Rozdział 39

5.5K 433 114
                                    

Dobra Kociaki skoro już mam napisany, to nie będę taka!
Łapcie dziś jeszcze jeden!
Dziękuję moje Skarby za komcie i gwiazdki ❤.
Kocham Was całym sercem!
Miłego czytania!
___________________
Moja dłoń trafiła prosto w jego policzek, odrzucając twarz chłopaka w bok. Zaraz, jednak doszedł do siebie i dotykając czerwonego miejsca, rzucił mi wściekłe spojrzenie.
-Co ty do kurwy wyprawiasz?!
-To koniec. - Warknęłam i uderzyłam go ponownie, tym razem drugą dłonią przez co, uderzenie było słabsze.
Złapał mój nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie.
Nie chciałam robić scen, ale szarpnęłam się w tył.
-Puszczaj mnie.
-O co ci kurwa chodzi? - Ścisnął mnie mocniej.
-Włamałeś się do mojego domu. - Powiedziałam z nienawiścią w głosie. - To koniec. Nie chcę cię znać!
Wyraźnie był zaskoczony, ale jego wzrok nie wyrażał niczego dobrego.
-Zamknij się pieprzona kretynko.  - Potrząsnął mną. - Nie ma żadnego końca. Mnie nie można od tak zostawić.
Nie wierzyłam własnym uszom.
-Jesteś na haju czy, co? - Burknęłam. - Właśnie cię zostawiłam!
Pociągnął mnie w stronę wyjścia.
-Puszczaj! - Wydarłam się i nagle chłopak zatoczył się w tył.
Obok mnie pojawił się Conall.
-Chyba powiedziała, że masz ją puścić. - Zagrzmiał, a ja słysząc, jak zimny ma głos, zadrżałam.
Nie widziałam go tak wściekłego jeszcze nigdy.
Uwolniona z uścisku Gawina, rozmasowałam nadgarstki i spróbowałam złapać Conall'a za rękę, ale nic z tego.
Cam objęła mnie ramionami, a Derek i Shawn ustawili się z boku, żeby w razie czego zareagować.
-Spierdalaj! - Wrzasnął Gawin i próbując wyminąć zielonookiego posłał mi wkurzone spojrzenie. - Chodź tu!
Pokręciłam głową.
-Nie.
-Chodź tu, ty głupia kur... - I tu popełnił błąd. Conall nie wahał się nawet chwili. Złapał go za koszulkę i popychając w tył, rzucił na siatkę, otaczającą plac boiska.
Pisnęłam, zakrywając sobie usta, ale to jeszcze nie był koniec. Chłopak przyłożył Gawinowi z pięści w twarz.
-Dotknij ją jeszcze raz. - Wysyczał mój obrońca. - To tak obiję ci mordę, że nawet matka cię nie pozna.
-Nie możesz mi nic zrobić! - Odpowiedział chłopak, wypluwając z ust krew. - Ona jest moja.
-Nie. - Ciemnowłosy wyprostował się i cofając, stanął obok mnie i Cam. - Nie zasługujesz na nią.
Patrzyłam na Gawina, ale z całej siły starałam się nie płakać. Nie chciałam, żeby myślał, że mi go żal.
-Co się z tobą stało? - Zapytałam cicho.
-To jeszcze nie koniec. - Zagroził i obracając się w tył, po prostu ruszył do wyjścia.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo trzęsą mi się ręce.
-Jeśli ten świr się zbliży, chociaż raz do ciebie czy Cam, to zapierdole go gołymi rękami. - Warknął Shawn, obejmując Cam.
Derek patrzył za Gawinem.
Wzięłam głęboki wdech. 
-Chyba nie przyjął tego najlepiej. - Wymruczałam nie wiedząc, co powiedzieć.
-Chodź, czas odstawić cię do domu. - Powiedział Conall, ale pokręciłam głową.
-Nie chcę tam teraz wracać.
-Shawn podrzucisz nas do mnie? - Zapytał, a kiedy mój przyjaciel się zgodził, razem ruszyliśmy w milczeniu do samochodu.
***
Cam przytulała mnie całą powrotną drogę. Nie mogłam uwierzyć w to, że Gawin stał się kimś takim, przecież on był całkiem miłym chłopakiem!
-Jezu, w co ja się wpakowałam? - Schowałam twarz w dłonie. - On się nie odczepi.
-Odczepi. - Powiedział równo Conall z Derekiem.
-Już my o to zadbamy. - Dodał Shawn.
Jęknęłam.
-Nie chcę, żeby coś wam się stało, on trzyma z tymi zbirami, a ja...
Cam ścisnęła mnie mocniej.
-Lano, uspokój się. Nic nam nie będzie.
Wzięłam głęboki wdech.
-On jest wkurzony, bo byłaś jego źródłem dochodów.
Zielonooki zmarszczył brwi.
-Co?
-No wiecie. - Zaczęła wyjaśniać moja przyjaciółka. - Już raz spłaciła jego długi. Może liczył, że następnym razem też tak będzie?
-No to się przeliczył. - Podsumował Shawn. - Ważne, że z nim zerwałaś.
Pokiwałam głową.
-Ale przyłożyłaś mu pięknie. - Pochwaliła dziewczyna.
Uśmiechnęłam się.
-Aż boli mnie ręka.
-Warto było. - Zauważył Conall.
Zamrugałam.
O dziwo miał rację.
Włożyłam w ten cios całą swoja złość i czułam się odrobinę lżej.
Mój przyjaciel zatrzymał samochód.
Cam pocałowała mnie w policzek, a potem wysiedliśmy.
Pomachałam Derekowi patrząc, jak odjeżdżają.
-Chodź. - Zielonooki objął mnie ramieniem. - To był długi dzień.
-A twoi rodzice?
-Nie ma ich, będą późno wieczorem. - Podszedł do furtki, wstukując jakiś straszne długi kod.
Chwilę później otworzyły się drzwi i mogliśmy wejść do środka.
-Zjemy coś i pójdziemy trochę do mnie na górę, a później zamówię ci taksówkę, dobrze?
Pokiwałam głową.
Przez cale to zamieszanie kompletnie zapomniałam, jak bardzo byłam głodna. Zaburczało mi w brzuchu.
Przeszliśmy szybko plac, a potem wspinając się po stopniach, w końcu znaleźliśmy się w środku.
Dom wydawał się opustoszały.
Idąc korytarzem nie mijaliśmy żadnych służących, czy domowników. Zupełnie, jakby Conall mieszkał tu sam.
Tak, jak powiedział tak zrobił.
Najpierw zabrał mnie do kuchni i nakarmił, wlewając we mnie przy okazji trzy szklanki kompotu, a kiedy wreszcie byłam już pełna i nie miałam już, gdzie wepchnąć przepysznych naleśników z syropem klonowym, poprowadził mnie na górę.
Pokój w którym się znaleźliśmy nie był duży, ale z pewnością ociekał luksusem.
-To moja prywatna sypialnia. - Powiedział niezrażony moją miną, gdy gapiłam się na ogromny telewizor, zajmujący prawie połowę jednej ze ścian.
Widać było, że Conall lubi piłkę.
Na podłodze stały fotele w kształcie piłek, a wszędzie na półkach wisiały jakieś medale, puchary czy zdjęcia z zawodów. Mało tego. Na ścianie nad ogromnym łóżkiem wisiał plakat jakiegoś piłkarza, a zielony dywan, zapewne miał być imitacją murawy.
Odjęło mi mowę.
-Wow, Conall to...
-Dziecinne? - Wtrącił, ale nie wydawał się urażony. Uśmiechał się do mnie szeroko.
-Nie, nie. - Pokręciłam głową. - To świetny pomysł na sypialnię. Masz Xboxa?
-Mam, a co? - Wyglądał na zdziwionego moim pytaniem.
-Moglibyśmy pograć. - Rzuciłam nieśmiało.
Popatrzył na mnie tak, jakbym sobie z niego żartowała, jakby czekał na wyjaśnienia.
-Ty tak serio?
Przytaknęłam.
-Ale w co chcesz grać? - Nadal nie dowierzał.
-Może być Fifa, jeśli masz. - Mruknęłam. - A patrząc na twój pokój, podejrzewam, że masz.
W końcu chyba dotarło do niego, że mówię poważnie. W jego oczach pojawił się błysk fascynacji.
-Jasne, że mam. - Ożywił się. - Siadaj. - Wskazał na fotel, więc zajęłam miejsce, a on zabrał z półki pady i zadowolony usiadł obok mnie.
Nie byłam jakimś wybitnym graczem, więc wcale nie zdziwiło mnie to, kiedy przegrałam dwa razy pod rząd. Conall próbował dać mi fory, ale jakoś mi nie szło, a potem nagle wygrałam z nim dwa do jednego i w końcu daliśmy sobie spokój.
Nie wiem, jak i kiedy, ale chłopak w pewnym momencie wylądował ze mną w jednym fotelu.  Opierając mu głowę, na obejmującym mnie ramieniu patrzyłam, jak sztuka jakiegoś ciekawego filmu, który moglibyśmy razem obejrzeć.
-Nie podziękowałam ci jeszcze. - Powiedziałam w końcu.
-Za co?
-No wiesz, że mi dziś pomogłeś.
-Nie masz za co dziękować. To skończony palant, tak czy inaczej bym mu kiedyś przypieprzył.
Pokiwałam głową.
-Nie rozumiem, jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć?
Wzruszył ramionami, zerkając na mnie.
-Ludzie potrafią być dobrymi kłamcami.
-Teraz to wiem.
-Ale hej! - Złapał mój podbródek w palce. - Nie myśl już o tym, jesteśmy teraz razem. Jesteś bezpieczna.
Spuściłam wzrok.
-Wiem, ale co będzie potem? - Zapytałam. - No wiesz, potem, kiedy już odejdziesz?
Milczał przez moment, więc podniosłam głowę, chcąc zobaczyć jego wyraz twarzy.
-Nie odejdę.
-C-co? - Wykrztusiłam.
Odgarnął mi włosy z twarzy.
-Nie odejdę. - Powtórzył i pocałował mnie w usta.
Nie rozumiałam, co się dzieję. Co, tak właściwie oznaczają jego słowa, ale moje dłonie żyły swoim życiem. Objęłam go za szyję i wplatając palce we włosy chłopaka, oddałam pocałunek.
Podciągnął mnie do góry, sadzając sobie na kolanach.
Zadrżałam, patrząc na niego z zachwytem.
-Conall, b-bo j-ja... - Próbowałam powiedzieć, że go kocham, ale przyłożył mi palec do ust.
-Wiem.
Otworzyłam szeroko buzię.
-Wiesz?
-To za szybko, rozumiem.
-Och. - Bąknęłam.
Usta chłopaka błądziły po mojej szyi.
-Nie o to...  - Spróbowałam złapać głębszy wdech.
-Mhm? - Wymruczał, ściągając ramiączka kombinezonu.
Musiałam to zrobić.
Teraz, albo nigdy.
-Kocham cię. - Powiedziałam, a on dosłownie zamarł. Łzy nabiegły mi do oczu i przerażona czekałam, aż coś powie, ale on wciąż milczał. - Przepraszam. Ja nie chciałam tego, naprawdę ja... - Próbowałam, jakoś złagodzić sprawę. Odsunęłam się, chcąc wstać. Cholera. Co ja zrobiłam. - Zapomnij, że to powiedziałam.
-Zaczekaj. - Poprosił i podniósł mnie do góry, a sam ruszył w stronę segmentu.
Błądziłam za nim wzrokiem, czując się całkowicie obnażona.
I nie chodziło tu o nagość.
Chwilę później, znalazł to czego szukał i podszedł do mnie uśmiechając się.
Spojrzałam na trzymaną w jego dłoni kostkę.
-Wiem, że mnie kochasz. - Wyszeptał, a potem dodał. - Powiedziałaś mi to już wcześniej.
-Co? - Wykrztusiłam, zastanawiając się, co to za brednie, a potem on obrócił kostkę tak, bym widziała napis.
Wciągnęłam z sykiem powietrze i naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.
Ułożył ją.
Ułożył!
Napis "kocham Cię" odcinał się od reszty czerwonym, ostrym kolorem.
Zakryłam usta dłonią.
-Boże.
-Może, jednak kobieta, która ci to sprzedała była prawdziwą wróżką... - Mówił, podchodząc do mnie coraz bliżej. - Czarownicą... - Stanął milimetry od mojej osoby, odgarniając mi z policzka włosy. - Czy czymś jeszcze innym? - Zapytał i podnosząc mnie do góry, skierował się w stronę biurka. Następnie odgarnął ręką wszystko, co leżało na blacie i posadził mnie na nim tak, żebym mogła opleść go w pasie nogami.
Zrobiłam to.
Zrobiłam jeszcze więcej.
Zdarłam z niego koszulkę i tym razem, żadne z nas się nie hamowało.
Dotykałam dłońmi jego nagi tors, a kiedy wreszcie dotarłam niżej, odpięłam mu spodnie. Uśmiechnął się do mnie.
-Kochaj się ze mną. - Tym razem poprosił on.
Pokiwałam głową,
Nie było sensu udawać, że tego nie chcę.
Zadowolony pociągnął w dół mój kombinezon. Jego oczom ukazał się stanik.
Z przyzwyczajenia uderzyłam go w ramię.
Zaśmiał się.
-Chyba czas przenieść się na łóżko. - Znów wziął mnie w ramiona i tym razem, wspólnie wylądowaliśmy w miękkiej pościeli.
Rozbieraliśmy się nawzajem. Powoli, bez pośpiechu.
Conall był delikatny i dokładny.
Całował moje ciało milimetr, po milimetrze, wciąż powtarzając jaka jestem piękna.
Miałam wrażenie, że zaraz spłonę. Było mi tak cudownie, a potem przyszła pora na to, czego tak bardzo chcieliśmy i totalnie się przeraziłam.
Chłopak wyczuł to natychmiast.
Spojrzał na mnie, odrywając usta od mojego twardego z podniecenia sutka.
Cóż, jeśli byliśmy już przy twardości...
Jego męskość błądziła gdzieś w pobliżu mojej kobiecości.
-Lano. - Chciał chyba powiedzieć to stanowczo, ale jego głos drżał.
-T-tak? - Zająknęłam się czując, jak krew huczy mi w uszach. Czy on też słyszał, jak głośno waliło mi serce?
-Nie zrobię ci krzywdy, obiecuje.
Przygryzłam wargę.
Cholera musiałam być szczera, jeśli chciałam, by nam się udało.
- Ja po prostu, po prostu ja... - Czekał cierpliwie. - Boję się. - Wyznałam wreszcie.
Pogłaskał mnie po policzku, i chociaż chciał mówić łagodnie, jego oczy płonęły niepohamowanym pożądaniem, a głos był na granicy załamania.
-Czego?
-Że wypadnę beznadziejnie.
Zaśmiał się.
-To nie casting.
Przewróciłam oczami.
-Wiesz, o co mi chodzi. - Wypomniałam.
-Wiem, ale to nie ma znaczenia.
Zmarszczyłam brwi.
-Jak to nie ma?
-Nie ma, bo będziesz najlepsza.
Osłupiałam.
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Pokaże Ci. - Uśmiechnął się i patrząc prosto w moje oczy, wszedł we mnie powoli, ale stanowczo.
Jęknęłam, wyginając się w górę, a potem oboje zatraciliśmy się w sobie nawzajem.
______________
Też Was KOCHAM! ;)

Aż Do Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz