Moja przyjaciółka rzuciła mu pytające spojrzenie.
-Czyli kiedy?
Rozejrzał się dookoła, jakby czegoś wypatrywał. Zrobiłam to samo, ale zauważyłam niczego szczególnego.
-Nie długo. - Odpowiedział, a potem podniósł w górę rękę, sprawiając tym samym, że wszyscy ucichli.
Trzymaną na moim ramieniu dłoń, przeniósł na kark i muskając palcami moją szyję, odsunął się, aby stanąć przed swoim krzesłem.
-Cieszę się, że przyszliście. - Zaczął pewnym siebie głosem, od którego mój żołądek zrobił fikołka. - Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić.
-Jak zawsze! - Krzyknął jakiś chłopak, a kilka innych osób potwierdziło.
Conall się uśmiechnął.
-Mam tylko jedną prośbę. Nie wymiotujcie w doniczki z kwiatkami!
Po sali rozszedł się śmiech gości.
Blondyna złapała Conall'a za rękę.
-On mówi poważnie. - Odezwała się. - To kwiatki jego mamy. Nie chcecie chyba, żeby ścięła mu głowę i pozbawiła nas najlepszych imprez? Róbcie co mówi.
Chłopak wyrwał dłoń z jej uścisku. Zrobił to delikatnie, ale ja, siedziałam wystarczająco blisko nich, by zauważyć grymas niezadowolenia na jej twarzy.
Nagle poczułam na sobie wzrok Conall'a. Wzięłam głęboki oddech dobrze wiedząc, co zaraz nastąpi.
Czy to działo się naprawdę?
Za chwilę zostanę oficjalnie "jego".
-A tak przy okazji... Widzę, jak zerkacie na tę uroczą, rudą dziewczynę u mojego boku. - Uniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego czarno-zielone oczy. - Chciałbym, abyście wiedzieli, że ta młoda dama jest już zajęta.
Wraz z jego ostatnim słowem po sali rozniosły się oklaski i gwizdy.
Jedni nam gratulowali, inni klaskali, a jeszcze inni śpiewali.
Jednak on, nie zwracał na to najmniejszej uwagi.
Usiadł, nadal uważnie mnie obserwując.
Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
-To było konieczne? - Szepnęłam, kątem oka widząc, jak blondynka wstaje z krzesła i odchodzi.
Chłopak pokiwał głową.
-Utnie wszelkie pytania. - Zauważyła Cam, a jej głos sugerował, że mówiła mi już, że tak będzie. Conall wiedział, co robi.
-Poza tym odgoni natrętów. - Zauważył, a w jego głosie wyczułam odrobinę złości. Musiał wciąż myśleć o tam tym chłopaku.
Ciekawe swoją drogą, gdzie tak właściwie był, bo przy stole nie siedział na pewno. Może wyszedł?
Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję.
-Do usług. - Puścił mi oczko, zajmując się nakładaniem sobie jedzenia.
Początkowo impreza była nudna. To znaczy nudna dla mnie i Cam. Jego grupa klasowa zdawała się mimo wszystko dobrze bawić.
Toczyli między sobą luźne biznesowe rozmowy. I wyglądali tak, jakby mieli to we krwi, a ja czułam się odrobinę głupio nie mając bladego pojęcia o fuzjach, przejęciach czy deweloperach.
Patrzyłam na nich i zastanawiałam się czy naprawdę mieli tyle lat, na ile wyglądali?
Ponieważ byłam pewna, że w tej chwili zachowywali się, jak młodsze wersje ich ojców.
Osoby stąd miały w przyszłości przejąć firmy rodziców i z tego, co zdążyłam zauważyć, większość z nich była tym faktem uradowana. Siedziałam w sali z przyszłymi kierownikami banków, hangarów czy też sieci handlowych i szczerze mówiąc, nie miałyśmy z Cam nic do powiedzenia. Patrząc na nich nabierałam coraz większej pewności, że nie pasowałabym do świata Conall'a. Już prędzej wpasowałabym się w życie Gawina.
-To wygląda, jak impreza biznesowa. - Rzuciła Cam, popijając winem jedzoną przez siebie rybę. - Powinnaś coś zjeść, Lano. Jedzenie jest przepyszne.
-Później. - Mruknęłam i dolałam sobie wina.
Na szczęście z czasem muzyka zmieniła się na żywszą, a osoby przy stole zaczęły się rozchodzić.
Sofa na której dzień wcześniej siedziała babcia Conall'a, została upchnięta w kąt, a światła z żyrandoli zostały zastąpione, wiszącą pod sufitem kulą dyskotekową.
Rozejrzałam się.
Conall gdzieś zniknął, a jakiś blondyn poszedł majstrować z nagłośnieniem.
Zachowywali się tak, jakby dostali od chłopaka jakiś znak. Każdy wiedział kiedy i co, ma robić.
Moja przyjaciółka odsunęła od siebie niedojedzoną sałatkę.
-Wreszcie!
Zachichotałam, zgadzając się z nią całkowicie.
Goście zaczęli zajmować wolną przestrzeń, a potem usłyszeliśmy lecący z głośników, znany nam wszystkim kawałek i impreza rozkręciła się na dobre.
Ktoś otworzył szampana, powodując salwę śmiechów i pisków, kiedy korek powędrował w górę. Jakaś dziewczyn krzyknęła coś o jakieś whisky, a jeszcze inna wparowała do środka z planszą do gry w Twista.
No dobra.
Wzięłam głęboki wdech.
Przyszłam się tu dziś zabawić, a nie siedzieć, jak kołek.
Więc...
Złapałam Cam za rękę i wstając, pociągnęłam w stronę parkietu. Ktoś po drodze wcisnął nam w dłonie drinki.
Spojrzałam na dziewczynę i widząc w jej oczach rozbawienie, wypiłyśmy do dna, po czym zatopiłyśmy się w muzyce.
Nie miałam pojęcia ile piosenek przetańczyłyśmy, ale kiedy zbliżył się do nas jakiś blondyn bez problemu oddałam go w ręce Cam, a sama ulotniłam się pod ścianę, obok Elii, aby przez chwilę odpocząć.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, ale nic nie powiedziała.
Błądząc wzrokiem po tańczących osobach, zastanawiałam się dlaczego nie tańczy i wtedy go zobaczyłam.
Trzymał w ramionach tlenioną blondynę, od czasu do czasu obracając ją i śmiejąc się głośno.
-Przepraszam za moje zachowanie w szkole. - Odezwała się wreszcie dziewczyna.
Spojrzałam na nią, ale tak naprawdę jej nie widziałam.
Nie wytrzymałam.
-Co ich łączy? - Zapytałam, wskazując brodą w stronę tańczącej pary, zanim się powstrzymałam.
Zerknęła na parkiet, a po jej minie wyraźnie widziałam, że rozumie o kogo mi chodzi.
-Conall'a i Tatianę? - Upewniła się.
Więc laska posiadała imię!
Skinęłam głową, a ona rzuciła mi współczujące spojrzenie.
-Nie wiem czy powinnam ci to mówić, ale wydajesz się naprawdę w porządku i wiem, że on jest teraz z tobą i w ogóle...
-Ale? - Uniosłam brwi, a potem zapytałam tak, jak przystało na przyszłą narzeczoną. - Powinnam się martwić?
Dziewczyna westchnęła.
-Ich relacja jest naprawdę burzliwa. Chyba powinnaś jego o to zapytać, ale mówi się, że to ona była jego pierwszą.
Spojrzałam na nią nie do końca rozumiejąc.
-No wiesz... - Mruknęła, znacząco się uśmiechając.
-Ooo. - Wykrztusiłam. - Och.
Widząc, że rozumiem pokiwała głową.
-I co się stało? - Zapytałam czując, jak coś ściska mi serce.
Wzruszyła ramionami.
-Nie wyszło im. Nie byli ze sobą długo. - Powiedziała szybko, odwracając wzrok.
Czułam, że chce powiedzieć mi więcej.
-Ella, proszę. Chciałabym wiedzieć na czym stoję. Mamy wziąć ślub! - Niby udawałam zdesperowaną, ale naprawdę się tak czułam. Byłam spragniona informacji o nim, chociaż kompletnie nie rozumiałam swoich reakcji.
-No dobra, ale ode mnie tego nie wiesz. - Rzuciła. - Od tam tej pory Conall miał wiele dziewczyn, ale kiedy przychodziło, co do czego, ona pojawiała się w pobliżu i znów wyglądali, jak para, a inne szły w zapomnienie.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Rzucał je dla niej?
-Nie, to nie tak! - Broniła go. - On naprawdę nie jest jakimś tam dupkiem. To tak wygląda, jakby ona coś robiła, czy mówiła, a one z czasem odchodzą od niego same.
Przełknęłam ślinę.
-Czy to dlatego nie bywa w stałych związkach?
Zamyśliła się.
-Chyba po części tak, ale z drugiej strony... On chyba już po prostu taki jest, bo przecież nie zatrzymuje ich, jeśli chcą odejść i zawsze mówi jasno czego chce.
Pokiwałam głową czując, że w tej historii jest jeszcze więcej zagadek, niż ona mówi.
Zmrużyłam oczy, wskazując na blondynę.
-A ona?
-Ona... - W głosie dziewczyny dało słyszeć się niechęć. - Właściwie chce go mieć, ale nie chce. Wie, że stały związek nie wchodzi w grę, ale lubi mieć go przy sobie. I lubi pokazywać do kogo naprawdę należy.
Słowa dziewczyny raz, po raz rozbrzmiewały mi w uszach.
Zrobiło mi się go szkoda.
Naprawdę.
Wyglądało na to, że laska bawiła się jego uczuciami, a on nieświadomy tego wszystkiego myślał, że to on tu ma władze.
A najgorsze było to, że ja, znalazłam się pośrodku tego całego bajzlu.
Patrząc na nich, miałam ochotę podejść do niego i powiedzieć mu, że zasługuje na coś więcej, niż ta tleniona wywłoka.
-No, ale teraz ma ciebie. - Ella próbowała jakoś mnie pocieszyć. - Wiesz, może naprawdę się zakochał i w końcu odejdzie od niej raz na zawsze.
Pokiwałam głową, ale nie odpowiedziałam.
Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myli.
Między nami nie było nic. Nic poza planem i tą dziwną znajomością.
***
Usiadłam przy stole, nalewając sobie wina i zajadając się winogronem. Odrobinę wirowało mi w głowie, ale czułam się dobrze.
Musiałam przyznać, że impreza była świetna, a klasa majątkowa Conall'a potrafiła bawić się naprawdę dobrze i normalnie. Jak zwykli ludzie. Jakby zapomnieli na chwilę, kim są lub kim będą. Zdawałam też sobie sprawę z tego, że takie imprezy im służyły. Bo ile można myśleć tylko o pracy i przyszłości? Człowiek może od tego zwariować. Zdecydowanie.
Wiedziałam coś o tym.
Upiłam kolejny łyk wina, pogrążając się w myślach o tym, jak to kiedyś było. Kiedyś, kiedy nie istniały podziały na klasy. Kiedy było coś takiego, jak dyskoteki, a ludzie gromadzili się tam, by bawić się wspólnie, jako jedność. Niezależnie od tego czy mieli mniej, czy więcej pieniędzy.
Każdy mógł być z kim chciał i nic nie było przesądzone przy twoim urodzeniu.
Świat w tam tych czasach wydawał się idealny.
Westchnęłam, a chwilę później obok mnie usiadł Conall.
Milczałam czekając, aż odezwie się pierwszy.
Przyglądał mi się przez chwilę.
-Nie bawisz się zbyt dobrze, prawda?
Uśmiechnęłam się.
-To nie tak, ja po prostu... - Urwałam, bo co tak właściwe miałam powiedzieć?
-Myślisz o nim. - Dokończył za mnie.
Przygryzłam wargę, odrobinę zawstydzona, bo szczerze mówiąc, póki o tym nie wspomniał, nie pomyślałam o Gawinie ani razu.
-Nie. - Przyznałam.
-Może mógłbym z nim porozmawiać? - Zapytał chyba mi nie wierząc.
Spojrzałam na niego.
-Mówisz poważnie?
Wzruszył ramionami.
-Tak. Mógłbym powiedzieć mu, że nie ma czym się przejmować. Czy coś w tym stylu.
Poczułam, jak coś znów ściska mi serce. Jak tak dalej pójdzie dostanę w końcu zawału.
-Zrobiłbyś to dla mnie?
Uśmiechnął się.
-Jeśli tego właśnie chcesz. - Wyszeptał, odgarniając mi z czoła włosy. Poczułam, jak moje ciało przechodzą dreszcze, a on zaciekawiony moją reakcją, przychylił w bok głowę.
Cholera.
Udałam, że to nic takiego.
Bo przecież nie było niczym.
Po prostu moje głupie ciało było owładnięte hormonami. Nic więcej.
-Dziękuję.
-Nie masz jeszcze za co.
Uśmiechnęłam się.
-Myślę, że mam.
-Zatańczymy? - Zmienił temat.
-Chyba nawet powinniśmy. - Zauważyłam. - Po to tu dziś jestem, prawda?
Rozejrzał się dookoła.
Zrobiłam to samo.
Parę osób patrzyło na nas z nieskrywanym zaciekawieniem.
-Masz rację. - Powiedział, wstając i podając mi dłoń.
Ujęłam jego rękę i pozwoliłam poprowadzić się na parkiet.
Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, nagle szybka muzyka zmieniła się w wolną.
I gdybym wierzyła w tego stylu pierdoły z pewnością pomyślałabym, że to przeznaczenie.
Spojrzałam na chłopak, a on kompletnie tym nie zrażony, objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie, zmniejszając dzielącą nas odległość niemal do zera.
Westchnęłam cicho, porażona tą bliskością i nie mając innej możliwości, położyłam mu dłonie na ramionach, pozwalając się prowadzić.
Nie mogąc dłużej wytrzymać jego intensywnego spojrzenia, oparłam głowę na jego przedramieniu.
Był ode mnie dużo wyższy i pachniał naprawdę przyjemnie. Wyczuwałam piżmo, pomieszane z nutką bergamotki i lawendy. Zdecydowanie używał perfum od Chanel. Męskich i działających na zmysły. Miałam ochotę zanurzyć się w tym zapachu już na zawsze. W dodatku jego dotyk, jakbym już nie była i tak wystarczająco odurzona jego zapachem sprawiał, że po całym moim ciele rozchodziły się przyjemne dreszcze.
Serce waliło mi, jak szalone i szczerze mówiąc musiałam przyznać, że jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak dobrze, jak teraz, gdy byłam w jego ramionach.
W tym momencie byłam totalnie skołowana.
Nie rozumiałam czemu tak reaguję. Co się ze mną działo? Może nie powinnam pić tyle wina? Mieszało mi w głowie.
Chcąc, nie chcąc zaczęłam zastanawiać się, jak mogłyby smakować jego pocałunki, ale zaraz dałam sobie mentalnego kopniaka w tyłek. Nie powinnam o tym myśleć. Po pierwsze Conall mnie nie chciał, a po drugie miałam chłopaka. Chłopaka, którego kochałam.
Skrzywiłam się.
Tak, to musiała być wina alkoholu. Alkoholu i jego perfum. Zdecydowanie.
Uniosłam do góry głowę i trafiając spojrzeniem na jego zielone, wpatrujące się we mnie oczy poczułam, jak mój żołądek robi fikołka.
Przełknęłam ślinę.
-Co? - Wyszeptałam.
Pokręcił głową, uśmiechając się.
-No powiedź! - Poprosiłam, bezwiednie przenosząc ręce na jego szyję.
-Po prostu nigdy nie sądziłem, że kiedyś znajdę się w takiej sytuacji.
Zachichotałam, wplatając palce w jego włosy.
-Na domówce, tańcząc z wstawioną dziewczyną, która udaje, że jej na tobie zależy?
Przechylił w bok głowę, mrużąc oczy.
-A nie zależy ci na mnie naprawdę? - Zapytał, przejeżdżając po moich plecach dłonią i przyglądając się reakcji mojego ciała.
Zadrżałam, rozchylając odrobinę wargi. Jego dotyk był tak cholernie przyjemny.
-Być może to wariactwo... - Zaczęłam, bawiąc się jego włosami. - ...ale zależy mi. - Kończąc zdanie poczułam, jak moje policzki robią się czerwone ze wstydu, a potem, jakby jeszcze było mi mało, dodałam. - Nie wiem, jakim cudem, bo znamy się dopiero kilka dni, ale stałeś się częścią mojego życia.
No i macie!
Przecież czekałyście tylko na to, prawda? Na to, aż przyznam się, że zaczyna mi na nim zależeć!
Och, dałam popisowy koncert.
Krzywiąc się, spróbowałam odrobinę odsunąć.
Przemawiał przeze mnie alkohol. Bałam się, że palnę coś jeszcze głupszego.
-Przepraszam, chyba za dużo wypiłam. Ile procent miało to wino? Cholera.
Chłopak uniósł mi podbródek, zmuszając bym na niego spojrzała.
Uśmiechał się delikatnie.
-Daj spokój. - Wyszeptał, przyciągając mnie jeszcze bliżej, chociaż wcześniej miałam wrażenie, że to niemożliwe. Nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą przy każdym oddechu. - Mnie też na tobie zależy i chcę kontynuować tę znajomość nawet, kiedy już cały ten cyrk się skończy.
Poczułam, jak zalewa mnie ulga.
Fala ulgi, mieszająca się z radością.
-Więc może powinniśmy zamiast udawać, naprawdę spróbować się poznać i zaprzyjaźnić?
Uśmiech rozpromienił jego twarz.
-Wyjęłaś mi to z ust.
-No chyba, że wcześniej zabije mnie Gawin.
Uniósł brwi.
-Za co?
-Za naszą znajomość.
Zaśmiał się.
-Nie dałbym cię skrzywdzić. - Oświadczył, obracając mnie, a potem znów przyciągając do siebie. - Poza tym koniec tematu Gawina. Dziś to ja jestem twoim chłopakiem i sprawię, że będziesz naprawdę dobrze się bawić.
Pokiwałam głową.
-Zgoda.
Pozwoliłam, by porwała nas noc.
Resztę wieczoru spędziliśmy razem i nic, ani nikt nie mogło nas rozdzielić.
W którymś momencie wyłapałam wzrok Tatiany.
Wyglądała na wściekłą.
________________
Czekam na komcie z waszymi przemyśleniami na temat rozdziału <33.
![](https://img.wattpad.com/cover/121217939-288-k116604.jpg)
CZYTASZ
Aż Do Śmierci ✔
RomanceZmarszczyłam brwi. -Właściwie to był chyba remis. - Powiedziałam. - Jak na piłkarza jest cholernie dobrym koszykarzem. Cam wybuchnęła śmiechem. -Więc, jeśli dobrze rozumiem... Grałaś z nim w piżamie. - Wyliczała na palcach. - W środku nocy w kosz...