Rozdział 1

8.3K 402 48
                                    

-Narzeczonego? - Zapytał Gawin z kpiną w głosie, ale ja nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.
Zawładnął mną szok. Bałam się nawet oddychać. W mojej głowie zapanował chaos.
Ona nie mówiła poważnie, prawda? Nie mogła mi tego zrobić. To tylko, takie słowa, żeby odgonić Gawina. Inaczej... Nie, nie, nie. Ona chyba zwariowała, jeśli myśli, że wyjdę za kogoś, kogo w ogóle nie znam. Za kogoś, kogo oni mi wybrali. Oszaleli! Oboje zwariowali.
-Tak. - Potwierdziła matka. - Conall, to młody, dobrze wychowany człowiek. Jego ojciec jest przyjacielem mojego męża.
-Ale narzeczony? - W głosie Gawina dało słyszeć się zaskoczenie. Tracił pewność siebie i widać było, że nie rozumie zbyt wiele.
-Och, tak. - Zaczęła okrutnie moja matka, jakby uczucia chłopaka nie miały najmniejszego znaczenia. - Poznają się, spędzą ze sobą trochę czasu, a później wezmą ślub. Mam na myśli nie daleką przyszłość. Może w następnym roku? Co o tym myślisz, Henryku? - Zwróciła się do mojego ojca.
Coś we mnie pękło.
Była tak bardzo zarozumiała i pewna siebie, że miałam ochotę jej przyłożyć.
-Nie wyjdę za żadnego Conall'a! - Wydarłam się. - Kocham Gawina i nic tego nie zmieni!
Ojciec przesunął się w przód, wyczuwając wiszącą nad nami katastrofę.
-Chłopcze. - Zwrócił się ostrożnie do Gawina. - To sprawy rodzinne. Powinieneś już iść.
-Nie zostawię Lany. - Oświadczył, ale zaraz spojrzał na mnie pytająco. Jego spojrzenie szukało wyjaśnień, a ja dobrze wiedziałam, że to, co wygadują moi rodzice nie mieści mu się w głowie. Nie do końca rozumiał co, tak właściwie tu dziś zaszło. A moja matka była, zbyt chętna do wyjaśnienia mu swojego postępowania.
Może i Gawin miał pieniądze, ale naprawdę nie pochodził z tej samej klasy. To nas dzieliło. Obyczaje i etykieta, o której nie wolno było nam wspominać innym klasom.
Na początku, kiedy wprowadzili w naszą społeczność podział na grupy majątkowe, nic się nie zmieniło. Ludzie z różnych klas społecznych, nadal się ze sobą przyjaźnili, wyprawiali wspólne przyjęcia, przesiadywali w tych samych restauracjach, mieszkali na wspólnych osiedlach, ale z czasem linia między jednymi, a drugimi zaczęła tworzyć się coraz większa. Jedność zniknęła. Każdy poszedł w swoją stronę.
W czasie, kiedy moja mama była ze mną w ciąży, ludzie z różnych klas już praktycznie się ze sobą nie zadawali. Teraz, było jeszcze gorzej. Powstały osobne szkoły, restauracje, nawet baseny. A przypadki takie, jak ja i Gawin były czymś niecodziennym. Ciągle jeszcze pamiętałam, jak było nam ciężko ze sobą gadać, chociaż szczerze mówiąc Gawin miał mniejsze opory. Był, jakby ślepy na te wszystkie nakazy, zakazy i krzywe spojrzenia. I tym właśnie mnie urzekł.
Snobom z mojej grupy klasowej z początku nie mieściło się w głowach, jak mogę zadawać się z kimś takim. Z kimś, kto jest niżej, ale z czasem musieli się do tego przyzwyczaić. I chociaż teraz w szkole w miarę to tolerowali, czułam, że gdyby nasz związek wypłynął na światło dzienne, wybuchłby skandal. To byłaby sensacja godna pierwszej strony.
I to nie za sprawą jego, tylko moją. Bo to ja, nie powinnam schodzić klasę niżej.
Kobiety w tych czasach miały mniejsze prawa. I więcej się od nich oczekiwało. Przynajmniej w mojej grupie majątkowej. Po prostu klasy nie mieszały się ze sobą, a jedynie mężczyźni z wyższych sfer mieli prawo, brać sobie żony z niższych. Nigdy na odwrót. Jeśli wyszłabym za Gawina, degradowałoby mnie to do klasy niższej. Straciłabym rodzinę i przywileje. To status męża świadczył o tym, w jakiej sferze żyła kobieta i ich dzieci.
-Ja to załatwię. - Powiedziałam chłopakowi. Nie chciałam, żeby moja matka brutalnie sprowadziła go na ziemię. To znaczy, Gawin wiedział dobrze, że spadnę klasę niżej, jeśli się z nim zwiąże, ale podejrzewałam, że nie miał, zbyt dużej wiedzy o modnych w naszej grupie, zaaranżowanych małżeństwach. Tak. Dobrze rozumiecie. To w większości matka i ojciec,  wybierali swoim córkom mężów.
-Skoro tak. - Mruknął, po czym ruszył bez pożegnania do wyjścia.
Słyszałam, jak zbiega po schodach.
Cholera, jak mogłam nie usłyszeć wchodzących rodziców? Skradali się, czy co?
Matka westchnęła, przykładając teatralnie do czoła dłoń.
-Co za chłopak. Zero kultury.
Rzuciłam jak wkurzone spojrzenie.
-Kultury!? To ty potraktowałaś go, jak śmiecia! Jego i jego uczucia. - Podnosiłam głos, coraz bardziej. - Narzeczony!? Na nic innego nie mogłaś wpaść? Większej głupoty nie słyszałam!
-To nie głupota. - Oświadczyła, obdarzając mnie równie wkurzonym spojrzeniem. - Conall bardzo chce cię poznać.
Prychnęłam.
-Nie pozna!
-I tu się młoda damo mylisz!
Skrzyżowałam ręce na piersi.
-Wątpię.
-Lano, zachowuj się. - Wtrącił tato. - Zaprosiliśmy ich na kolację. 
Nie wierzyłam w to, co się właśnie dzieje.
-W takim razie mnie nie będzie, wtedy w domu.
-Och, będziesz. - Zapewniła matka. - Masz szlaban!
-Szlaban!? - Wydarłam się. - A to niby za co!?
-Za okłamywanie nas. - Wyjaśnił ojciec, głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Gdybyś tego nie robiła, ten chłopiec nie cierpiałby teraz.
Czułam, że tracę nad sobą panowanie.
-Nie zaakceptowalibyście nas!
-Naturalnie, że nie. Już od dawna Conall był upatrzony dla ciebie. Czekaliśmy, tylko na zgodę jego rodziców. - Z tymi słowami, zostawili mnie samą.
Tracąc wszelkie siły i ochotę do życia, po prostu opadłam na łóżko.
Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Owszem, wiedziałam, że w domach moich znajomych ze szkoły, czy też przyjaciół mojej matki zaaranżowane małżeństwa były czymś częstym, a sama etykieta mówiła, że jest to, jak najbardziej wskazane dla naszej grupy majątkowej. Jednak, żeby moja rodzicielka wpadła na tak głupi pomysł?! Przecież nigdy, o czymś takim nawet słowem nie wspomniała! Naprawdę chciała mi to zrobić? Naprawdę tego chcieli? Rozumiem, że to byłoby mile widziane w innych kręgach, ale przecież ona sama wyszła za mojego ojca z własnej,  nieprzymuszonej woli. Jak mogła pozbawiać mnie tego samego? Czy nie liczyło się moje szczęście?
Wyobrażałam sobie Conall'a, (chociaż imię miał naprawdę ładne) jako przebrzydłego bogacza, obnoszącego się na każdym kroku, ze swoim przerośniętym ego.
Cholera!
Czy do nas do szkoły chodził jakiś Conall?
Złapałam za telefon, leżący na nocnym stoliku, chcąc wybrać numer do Cam. Mojej jedynej, prawdziwej przyjaciółki. Ona na pewno będzie wiedziała takie rzeczy. Była mistrzynią stalkowania, jeśli chodziło o naszą szkołę i chłopców, ale zaraz się rozmyśliłam. Na cholerę mi te informacje? I tak za niego nigdy w życiu nie wyjdę!
Odłożyłam komórkę na stolik i udałam się prosto do łazienki, gdzie rozebrałam się do naga i dla ukojenia nerwów, weszłam pod ciepły strumień wody.
Zamknęłam oczy.
Jeśli mama i tato myśleli, że dam się tak łatwo, to grubo się mylili. Do tej pory spełniałam większość ich zachcianek, ale tej nie mogłam. Może i dla nich mój związek z Gawinem był plamą na honorze, ale to było moje życie. Wiedziałam bardzo dobrze czego chcę. A chciałam mojego niebieskookiego chłopaka. I nic nie mogło tego zmienić. Nawet jakiś obrzydliwe bogaty, i jak twierdzi matka, dobrze wychowany Conall.
Woda spływała powoli, rozgrzewając i rozluźniając moje spięte z nerwów ciało, a kiedy wreszcie poczułam się już całkowicie spokojna, sięgnęłam po gąbkę i żel. Czas się umyć i iść spać. Rano czekała mnie kolejna walka z rodzicami i spotkanie z Gawinem.
______________
No i mamy rozdział pierwszy! I jak, podoba się? Myślicie, że Lana będzie dość silna, by walczyć z rodzicami? ;* buziaki!

Aż Do Śmierci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz