Rozdział 40

6K 403 69
                                    

To już 40 😱 woow, ale ten czas leci! Miłego czytania ;*
_______________
Nasz pierwszy raz nie trwał godzinami, ale był intensywny i tak cholernie cudowny, że po wszystkim zmęczona zasnęłam naga, leżąc na piersi Conall'a. Jego stopniowo uspokajający się oddech i zwalniające bicie serce, kołysały mnie w ramionach.
Na granicy snu zrozumiałam, że teraz miał mnie całą. Oddałam mu część siebie już na zawsze. I nie żałowałam. Było tak, jak sobie wymarzyłam, nie, żebym często o tym myślała, ale czasem się zdarzyło. W końcu był Conall'em.
Zanim odleciałam do końca, wreszcie dotarło do mnie coś, co niepokoiło mnie już wcześniej.
Nie powiedział, że mnie kocha.
***
Obudziły mnie palce chłopaka.
Sunęły po moim nagim ramieniu sprawiając, że całe ciało przechodziły dreszcze.
Uśmiechnęłam się, odrobinę poruszając i poczułam na czole jego wargi.
-Cześć. - Powiedział, kiedy uniosłam głowę.
Dobra. Chyba serio straciłam rozum. Wydawało mi się, że Conall po seksie wygląda jeszcze lepiej. Jego oczy lśniły, jak u dziecka, które dostało cukierka, a wargi rozciągały się w tak szeroki i rozbrajający uśmiech, że wszystkie moje zmartwienia odlatywały w kosmos, przywiązane kolorowym balonikiem z narysowaną markerem uśmiechniętą buźką.
-Która godzina? - Wymruczałam przeciągając się.
-Prawie jedenasta.
-Cholera jasna! - Zerwałam się, zabierając ze sobą kołdrę. - Rodzice mnie zabiją!
Zaśmiał się, kompletnie nic sobie nie robiąc z tego, że zostawiłam go nagiego.
-Spokojnie, napisałem im sms'a, jak spałaś.
Odrobinę się uspokoiłam.
-Serio?
Usiadł.
-Serio. - Powiedział, odgarniając mi poplątane włosy z twarzy.
-Przepraszam. - Zawstydziłam się swojej reakcji.
Przyjrzał mi się uważniej.
Oddałam mu kawałek kołdry.
-Jak się czujesz?
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Dobrze. Trochę obolała, ale było cudownie. - Dostałam potoku słów. - A ty? Albo lepiej nie mów! Chyba wolę nie wiedzieć.
Złapał mnie za policzki i patrząc prosto w moje oczy, posłał mi najpiękniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałam.
-Byłaś wspaniała. I chciałbym to powtórzyć. Chciałbym, żebyś leżała w moich ramionach naga już zawsze.
Moje serce zgubiło rytm.
-Naprawdę?
Pokiwał głową.
-Więc nie jesteś na mnie zły?
Zdziwiony uniósł wysoko brwi.
-Za co?
-No wiesz... - Odwróciłam wzrok. - Że się w tobie zakochałam. To chyba trochę wszystko komplikuje.
-Pamiętasz, co powiedziałem zanim poszliśmy do łóżka? - Zapytał, zmuszając mnie bym na niego spojrzała.
Przygryzłam wargę.
-Zależy, co dokładnie masz na myśli.
-Powiedziałem ci, że nigdy nie odejdę.
Zamrugałam.
-Tak.
-Nie kłamałem.
Zmarszczyłam brwi. Czy to możliwe, że w ten właśnie sposób mówił mi, że mnie kocha? Może nie był jeszcze gotowy na te konkretne słowa, ale kto wie? Cholera. A może próbował przekazać mi, że będzie obok mnie, jako przyjaciel?
Jezu chyba nie chciał, aby łączyło nas tylko łóżko?
Dlaczego nie powiedział mi, że mnie kocha?
Nagle coś zabuczało przy jego łóżku, przerywając moje ponure myśli.
-Cholera. - Mruknął i wstał, podając mi kombinezon.
-Co się dzieje?
-Wrócili moim rodzice.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy i z całkowitą pustką w głowie, wyskoczyłam z łóżka w poszukiwaniu majtek.
Spojrzałam na Conall'a w tym samym momencie, co on na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Czułam się taka szczęśliwa, ale jednocześnie gdzieś w środku bałam się tego, że mnie skrzywdzi. Chciałam usłyszeć, że mnie kocha.
Kiedy jakiś czas później do pokoju weszli jego rodzice, leżeliśmy grzecznie w fotelu.
Conall grał, a ja się przyglądałam.
-Dobry wieczór. - Przywitała się Elżbieta, a ojciec chłopaka pomachał nam i zniknął, gdzieś w korytarzu. - Przyjechała z nami babcia.
-Gdzie jest? - Zapytał zielonooki, ale to było zbędne, bo kobiecina weszła sekundę później do pokoju.
Mama Conall'a wycofała się w tył, a my wstaliśmy się przywitać.
-Niech no się wam przyjrzę! - Zawołała staruszka.
-Dzień dobry. - Przytuliłam ją, uśmiechając się szeroko.
-Widzę, że wiele się zmieniło od naszego ostatniego spotkania.
Zamrugałam.
-Babciu. - Chłopak przyłożył sobie dłoń do czoło.
-Nic nie mówię! - Uniosła w górę dłonie. - Mogliście tylko poprawić kołdrę. - Dodała i zostawiając nas zaszokowanych, wyszła na korytarz.
Obróciłam się w stronę łóżka.
Cholera jasna!
Czułam się mocno zawstydzona, a potem spojrzałam na osłupiałą minę mojego towarzysza i nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam śmiechem.
-Jak na wiekową osóbkę jest bardzo domyślna. - Zażartowałam.
-Za bardzo. - Rzucił z kwaśną miną, ale zaraz również się uśmiechnął. - Cieszę się, że tu jesteś.
Moje serce zgubiło rytm.
-Chyba będę musiała nie długo iść.
Podszedł bliżej.
-Nie możesz zostać na noc?
Pokręciłam głową.
Wydął wargi, a ja skradłam mu pocałunek.
-Nie rób tak, bo ci zostanie.
Zaśmiał się.
-Wtedy wyjdziesz za mąż za kaczkę.
Wiedziałam, że to żart, ale i tak straciłam dech.
-Kaczora. - Rzuciłam, żeby zamaskować zdziwienie.
***
Chłopak zamówił taksówkę.
Do domu weszłam parę minut przed dwunastą. Byłam totalnie zakręcona. Moja głowa wciąż żyła tym, co się dziś stało. Wszystko plątało się ze sobą i łączyło w całość unosząc mnie w górę, gdzieś ponad chmury.
-Lano! - Oczywiście moja matka wyleciała na przedpokój, jak tylko zamknęłam drzwi.
Oparłam się plecami o ścianę i wciąż widząc przed oczami twarz Conall'a w ogóle nie słuchałam tego, co do mnie mówi.
-Tak? - Odpowiedziałam roztargniona i ruszyłam na górę.
-Kochanie, co się stało? - Zawołała, ale ja tylko machnęłam ręką.
Kiedy wreszcie znalazłam się w swoim pokoju, oparłam się o drzwi i przez moment próbowałam uspokoić.
Byłam tak bardzo szczęśliwa.
Nagle coś poruszyło się w ciemności i przerażona, rzuciłam się zapalić światło.
Nacisnęłam kontakt i gotowa wrzasnąć, obróciłam się w stronę intruza.
Moje ciało opanowała ulga.
-Co ty tu robisz?
Chłopak podszedł do mnie, bezceremonialnie kładąc dłonie na moich ramionach.
-Nie mogłem tak po prostu wrócić do domu. - Musiałem...
Uśmiechnęłam się.
-Musiałeś? - Zapytałam patrząc prosto w jego zielone oczy.
Nagle jego wzrok zmienił się z twardego na pełen uczucia.
-Musiałeś mieć cię jeszcze raz. - Wymruczał, ściągając mi górę kombinezonu.
-Masz mnie. - Wyszeptałam łamiącym się głosem. - Oddałam ci wszystko. Całą siebie.
Skinął głową, całując mnie w usta.
Złapałam za dół jego koszulki i nie wahając się, rzuciłam ją na podłogę.
Sekundę później usłyszałam na schodach kroki.
-Cholera. - Jęknęłam.
-Łazienka. - Powiedział i zabierając z podłogo koszulkę, pociągnął mnie w prawo.
-Co? - Zapytałam, ale śmiejąc się pozwoliłam mu zaciągnąć się, gdzie tylko chciał.
Weszliśmy do środka.
Przekręcił zamek i nie czekając ani chwili, pchnął mnie na drzwi.
-Lano? - Usłyszałam w pokoju matkę.
Głos utknął mi w gardle.
-Powiedz jej, że się myjesz. - Podpowiedział chłopak, całując mnie w szyję.
Odchrząknęłam.
-Myję się! - Zawołałam, ale mój głos był jakiś dziwny.
-Wszystko w porządku?
-T-tak. - Zająknęłam się, bo ciemnowłosy złapał właśnie w zęba mój sutek.
-Na pewno? - Kobieta stała po drugiej stronie.
Jęknęłam, ale zanim zrobiłam to głośniej, mój towarzysz zasłonił mi dłonią twarz.
Mój Boże!
Słodki Jezu!
Jak mogłam być tak bardzo podniecona, kiedy moja matka stała dosłownie za drzwiami.
Jeśli Conall myślał, że będę w stanie jej odpowiedzieć to grubo się mylił.
Kobieta złapała za klamkę.
Zapominając, że przekręciliśmy się na zamek, wystraszona skoczyłam do przodu, prosto w ramiona chłopaka.
Zaśmiał się, ale utrzymał nas i pociągnął mnie pod prysznic.
-Powiedz, że zaczynasz się myć. - Szepnął mi do ucha.
Przełknęłam ślinę.
-Mamo. - Zawołałam biorąc głęboki wdech. - Wchodzę pod prysznic, pogadamy rano!
-Zejdź na dół, jak skończysz się myć. - Powiedziała i chyba w końcu sobie odpuściła.
Zielonooki puścił wodę.
I już nie zostało nic.
Byłam tylko ja i on.
On i ja.
Odpięłam mu spodnie, a on ściągnął ze mnie kombinezon, razem z majtkami.
-Jesteś taka idealna. - Zachwycał się, a to rozpalało mnie jeszcze bardziej. Był mną absolutnie i niezaprzeczalnie zauroczony.
Mogłam wyczytać to z każdego jego spojrzenia.
Rozebraliśmy się do naga.
Odkrywaliśmy na nowo. Krok po kroku.
Weszliśmy pod prysznic, całując się zachłannie w strumieniach letniej wody, dotykając i wzdychając. Będąc tak blisko, jak tylko można. Wszystko było dla mnie nowe i przeżywałam to bardzo intensywnie. Każde jego muśnięcie, każde jego dotknięcie, każdy oddech.
Miałam wrażenie, że nasza gra wstępna trwa wieki, ale to tylko podsycało jeszcze bardziej, szalejące we mnie podniecenie. Miałam wrażenie, że zaraz eksploduję.
I w końcu, kiedy byłam już bliska szaleństwa, chłopak czmychnął, aby założyć gumkę, a potem bez pytania obrócił mnie tyłem i wdarł się we mnie, głośno wzdychając.
-Ach, cholera. - Wysyczał do mojego ucha. - Jesteś taka ciasna.
Spięłam się.
-Spokojnie kochanie. - Nie wiem, jak on to robił, ale rozumiał mój każdy odruch. - To nic złego.
Sapnęłam.
Nie bardzo wiedziałam, jak powinnam się ustawić. Nigdy nie robiłam tego pod prysznicem, ale on chyba wiedział, co robić.
Nie wychodząc ze mnie, złapał moje nadgarstki i oparł mi dłonie na mokrych kafelkach. Następnie rozsunął mi odrobinę bardziej nogi i kładąc dłonie na piersiach, zwiększył tempo swoich ruchów.
Wiedziałam, że rodzice są gdzieś na dole i powinnam być cicho, ale nie było to wcale takie proste. Tak szczerze mówiąc to miałam ochotę po prostu krzyczeć.
Głośno.
Kiedy poczułam się w końcu pewniej, zakręciłam kilka razy tyłkiem, przyprawiając go o głośne sapanie i chyba to było punktem zapalnym.
Zadrżałam, a potem posypałam się, rozpadając na miliony drobnych kawałków. I szczerze mówiąc, gdyby nie silna dłoń Conall'a, leżałabym teraz twarzą w brodziku.
-Jezcze chwilę. - Warknął, przyspieszając. Zamroczyło mnie na moment, ale próbowałam ustać. - Dasz r-radę.
Nogi miałam, jak z waty, ale chciałam, by i on był spełniony.
Zacisnęłam zęby i resztkami sił wypiełam się w jego stronę.
Chwilę później moje wysiłki zostały nagrodzone.
Poczułam, jak sztywnieje jeszcze bardziej, a jego ruchu odrobinę zwalniają i chłopak wreszcie doszedł.
Wyszedł ze mnie niemal natychmiast, ale przyciągnął mnie do siebie i oboje zmęczeni usiedliśmy w brodziku. Woda spływała na nas z góry, obmywając z ostatnich kropelek potu.
Nie pytajcie mnie ile to trwało, bo nie mam bladego pojęcia. Wiem tylko, że chciałam zostać w jego ramionach na zawsze.
___________
Rozdział nie był sprawdzony, także przepraszam za błędy!
Miał być zupełnie inny, ale...  Haha no sami widzicie!
Miłego dnia ;*.

Aż Do Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz