mnie Sakura na widok łez i wyrazu twarzy Naruto.

-Cóż... W końcu to Naruto...!- zasmiałyśmy się.-Sasuke...

-Czego?- odpowiedział chłodno brunet.

-Słyszałam od pana Kakashiego, że ty też zostałeś poważnie ranny po ostatniej bitwie... Chyba troszeczkę przecholowałeś, Ukesiu...

-Mówiłem żebyś mnie tak nie nazywała!!!

-Hahahahahah!!!!

-To nie jest śmieszne!-oburzył się brunet.

-Cóż... Widzę, że wszystko wraca do normy...-oznajmił Kakashi.

Never Surrender! {Naruto x Oc}  //Wznowienie po poprawieniu rozdzialow//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz