34. Tego siódmego listopada... 1#

308 46 29
                                    

[Sasuke]

Obudziły mnie dziwne odgłosy dochodzące z salonu.

-*Cholera...! Pewnie kolejne zbiry próbujące ukraść księgę...!*-szybko zerwałem się na nogi i wziąłem leżącego na szafce kunai'a-*Będę bronić świętych pamiątek mojego klanu...!*

Skradałem się powoli i po cichu... Jak na shinobi przystało. Już miałem zaatakować przybysza kiedy... Moim oczom ukazała się cała drżąca Suzan, w rękach trzymająca kawałek jakiegoś papieru... Księga leżała na stole... Szatynka była przerażona...

-Sa-su-ke...-wyszeptała i przeniosła swój wzrok na mnie.

-Mogę wiedzieć dlaczego łazisz po moim domu w środku nocy?!-podniosłem głos.

-Go-gomen ne...-Co?! Suzan przeprasza?! Coś jest nie tak...

-Co się stało?-spytałem już trochę spokojniej, lecz dziewczyna nie odpowiedziała. Jedyne co zrobiła, to wręczyła mi kartkę papieru do rąk i wyszeptała:

-Przeczytaj...

Po przeczytaniu ostatniego zdania jakoś dziwnie zakręciło mi się w głowie... Wiedziałem, że księga naszego klanu na strażnika... Ale... Tym strażnikiem jest... Moja matka...?! Ten list... Jeśli to prawda to...

-Suzan. Przeczytałaś wszystkie zdjęcia?

-N-nie.

-*Skoro tak... To wystarczy znaleźć jedno rodzinne zdjęcie...*-zacząłem przerwać nerwowo kartki w albumie-*Jest!*

-To jest...!-wyjąkała Suzan stojąca za mną-Niemożliwe...!

Na zdjęciu ukazanych było pięć osób... Granatowo-włosa kobieta z delikatnym uśmiechem na twarzy, wysoki czarno-włosy mężczyzna z wyjątkowo poważnym wyrazem twarzy i jeden mały czarno-włosy chłopiec trzymający na rękach dwa małe zawinięte w prześcieradło dzieci...

-Suzan. Idziemy do hokage.-oznajmiłem chłodno.

[Suzan]

Mam totalny mętlik w głowie...! Nie... to nie może być prawda...! Ja przecież jestem... Suzan. Suzan Space. Urodziłam się w Krakowie. Wychowali mnie rodzice. Space... Ale jakby się Tak zastanowić... To... Nigdy nikt nie pokazywał mi albumu ze zdjęciami... Ale chwila... Co to ma wszystko znaczyć?! Ja w tamtym świecie mam przyjaciół... Tam wszystkich poznałam...! To jest... Zbyt skomplikowane!

Sasuke ciągnął mnie za rękę. Nigdy nie widziałam go w takim stanie... Oddychał bardzo szybko i był jeszcze bardziej bez-mówny niż zazwyczaj... Chciałam coś powiedzieć, ale w gardle miałam kluchę...

Było całkiem ciemno... Minęło sporo czasu, zanim moje oczy przyzwyczaiły się do panującej na polu ciemności... Sasuke prowadził mnie ślepymi uliczkami... Czyli tam... Gdzie nawet jasne radosne światło Konohy nie sięga... Nie lubię takich ciasnych miejsc... Przez nie przypomina mi się ten wieczór, w którym mój ojciec... Tą historię już znacie...

Niczym huragan wparowaliśmy do budynku z napisem ,,ogień". Strażnicy milczeli... Brunet zacisnął pięści i mocno zapukał do drzwi gabinetu pana Sarutobiego.

-Suzan? Sasuke? Proszę wejdźcie.

C-co?! On wiedział, że przyjdziemy?! Ano... Tak... Ponoć ta pani... Znaczy... Moja mama... On jest hokage kurna! On wie wszystko!

Sasuke uchylił drzwi...

-Zdaje się...-zaczęłam.

-Że musi nam pan o czymś powiedzieć.-dokończył za mnie Sasuke.

-Eh... I pomyśleć, że to dziś nadszedł ten dzień... Owszem muszę wam coś powiedzieć... Czekałem bardzo długo, aż tu przybędziesz Suzan...-spojrzał na mnie swoim zmęczonym spojrzeniem.

-Słu-słucham.-naprawdę ciężko było mi mówić...

-Portal do twojego świata... Już prawie gotowy. Musimy jeszcze jedynie poprawić parę pieczęci i będzie gotów do użytku...

-To... Wspaniale...-jąkałam się dalej. Sasuke spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Postanowiłam go zignorować.

-No dobrze... Wasza matka kazała wam to przekazać...


CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Never Surrender! {Naruto x Oc}  //Wznowienie po poprawieniu rozdzialow//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz