Spojrzałam na chłopaka szeroko się uśmiechając. Oboje, rozkoszowaliśmy się ciszą, panującą w domu. Rodzice wyszli na kolację do jakieś nowej, super restauracji i wreszcie mogliśmy pobyć, trochę sami. I nie mam na myśli tego, o czym za pewne większość z was pomyśli. Chociaż, faktycznie - nieobecność rodziców, niosła ze sobą pewne... korzyści.
Co tu dużo mówić?
Moi rodzice po prostu nie lubili Gawina. Tolerowali go, ale tylko i wyłącznie dlatego, że przez cały czas, udawaliśmy przyjaciół.
Och, gdyby tylko, któreś z nich wiedziało... Na ziemi dosłownie rozpętałoby się piekło.
Zadrżałam, a chłopak źle odczytując moją reakcję, przykrył mnie kocem.
-Miło jest spędzić czas u ciebie, gdy twoja matka nie czai się za drzwiami.
Pokiwałam głową.
Moja rodzicielka była przedstawicielką dość zamożnej klasy majątkowej, chociaż ja, przez cały czas miałam wrażenie, że dla niej, to za mało. Ojciec był kierownikiem banku, więc niczego nam nie brakowało. Dom był duży, jasny i modny. Zupełnie, jak w tych kolorowych gazetach. Posiadaliśmy sprzątaczkę i kucharkę. Ta ostatnia była, co jakiś czas zmieniana, ponieważ mama, lubiła kuchenne różności. Czasem miałam ochotę, zapytać ją, czemu sama w takim razie nie gotuje, ale bardzo dobrze znałam odpowiedz. Ktoś taki, jak ona, nie może siedzieć przy garach. Nie, idealna Margaret Donovan.
Tak, byliśmy bogaci, ale stwierdzenie, że pieniądze szczęścia nie dają było trafne.
Obowiązywała nas etykieta, wiele rzeczy po prostu nie mogłam robić, a relacje z rodzicami były raczej chłodne. I tego właśnie zazdrościłam, niższym klasom. Chociażby Gawinowi. On i jego rodzice naprawdę się kochali.
Westchnęłam, czując, jak chłopak pochyla się nad moją szyją, a następnie składa na niej, delikatny pocałunek, sprawiając mi tym ogromną przyjemność. Uwielbiałam, kiedy to robił.
Jak już pewnie się domyślacie, rodzice nie lubili mojego "przyjaciela", ponieważ pochodził z niższej klasy majątkowej. Nie był biedny, był przecież tylko jeden szczebel niżej, ale nie był też, tak bogaty, jak my, a moja matka przykładała do tego ogromną wagę. Kochała pieniądze. Ojciec, raczej chciał mieć po prostu spokój, przeważnie więc zgadzał się z jej zdaniem, a ja rzadko kiedy mogłam liczyć na jego pomoc. I szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co też tato w niej widział. Bo to, że ona widziała w nim pieniądze było jasne.
Możecie pomyśleć, że to okrutne, mówić w ten sposób, o swojej rodzicielce, ale kiedy ją poznacie, a poznacie na pewno, to sami się przekonacie. Margaret Donovan nie przejdzie nigdzie niezauważona.
-Myślisz, że kiedyś, kiedyś, będziemy mogli im o nas powiedzieć? - Zapytał, siadając wygodniej.
Miałam wrażenie, że na dole coś stukało, ale to pewnie sprzątaczka.
Pokiwałam głową.
-Muszą się tylko do ciebie przekonać.
Posłał mi smutne spojrzenie.
-Mam wrażenie, że to przeszkoda nie do pokonania.
Przewróciłam oczami. Gawin, czasami potrafił dramatyzować, gorzej ode mnie.
-Nie marudź. Wierzę, że w końcu, któreś z nich oprzytomnieje.
Prychnął.
-Jeśli wygram duże pieniądze na automatach?
Zmarszczyłam brwi.
Obiecał mi, że z tym skończy.
-Gawin...
-Sama przyznaj! - Wszedł mi w słowo. - Jesteśmy parą od ponad pół roku! I nie posunęliśmy się nawet o krok.
Skrzywiłam się.
Miał rację, ale co mogłam na to poradzić? Żyliśmy w takim świecie, w jakim żyliśmy. Moja matka nie dałaby się nam spotykać, a żeby postawić na swoim, musiałabym uciec z domu, co skutkowałoby natychmiastowym wyrzuceniem ze szkoły. A ja naprawdę pragnęłam skończyć szkołę i iść na studia. W dodatku tam, gdzie chciałam się dostać, musiałam skończyć dokładnie tę szkołę, do której właśnie chodziłam.
Sama nie byłabym w stanie jej opłacić.
Odgarnęłam mu włosy z twarzy.
-Gawinie, naprawdę musimy jeszcze trochę zaczekać, dobrze? Może... - Urwałam, sama właściwie nie wiedząc, co chcę powiedzieć. Na szczęście chłopak nie ciągnął tematu. Przysunął się do mnie bliżej i ku mojemu zadowoleniu, złożył delikatny pocałunek na moich wargach.
-Kocham cię. - Powiedział, złączając nasze dłonie.
I to właśnie wtedy, ktoś pchnął drzwi i wszedł do pokoju, głośno stukając obcasami. Przerażona spojrzałam w stronę intruza, a Gawin odskoczył ode mnie, jak oparzony.
-Mamo!? - Wykrzyknęłam, zrywając się z łóżka. - Co ty tu robisz!?
Zaraz za kobietą do środka wszedł tato i opierając się o framugę, pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Miał mocno zaciśnięte wargi, a z jego oczu biło niezadowolenie.
-Tak bardzo nas rozczarowałaś, Lano! - Moja matka zaczęła tyradę pierwsza. Z jej oczu dosłownie ciskały błyskawice.
-Co tu robicie? - Zapytałam, nie pozwalając, wyprowadzić się z równowagi.
-To jest nasz dom! - Oświadczyła.
-Ale mieliście być w restauracji! - Zawołałam. Już ona dobrze wiedziała, o co pytam!
-Jedzenie było paskudne, więc wróciliśmy. - Odpowiedziała mi, ale jej ton był lodowaty.
-Lano. - Odezwał się wreszcie tato. - Co ty wyprawiasz?
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego błagalnie. Tylko on mógł uratować mnie przed mamą.
-Tato, ja...
-Och! - Zawołała nagle matka, a sytuacja, uległa zmianie o sto osiemdziesiąt stopni.
Spojrzałam na jej szeroki uśmiech.
-Jak dobrze, że Gawin tu jest. - Dodała, zbijając nas z tropu, ale dobrze wiedziałam, że to nie wróży niczego dobrego. Poczułam, jak w moim brzuchu zawiązuje się niewidzialny supeł.
-O czym ty do cholery mówisz?
Wzruszyła ramionami, ale skarciła mnie za słownictwo.
-Skoro to już jasne, że się do siebie zbliżyliście. - Mówiąc to, odrobinę się skrzywiła. - Postawmy sprawę jasno. Nie możesz robić temu chłopcu, więcej złudnych nadziei.
Wzięłam głęboki oddech, i chociaż od tygodni szukałam w sobie siły, by przeciwstawić się rodzicom, teraz musiałam zrobić to, kompletnie nieprzygotowana.
-Mamo, to jest mój wybór.
Kobieta patrzyła na Gawina mrużąc oczy. Wyglądała na bardzo z siebie zadowoloną. Poczułam, że robi mi się słabo, ale nie traciłam czujności. Nie dam się zastraszyć.
-Ależ moi drodzy, tu nie ma żadnego wyboru. - Teraz przeniosła wzrok na mnie. - Przeproś tego chłopca za robienie mu niepotrzebnych nadziei.
Wzięłam Gawina za rękę.
Był odrobinę oszołomiony.
-Nie mamo. Jesteśmy razem i się nie rozstaniemy. To coś poważnego.
Ojciec stanął obok matki.
-Nie możecie się spotykać. - Powiedział.
-A to niby dlaczego? - Wybuchłam. - Bo jest od nas biedniejszy? Przecież na litość nie żebra na ulicy o chleb i na wszystko mu wystarcza, a...
-Nie chodzi o pieniądze. - Przerwała mi matka.
Prychnęłam, ale to Gawin zadał im pytanie pierwszy, dosłownie wyciągając mi je z ust.
-Więc, o co?
Ścisnęłam jego dłoń, nie sądząc, by rodzice powiedzieli coś istotnego.
Na pewno to przetrwamy. Razem.
Matka uśmiechnęła się złośliwe, zupełnie tak, jakby wygrała na loterii.
-To proste! - Powiedziała powoli. - Lana za dwa dni pozna swojego przyszłego narzeczonego.
___________________
Kochani, dziś przychodzę do Was z nowym romansem. Jeszcze nie wiem, kiedy pojawi się rozdział pierwszy, ale myślę, że będzie przeplatał się z rozdziałami do Nie Powinnam Ci Ufać i Demonów (tak, mam zamiar wreszcie je pisać ;p). Długo zastanawiałam się, którą z książek dodać, jako pierwszą, ale padło wreszcie na Aż Do Śmierci.
Na moim profilu w opisie, znajdziecie tytuły, jakich jeszcze, możecie się spodziewać w przyszłości. Dajcie znać, który podoba Wam się najbardziej. Może dzięki temu, kolejny wybór będzie prostszy? ;)
Buziaki i miłego dnia!

CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomanceZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...