Kolejnego dnia ubrałam się w wygodną bluzkę i czarne leginsy. W szkole czekał mnie ciężki dzień, a wszystko miało zacząć się testem z upiornej matematyki. Reszta zajęć również nie rysowała się, zbyt kolorowo, ale najbardziej bałam się ostatniej muzyki, gdzie musiałam zaprezentować przed całą klasą, dość skomplikowany, własnoręcznie ułożony utwór - grając na wiolonczeli.
Zabrałam z pokoju torbę, zjadłam śniadanie w towarzystwie irytująco zadowolonych rodziców, po czym tato, wreszcie odwiózł mnie do szkoły. Każda chwila z daleka od mojej matki była plastrem na rany!
Dzień, jak co dzień z jednym małym wyjątkiem.
Pod szkołą czekała na mnie już tylko Cam. Przywitałam się z nią, rozglądając z nadzieją za Gawinem. Może stał gdzieś z boku, albo siedział dalej na ławce? Jednak nic z tego.
-Nie dzwonił? - W głosie mojej koleżanki dało słyszeć się zaskoczenie.
Pokręciłam głową.
-Nie.
-Wiesz, co o tym myślę?
Westchnęłam.
-Chyba wolę nie wiedzieć.
-I tak ci powiem. - Oświadczyła.
-Cam, proszę. Nie mam na to siły.
Wydęła wargi, ale nie chcąc mnie dołować, zmieniła temat. - Zostaniesz dziś po zajęciach? Derek zaprasza na mecz koszykówki.
Przygryzłam wargę. Tato powiedział, że dziś trochę się po mnie spóźni, więc właściwie czemu nie? Uwielbiałam sport. Szkoda, że rodzice nie podzielali moich poglądów.
-Jasne. Dawno nie oglądałam żadnego meczu.
-Tak. - Przyznała. - To świetna okazja, żeby popatrzeć na seksownych chłopaków w akcji.
Uniosłam brwi.
-Czyżbyś miała na myśli kogoś konkretnego?
Wyszczerzyła się.
-Nie wiem... może? - Odpowiedziała i ruszyła w stronę szkoły.
-Cam! - Krzyknęłam idąc za nią. - Mów mi wszystko, ale to już!
Szłam za dziewczyną walcząc ze sobą, ale w końcu przegrałam.
Wchodząc do budynku, wyciągnęłam telefon, po czym nie mogąc się powstrzymać, napisałam do Gawina, że tęsknię i czy wszystko w porządku. Odczekałam chwilę, a kiedy zadzwonił dzwonek, a on nadal nie odpisał, wyciszyłam dźwięki i wrzucając komórkę do torby, rzuciłam się w wir zajęć.
***
Czas mijał mi w zawrotnym tempie i nim się obejrzałam, siedziałam już na muzyce. Utwór, który zaprezentowałam przed klasą, nauczycielka oceniła na bardzo dobry i dając mi do uczenia się w domu, nowe kompozycje - zwolniła wcześniej.
Byłam odrobinę zaszokowana, że poszło mi, aż tak dobrze. Zajęta martwienim się o swój związek, nie ćwiczyłam ostatnio zbyt dużo i byłam pewna, że będę beznadziejna. Oczywiście sukces mnie cieszył. I wprawił w naprawdę dobry nastrój.
Do końca zajęć zostało jeszcze prawie piętnaście minut, więc nie czekając na przyjaciółkę, udałam się prosto na boisko.
Idąc na trybuny, pomachałam do rozgrzewających się kolegów.
Zaraz jednak musiałam zmienić kierunek, bo Shawn dał mi znać, żebym do niego podeszła.
-Co tam?
-Gdzie masz Cam?
-Jest jeszcze na muzyce.
-No dobra. - Otoczył mnie ramieniem, za szyję i targając włosy dodał - Przebieraj się.
Zmarszczyłam brwi i ze śmiechem, rzuciłam mu rozbawione spojrzenie, jednocześnie próbując się wyrwać.
-Nie macie zawodników? - Zapytałam.
-Brakuje nam dwójki. Nie ma wyjścia, ty i Cam musicie za nich zagrać.
Złapałam go za brzuch i szczypiąc sprawiłam, że wygiął się w bok, puszczając mnie.
-Miałeś ją zwerbować, a nie się miziać! - Krzyknął Derek.
Shawn obrócił się w tył i pokazał mu środkowy palec.
Zachichotałam, przypominając sobie, jak sama nie dalej, niż wczoraj pokazałam go Conall'owi.
-To jak? - Chłopak spojrzał na mnie z nadzieją.
-Jesteś pewny? Z kim gracie?
Uśmiechnął się.
-Na sto procent! Nie ma nikogo lepszego na wasze miejsce! Jesteście mistrzyniami! W końcu sam was szkoliłem.
Uniosłam brwi, posyłając mu znaczące spojrzenie.
-No dobra, może Derek też coś tam od siebie dołożył.
Przewróciłam oczami, ale mój przyjaciel miał rację.
Ja i Cam radziłyśmy sobie naprawdę dobrze. W końcu kiedyś, spędzałyśmy z nimi na boisku długie wieczory. Oczywiście wszystko było tajne. Bo, jak to młoda dama z dobrego domu może biegać wśród spoconych mężczyzn i sama pocić się, jak świnia?
-Dobra, a tak poważnie z kim gracie?
Wzruszył ramionami.
-Trener mówił, że z jakąś klasą z Madox. Wściekł się, że jest nas za mało, ale Tom się rozchorował a Peter po prostu nie przyszedł.
-I trener się na nas zgodził?
Chłopak wzruszył ramionami.
-Powiedział, że nie odchodzi go kto zagra, ale mamy znaleźć zastępstwo.
Uśmiechnęłam się.
-Cam będzie w siódmym niebie!
Posłał mi wielbiące spojrzenie.
-Zgadzasz się!?
-Tak. - Pokiwałam głową, a on wydarł się, obracając do chłopaków.
-Mamy je!
Reszta drużyny oddała krótki wiwat i wreszcie mogłam oddalić się do szatni.
***
Piętnaście minut później, razem z moją przyjaciółką, przebrane w krótkie, czarne spodenki i białą koszulkę wyszłyśmy na boisko.
Modliłam się w duchu, żeby tato spóźnił się, jak najdłużej, bo jeśli nie - to, chyba mnie zabije.
Derek zawołał nas do siebie, więc ruszyłyśmy obgadać strategię.
Widząc nas, trener przez chwilę nie mógł dojść do siebie, a nasza gra musiała rozejść się po szkole, bo na trybunach, zbierało się coraz więcej osób.
Przeciwna drużyna kręciła się już na swojej części boiska i ku mojemu zaskoczeniu, jeden z zawodników powiedział do mnie "cześć". Odpowiedziałam, ale zaraz spojrzałam na Cam.
-Znasz go? - Zdziwiła się.
Zmarszczyłam brwi.
-W tym problem, że chyba nie.
-Może cię podrywa? - Zapytała.
Wydęłam wargi.
Czy ona wszędzie widziała tylko jedno!?
Nie zaprzątając sobie tym głowy, ruszyłam ustawić się na swoją pozycję.
***
Podałam piłkę do Shawna i wycofałam się w tył. Grałam na lewym skrzydle, ale byłam dość drobna, więc wolałam się wycofać, zanim drągal z Madox wpadnie na mnie, chcąc odebrać mi piłkę. Byłam też dość szybka, co przemawiało na plus. Przeciwnik zaklął i kiwając z uznaniem głową, również się wycofał.
Na początku meczu, przeciwna drużyna śmiała się, że biorąc nas, chłopcy z naszej szkoły, od razu powinni oddać mecz walkowerem. Byli pewni naszej kompromitacji. Teraz, kiedy dobiegała końca druga kwarta, przegrywali trzema punktami, a ich pewność siebie nie była już taka duża.
Na trybunach zebrało się naprawdę dużo osób i podejrzewałam, że spora część z nich, przyszła z Madox, by kibicować swojej drużynie.
Madox.
Poczułam dziwny skurcz w brzuchu.
Możliwe, że Conall był wśród nich, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ piłka znów trafiła w moje ręce. Przekoziołkowałam ją po ziemi, podając do Cam, a ta rzuciła ją, niemal od razu, podając do stojącego, blisko kosza przeciwników Dereka. Chłopak zwinnie złapał ją w dłonie i celując, zgrabnym rzutem zdobył dla nas kolejny punkt.
Przybiłam piątkę z Cam i Shawnem, a stojący obok mnie Patrick, uniósł do góry kciuki w geście radości.
Sekundę później sędzia ogłosił przerwę.
Schyliłam się, opierając o kolana i łapiąc kilka głębszych wdechów. Może i drużyna z Madox przegrywała, ale nie była łatwym przeciwnikiem.
-Dobra robota. - Rzucił Braden, a ja kiwając głową, udałam się za nim na ławkę pod trybunami.
Derek podał mi wodę, a Shawn rzucił mi ręcznik.
-Dzięki.
Od razu upiłam spory łyk i przecierając czoło, stanęłam obok Cam.
Upał doskwierał wszystkim. Byłam cała mokra i zapewne równie czerwona, co moja przyjaciółka, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Miałam tylko nadzieję, że nie dowie się o tym moja matka.
-Siadaj! - Liam, uroczy brunet z klasy wyżej, zwolnił mi miejsce.
Usiadłam, więc między Shawnem, a Derekiem, a Cam zajęła miejsce na ziemi i zaczęła się rozciągać.
Słuchałam, jak trener obmyśla trochę nową taktykę, a kiedy wreszcie poszedł Shawn, zapytał mnie czy nie chcę zapisać się z Cam do drużyny.
Pokręciłam głową.
-Wiesz, że matka by mnie zabiła. - Odpowiedziałam, a chwilę później poczułam na ramieniu czyjąś silną i ciepłą dłoń. Po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze i pewna, że to Gawin, obróciłam się w tył.
Żebyście tylko widzieli moją minę, kiedy zamiast niebieskich oczu, zobaczyłam czarno-zielone!
Wstałam posyłając Conall'owi szeroki uśmiech. Chłopak kiwnął do machającej mu Cam, a potem spojrzał na mnie z równie szerokim, co mój uśmiechem.
-Nie mogłem uwierzyć, kiedy kumpel napisał mi, że grasz.
Koledzy z drużyny rzucali nam zaciekawione spojrzenia, a Celia siedząca trzy rzędy dalej, przyglądając się nam, omal nie wypadła z ławki.
Zmarszczyłam brwi, przypominając sobie chłopak, który się ze mną przywitał.
-Twój kolega gra?
-Tak.
Bingo! Zagadka rozwiązana.
Spojrzałam wymownie na Cam.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Świetnie ci idzie. - Pochwalił mnie, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Ciągle mnie zaskakujesz.
Przygryzłam wargę.
-Dzięki, staram się, jak mogę. - Powiedziałam, kłaniając się. - Chociaż twoi znajomi ze szkoły są chyba nieco zawiedzeni.
Chłopak spojrzał prosto w moje oczy. Przez moment czułam, że zaparło mi dech.
-Żałują, że nie mają kogoś takiego w drużynie.
Zaczerwieniłam się i naprawdę cieszyłam się, że nie widać tego, bo jestem cała czerwona od gry.
Cam poderwała się w górę i wieszając na moim ramieniu, posłała mu pełne zadowolenia spojrzenie.
-Mówiłam ci! Ona potrafi wszystko.
-Zaczynam w to wierzyć. - Przyznał.
-Dobra! - Derek stanął obok mnie i dając mi kuksańca w bok, zwrócił na siebie uwagę Conall'a. - Koniec flirtowania, czas na grę!
Uśmiechnęłam się, a zielonooki pokiwał głową i wycofał się w tył, zajmując wolne miejsce.
Pomachałam mu i obracając się do niego tyłem, ruszyłam na boisko. W drodze Shawn objął mnie za szyję.
-Jeśli to ma być twój przyszły mąż, to trafiłaś najlepiej, jak się da.
Uniosłam brwi.
-Znasz go?
Chłopak wzniósł oczy ku niebu.
-Zainteresuj się rozgrywkami w piłkę nożną. Dzięki niemu Madox jest na szczycie. - Powiedział, a ja zaciekawiona obejrzałam się za siebie.
Conall wlepiał wzrok w naszą dwójkę.
Cholera.
Chyba naprawdę muszę dowiedzieć się o nim jeszcze więcej.
_________________
No witajcie, witajcie!
I jak podoba Wam się Lana taka trochę buntowniczka, łamiąca etykietę?
Jak tam zapowiada się wam przerwa majowa? ;)
U mnie słonecznie i dziś już wybywam nad wodę 😍.
Trzeba zrobić jakiegoś grilla!
Oby tylko było w miarę sucho po burzowej nocy!
Miłego dnia ;*.
![](https://img.wattpad.com/cover/121217939-288-k116604.jpg)
CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
Roman d'amourZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...